Tegoroczny Światowy Dzień Zdrowia polscy lekarze uczcili w specyficzny sposób. Trzy czwarte z nich nie pracowało w proteście przeciwko niskim wynagrodzeniom. Ale to nie koniec. Lekarze zapowiadają ostrzejsze protesty.
Podjęty 7 kwietnia lekarski protest nie przyniósł żadnych rezultatów. Minister zdrowia prof. Zbigniew Religia powiedział, że popiera lekarskie żądania. Obiecał sprawdzić, czy da się uruchomić rezerwy Narodowego Funduszu Zdrowia i przeznaczyć je na podwyżki płac. Ale w porównaniu z żądaniami lekarzy ta rezerwa to kropla w morzu potrzeb.
Mniej niż portier
Kilka dni przed lekarskim protestem w prasie pojawiły się wielostronicowe płatne ogłoszenia, w których lekarze pisali: „Szanowny pacjencie! Chcielibyśmy leczyć Cię najlepiej, tak, jak przysięgaliśmy. Ale czy jest to teraz możliwe? Pracujemy do 400 godzin w miesiącu”. Informowali, że za przyjęcie pacjenta w przychodni lekarz dostaje grosze. Pisali, że za pięciogodzinną operację otrzymuje 45 złotych. Za godzinę pracy 8,66 zł brutto.
Tę ostatnią informację ze śmiechem skomentował pewien hydraulik, dodając, że sam bierze za godzinę pracy ponad dwa razy więcej. Prasa doniosła, że portier w Narodowym Funduszu Zdrowia zarabia więcej niż lekarz stażysta. Stażysta dostaje na rękę 900 złotych, płatnych z budżetu państwa. Ale kiedy kończy staż i podejmuje pierwszą pracę, jego pensja nie tylko nie rośnie, ale maleje – w niektórych placówkach spada do 650 złotych. W większości wynosi 800 złotych.
Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez jeden z polskich portali medycznych, ponad połowa lekarzy zarabia w swoim głównym miejscu pracy mniej niż 1200 zł netto, pensje 70 procent nie przekraczają 1500 zł. To mniej niż średnia krajowa. Według danych Ministerstwa Zdrowia, lekarze w Polsce zarabiają 2200 złotych na rękę (3,3 tys. brutto). Jednak zdaniem Konstantego Radziwiłła, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, wyciąganie średniej jest mylące. Zwraca uwagę, że do tej średniej wliczono dochody specjalistów uzyskiwane w prywatnych gabinetach.
Poetyckie kwoty
Lekarze mówią wprost, że chcą dostawać co miesiąc 5 tysięcy złotych. Żądają, aby na służbę zdrowia przeznaczano w Polsce 6 procent Produktu Krajowego Brutto. Aktualnie na ten cel przeznacza się 3,87 procent PKB. Sześć procent przeznaczają na ochronę zdrowia Czechy, Węgry, Słowacja. W Niemczech służba zdrowia otrzymuje 9 procent PKB. Ale zarówno słowaccy, jak i niemieccy lekarze żądają podwyżek. W Niemczech strajkują, ponieważ zarabiają o 15 procent mniej niż ich brytyjscy koledzy, a ostatnio o 3,5 godziny wydłużono im tygodniowy czas pracy. Do 42 godzin.
Z danych, do jakich dotarł „Gość”, wynika, że we Francji przeciętny lekarz zarabia około 9 tys. złotych. W Niemczech lekarz rozpoczynający karierę dostaje na rękę miesięczne około 5,5 tys. We Włoszech zarobki przeciętnego lekarza wynoszą około 4,5 tys. Gdyby żądania lekarzy dotyczące wysokości sum przeznaczanych w Polsce na służbę zdrowia miały być spełnione, należałoby natychmiast przekazać na ten cel 20 miliardów złotych. Minister finansów wicepremier Zyta Gilowska komentuje: – Takie żądania są nierealne, mówimy o kwotach poetyckich. Nie ma też możliwości dofinansowania służby zdrowia z budżetu w tym roku. Ustawa budżetowa jest już uchwalona. Nie wolno nam jej złamać, bo trafimy przed Trybunał Stanu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Artur Stopka