Wielu z nich osiąga sukcesy, bywają świetnymi pracownikami. A jednak na ich życiu emocjonalnym często kładzie się cień. Dorosłe dzieci alkoholików stanowią ok. 40 procent dorosłej populacji Polaków.
W końcowej scenie filmu „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” ojciec alkoholik i jego syn narkoman niosą razem krzyż. Choć można dyskutować nad zasadnością wykorzystania symboliki religijnej przez twórców filmu, trudno nie zgodzić się, że scena ta w przejmujący sposób przedstawia dramat współuzależnienia.
Ostatnio coraz częściej zwraca się uwagę na fakt, że alkoholizm jednego z członków rodziny nie jest tylko problemem uzależnionej osoby, ale w znaczący sposób wpływa na funkcjonowanie całej rodziny. Życie w domu alkoholika koncentruje się wokół osoby pijącej, a ukrycie jej nałogu staje się nierzadko głównym celem domowników. Dlatego dobrze się dzieje, że obok grup AA powstaje coraz więcej propozycji dla osób współuzależnionych, czy noszących w sobie zranienia z przeszłości związane z nałogiem kogoś bliskiego.
Przedwcześnie dorośli
Wśród tych osób szczególną grupę stanowią DDA, czyli Dorosłe Dzieci Alkoholików. Niedawno wydawnictwo „Charaktery” wznowiło interesującą książkę „Gdzie się podziało moje dzieciństwo”, będącą zbiorem artykułów poświęconych temu problemowi. Jak pisze w jednym z tekstów zawartych w tej książce Marzenna Kucińska, DDA „(…) to ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach nadużywających alkoholu. Gdy byli dziećmi, musieli zbyt wcześnie dorosnąć. Są dorośli, a nadal w głębi siebie pozostają dziećmi”.
Dane, które przytacza autorka, są wstrząsające.
W Polsce żyje prawie 4 miliony dzieci, których rodzice nadużywają alkoholu, i około 1,5 miliona dzieci alkoholików. „Kiedy dorosną, część z nich zacznie pić, część zwiąże się z osobami uzależnionymi, a pozostałe będą starannie unikać myślenia o tym, co wydarzyło się w ich dzieciństwie” – twierdzi autorka artykułu. Czy te scenariusze muszą się powtarzać? Czy nie ma ucieczki od bycia DDA? Okazuje się, że wiele dorosłych dzieci alkoholików świetnie sobie radzi w społeczeństwie, osiągają sukcesy, są perfekcyjnymi pracownikami. A jednak na ich życiu osobistym, emocjonalnym często kładzie się cień. Nawet jeśli udaje im się założyć szczęśliwe rodziny, żyją ze świadomością obciążenia.
Stawałam między rodzicami
Marta ma 23 lata, studiuje socjologię. Odkąd pamięta, jej tata pił. – Czuję, że moje dzieciństwo było wybrakowane, niepełne. Co prawda mama starała się wynagrodzić mi te braki, ale mimo wszystko jest to okres, do którego niechętnie wracam. Kiedy byłam mała, zawsze chciałam gdzieś uciec, schować się. Bardzo się bałam, że tata coś mamie zrobi. Potem reagowałam agresją w jego stronę, ale obwiniałam też siebie o to, co się działo. W końcu wypracowałam swój system zachowań, miałam np. różne scenariusze na wypadek, gdyby ktoś przyszedł w czasie, gdy tata jest pijany.
Jego agresja była skierowana głównie w stronę mamy. Kiedy byłam mała, nie kierował swojej złości przeciw mnie. Stawałam między rodzicami, bo wiedziałam, że jestem barierą. Było nas czworo rodzeństwa i każde z nas – według podziału stosowanego przez psychologów – przyjęło w rodzinie inną rolę. Ja, jako najmłodsza, pełniłam rolę „maskotki”. Moich braci ojciec lał równo, na mnie nigdy ręki nie podniósł. Lubił się mną chwalić, bo dobrze się uczyłam. Ciągi trwały tydzień, dwa, potem nie pił nic. Kiedy pracował, ciągi zdarzały się rzadziej, miał nawet dwumiesięczne przerwy. Kiedy przeszedł na emeryturę, było jeszcze gorzej. Zdarzały się nawet miesięczne ciągi co 2 tygodnie. Teraz ojciec nie pije już cztery lata. Ale jest we mnie nieufność. Kiedy byłam mała, ciągle obiecywał coś i tego nie spełniał. Przez całe moje życie ojciec był alkoholikiem, potem poszedł na dwa miesiące na odwyk, bo dostał wyrok w zawieszeniu, a mama zagroziła mu separacją, i nagle – pstryk – taka zmiana! Więc to było aż takie proste?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski