O celowości badania DNA mówi prof. Ewa Bartnik, genetyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tomasz Rożek: W niektórych krajach, np. we Francji, istnieje zakaz komercyjnych analiz DNA.
Prof. Ewa Bartnik: – I bardzo słusznie. Nie mam nic przeciwko analizom DNA, prowadzonym w konkretnym celu w konkretnych warunkach.
Jaką część genomu badają firmy komercyjne? 5 procent, dziesięć?
– To badanie 20 genów z 30 tys. genów. Nawet nie jeden promil. (…)
Mniej niż jeden promil? Nie badamy więcej, bo nie potrafimy, czy jest za drogo?
– To drugie. Potrafimy przebadać cały genom, ale to bardzo dużo kosztuje. Dzisiaj jest znanych kilkanaście całych genomów ludzi.
Jaki procent tej całej informacji, którą potrafimy odczytać, potrafimy też zrozumieć i zinterpretować?
– Gdyby odczytać pełny genom, zrozumielibyśmy z niego dużo mniej niż promil. Uważam, że komercyjne analizy DNA to kompletna bzdura.
Skoro nie choroby, to może cechy fizyczne. Dostaje Pani próbkę materiału genetycznego nieznanego człowieka. Co może Pani o nim powiedzieć? Co genetyka potrafi o nim powiedzieć?
– Naprawdę bardzo mało. Możemy określić płeć. Możemy określić prawdopodobieństwo występowania włosów w konkretnym kolorze. O kolorze skóry w zasadzie nic, chyba że przez dodatkowe badania pośrednie. Nic o wzroście, nic o wadze. Potrafimy określić grupę krwi. W kryminalistyce genetyka nie służy do opisu cech fizycznych osoby, której DNA znaleziono na miejscu przestępstwa, tylko do identyfikacji. Gdy na miejscu popełnienia przestępstwa śledczy znajdą włos i mają dwóch podejrzanych, to są w stanie powiedzieć, którego z tych dwóch włos znaleziono.
Fragment rozmowy z najnowszej książki Tomasza Rożka „Nauka po prostu”, która nakładem wydawnictwa Demart ukaże się 7 lutego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.