Tomasz Gołąb: Rozporządzeniu, które zezwala cudzoziemcom, głównie Ukraińcom, na pracę w Polsce, OPZZ zarzuca, że kosztem polskich bezrobotnych będzie bogacić polskich sadowników. Albo zniszczy polski rynek pracy…
Bogdan Socha: – Gdyby tak miało być, nie mielibyśmy na polach truskawek, które zgniły, bo nikt ich nie chciał zebrać.
Czy Ukraińcy uratują polskie rolnictwo?
– To jest szansa, by polscy rolnicy, zwłaszcza ci, którzy zajmują się produkcją owoców miękkich czy sadownictwem, ale także warzywnicy, utrzymali rentowność produkcji, a czasem w ogóle przetrwali na rynku.
Czy jest szansa, by w ten sam sposób regulować status opiekunek do dzieci i gospodyń domowych z Ukrainy, których w Polsce także w szarej strefie pracuje spora liczba?
– Przy okazji te- go rozporządzenia z różnych stron otrzymaliśmy og- romną falę krytyki. Ale robimy to samo co Niemcy kilka lat temu, którzy otworzyli swój rynek dla Polaków, a swoim rolnikom zapewnili tanią siłę roboczą. Zobaczymy, jak będzie to funkcjonowało u nas. Być może rynek pomocy domowych czy opiekunek na przykład dla starszych osób będzie wymagał podobnej regulacji, bo nie znajdą się Polacy, którzy chcieliby te usługi wykonywać. Być może wprowadzimy też ułatwienia i w tych zawodach.
Czy to samo mogłoby dotyczyć kierowców i budowlańców?
– Nie, nie. To byłoby zbyt daleko idące ingerowanie w rynek pracy. Musimy dbać o to, by w Polsce płace były normalne i atrakcyjne przede wszystkim dla Polaków. Gdyby w Polsce nasi ślusarze, murarze, spawacze czy kierowcy zarabiali godnie, ale nie byliby w stanie wykonać wszystkich zleceń, można by rozważyć import pracowników, jak robi to dziś Hiszpania czy Irlandia. Ale w tej dziedzinie mamy jeszcze wiele do zrobienia
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Bogdanem Sochą, podsekretarzem stanu w ministerstwie pracy i polityki społecznej