Czeskie media otworzyły usta ze zdziwienia. Daniel Landa – idol nastolatków, niesłychanie popularny wokalista, rajdowiec, były lider neofaszystowskiej kapeli – zaczął przyznawać się do wiary w Boga. Co więcej, twierdzi, że odnajduje Go w martwym dla wielu Kościele. Swe agresywne, brutalne teksty zastąpił przesłaniem Ewangelii. Nieufni Czesi kręcą głowami.
Z husyty – templariuszem, ze skinheada – sekciarzem. Danie, Danie, co ty nam robisz? – histeryzują fani. „Fenomen Landa” to najbardziej neutralne określenie, którego czeska prasa używa w kontekście ostatnich zachowań najpopularniejszego nad Wełtawą, po Karelu Gotcie, śpiewaka i kompozytora. Daniel Landa, 36-letni aktor, twórca szeregu popularnych musicali, a zarazem długoletni lider faszyzującego zespołu „Orlik”, ku zaskoczeniu publiki, powołał do istnienia odwołujące się do wartości chrześcijańskich stowarzyszenie „Ordo Lumen Templi”. „Chcę odrodzić ducha w narodzie” – woła. Większość puka się w czoło.
„Były nazi-skinhead poszedł po rozum do głowy, poprawił się i wzywa teraz ducha narodu czeskiego słowami: Ojczyzna należy do Was! A do tego biskup Václav Malý asystuje tej opętanej klero-nacjonalistycznej grze w rycerza”, kpi w dzienniku „Lidové Noviny” słynący z ironicznego pióra Jan Rejžek. Słowa te odnosiły się do głośnego koncertu ku pamięci zmarłego przed jedenastu laty czeskiego barda Karela Kryla. Wystąpił w nim Landa. Organizatorzy do tego stopnia bali się agresywnych zachowań byłych fanów artysty, że na koncert można było wejść jedynie za specjalnymi zaproszeniami. Silnie chroniona impreza odbyła się w czerwcu 2004 roku w niezwykle ważnej dla czeskiej tożsamości bazylice śś. Piotra i Pawła na praskim Wyszehradzie. W listopadzie ubiegłego roku koncert retransmitowała telewizja, a w grudniu ogólnokrajowa rozgłośnia radiowa. Przed miesiącem na p ółki sklepowe trafiły płyty CD i DVD. Rozpętała się medialna histeria.
Skin w białym habicie
Koncert wywołał ogromną falę reakcji w prasie i na czatach internetowych. Nie komentowano formy klasycznych protest songów, czy piosenek wykonywanych przez chór niewidomych dzieci. Wszyscy opowiadali o jednym: w czasie występu ubrany w biały habit Daniel Landa odczytywał fragmenty Ewangelii, opatrując je autorskim komentarzem. Co więcej, oświadczył, że powołuje właśnie do życia chrześcijańskie stowarzyszenie „Ordo Lumen Templi”, a sam siebie ogłasza jego wielkim mistrzem. Ludzie przecierali oczy ze zdumienia. Widzieli, że na scenie stoi skinhead, śpiewający dotąd przede wszystkim o wyższości białej rasy. Pamiętali, że po jednym z koncertów „Orlika”, jego kapeli, fani brutalnie pobili zagranicznych turystów. I choć sam Landa po tym wydarzeniu zawiesił działalność zespołu, Czesi wciąż pytają: „Czy jego opowieść o odkrywaniu Boga jest szczera?”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Lucie Szymanowska, Marcin Jakimowicz