Pochodzi z dużej rodziny, miała aż sześć sióstr. – Nie było się w co ubrać, biegałyśmy boso. Do szkoły chodziłyśmy trzy, ale miałyśmy jedne buty, więc nosiłyśmy je na zmianę. Potem była okupacja, ciężkie czasy. Nie zaznałam w życiu zbyt wiele radości. Teraz może byłoby jako tako, gdyby nie choroba i bóle…
Za mężem przeniosła się z Lubelszczyzny na Śląsk. Mieszkali w kamienicy bez łazienki, z toaletą na korytarzu. Z dachu kapało, trzeba było chodzić po węgiel. Jednak kiedy przyszło przeprowadzić się do bloku, bo stary dom wyburzano, nie mogła się przyzwyczaić.
Ma troje przybranych dzieci i dziewięcioro wnucząt. Dużo się modli: za rodzinę, znajomych, dusze zmarłych, o beatyfikację Ojca Świętego. Odmawia Koronkę do Miłosierdzia Bożego, często w jej ręku można zobaczyć różaniec. Modli się też do św. Judy Tadeusza i Ojca Pio. Jednak jej ulubionym świętym jest święty Antoni.
– Mam na ścianie Antonika – mówi. – Powierzam mu beznadziejne sprawy, różne zguby. Kiedyś zgubiłam wszystkie dokumenty. Pomodliłam się do niego i wkrótce jakiś mężczyzna przyniósł mi je do domu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marianna Wochnik 86 lat