Dlaczego tarot, który dołączany jest dziś do kolorowych pism dla pań, zwany był przez wieki „Biblią szatana”? Czy jest rzeczywiście niebezpieczny? Zagrajmy w otwarte karty.
Masz pytanie, na które nie możesz znaleźć odpowiedzi? Martwisz się, czy zdasz maturę? Czy mąż cię zdradza albo czy dostaniesz kredyt? Rozstaw karty tarota. To wspaniałe narzędzie do pracy ze swoim wnętrzem, medytacji, do pokazywania tego, czego normalnie nie widać – zachwalają kolorowe gazety i portale internetowe. „Poradnik domowy” zaserwował właśnie karty tarota jako prezent pod choinkę. – To niesamowicie niebezpieczne! – alarmują kapłani prowadzący modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie wewnętrzne. – To nie jest zabawka jak ze stawianiem pasjansa na imieninach u cioci. Człowiek niedojrzały, posługując się tarotem, może wyrządzić wiele szkody – dopowiadają nawet i ci, którzy do dziś zajmują się stawianiem kabały. Czym jest tarot?
To talia 78 kart podzielona na 2 części: 22 pierwsze karty nazywane są Wielkimi Arkanami (Major Arcana), 56 pozostałych tworzy Małe Arkana (Minor Arcana). Nie jest to jednak zwykła talia kart do gry. Wyróżnia się aż 7 poziomów pracy z kartami: od wróżbiarskiego, czyli przepowiadania przyszłości, przez psychologiczny, aż po poziom mistyczny. Najsilniejszy wpływ na dzisiejszą strukturę i interpretację tarota miała grupa francuskich i angielskich okultystów przełomu XIX i XX wieku.
– Współczesna kultura pełna jest propozycji niemających nic wspólnego z chrześcijaństwem – opowiada Robert Tekieli, od lat zajmujący się tropieniem współczesnych zabobonów. – Tarot ma dwa aspekty – ezoteryczny i okultystyczny: poznawczy i praktyczny. Ezoteryczny, bo wprowadza w pewien system „wiedzy tajemnej”. Jest ona w najlepszym przypadku wyrafinowanym błędem intelektualnym, w najgorszym – bełkotliwym zbiorem twierdzeń bez pokrycia. Aspekt okultystyczny jest groźniejszy.
Wróżenie za pomocą kart tarota jest taką samą „zabawą” jak wywoływanie duchów, wizyty u wróżki czy astrologa. Nie oznacza to, że po jednej takiej „zabawie” trzeba sprowadzać egzorcystę, jednak szukanie poczucia bezpieczeństwa w przewidywaniu przyszłości za pomocą kart świadczy o lęku i braku zaufania do Boga. Rodzi często uzależnienie się od takich sytuacji. Zawierzenie tarotowi jest też zwykłą obrazą rozumu i zdrowego rozsądku.
Ksiądz Andrzej Grefkowicz, oficjalny egzorcysta archidiecezji warszawskiej, opierając się na swym doświadczeniu, wymienia wróżbiarstwo i tarot jako dziedziny, których praktykowanie rodzi problemy duchowe i w efekcie konieczność modlitw o uwolnienie.
To był obłęd!
Opowiesz mi o tarocie? – pytam Maćka Sikorskiego, który ma za sobą długą drogę poszukiwań we wschodnich duchowościach. Przymyka oczy, na jego twarzy widzę grymas. Niechętnie wraca do wspomnień.
– Gdy zacząłem interesować się ezoteryką, natknąłem się od razu na tarota. I wpadłem w niego po uszy. Połykałem wprost książki, przede wszystkim Jana Wiktora Suligi, człowieka, który wypromował tarot w Polsce. Co ciekawe, on sam niedawno nawrócił się i mówi wprost o zagrożeniach płynących z rozstawiania kart.
Karty zrobiłem sam. Służyły mi przede wszystkim do zapoznawania się z przyszłością i do medytacji. Bo w tarota wchodzi się na dwóch warstwach: intelektualnej (poznaje się świat hebrajskich liter, kabalistycznych symboli) i intuicyjnej, w której otwierasz się na... no właśnie na co? To jest pytanie…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz