Za czasów PRL-u tylko biały przypinany kołnierzyk odróżniał szkolne fartuszki od fartucha pani woźnej, sprzątaczki czy nawet ekspedientek. Uczniowie traktowali mundurki jako zło konieczne.
Dziś w niektórych szkołach uczniowie domagają się ich noszenia. Często sami projektują szkolne stroje. W I LO im. księcia Adama Czartoryskiego w Puławach samorząd szkolny we wrześniu zeszłego roku ogłosił konkurs na wzór mundurka. – Ostatecznie wybraliśmy granatową kamizelkę z białą lamówką przy dekolcie, z logo szkoły. Dojdą do niej odpowiednie spodnie i spódniczki – opowiada pomysłodawca akcji – Bartek Kamola z III c. W najstarszym na Podhalu 102-letnim Liceum im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu uczniowie zgłosili dyrektorowi, że chcieliby się wyróżniać mundurkami. – Byłem zaskoczony, zwłaszcza motywacją, że dzięki temu o przyjęcie do naszego liceum przestaną ubiegać się osoby, które nie lubią podporządkowywać się regułom – informuje dyr. Franciszek Janczy. – W statucie szkoły mamy zapisane noszenie strojów skromnych w stonowanych kolorach. Czasem któraś z uczennic przychodzi z gołym pępkiem. Wystarczy zażartować i wie, że przesadziła.
Znaki rozpoznawcze
W londyńskiej National Gallery łatwo odróżnić uczniów odbywających zajęcia z historii sztuki od turystów. Stoją bądź siedzą na podłodze, ubrani w jednakowe marynarki, spódniczki, spodnie. Anglia to kolebka mundurków. Każda szkoła proponuje uczniom określony krój i kolor ubrań. I to z takimi detalami jak sznurówki butów i letnie, słomkowe kapelusze. Już zaczynające edukację czterolatki chodzą na zajęcia z charakterystycznymi tornistrami i w podkolanówkach. Ważnym elementem stroju chłopców do lat 12 są krótkie spodenki i właśnie podkolanówki, noszone nawet zimą. Miarą dorosłości stają się długie spodnie. (Stąd pochodzi powiedzenie: „Kiedy chodziłem w krótkich spodenkach”). Ujednolicone stroje obowiązują w wybranych szkołach w USA, ale też w Japonii i zunifikowanych Chinach. Niektóre mundurki japońskich dzieci przypominają te noszone przed wojną w Polsce. Po przejściu tsunami w Sri Lance zarządzono, że mundurki staną się obowiązkowym strojem szkolnym.
Tamtejsze dzieci nie miały co na siebie włożyć, straciły wszystko w żywiole. Podobnie u nas – o noszeniu stroju charakterystycznego dla danej szkoły decyduje chęć identyfikacji z nią, poczucie dumy, ale też względy finansowe. – Do naszej szkoły chodzi grono osób z rodzin dosyć zamożnych, miesięczne czesne wynosi 480 zł – mówi brat Wiesław, dyrektor SP. im. św. Jana de la Salle w Gdańsku. – Gdyby pozwolić im na dowolność strojów, szkoła zamieniłaby się w targowisko próżności. Już na starcie przynajmniej strojami są równi. Nikt nie może się ścigać, że ma ciuchy bardziej na czasie, bardziej cool. – Zależy, z jakiej dzielnicy się pochodzi, ale czasami na ulicy w mundurkach bywa niebezpiecznie. Chuligani wiedzą, że to szkoła dla bogatszych, mogą zaczepić, zabrać komórkę – wylicza Marysia Dębska z II klasy gimnazjum. – Zdarzyło się to kilka razy. Dla spokoju niektórzy przed wyjściem przebierają się w zwykłe ciuchy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych