Jest rok… w zasadzie nie wiadomo który. Genialny zbrodniarz sir August de Wynter, wynalazł maszynę modyfikującą pogodę. Potrafi wywoływać deszcze i susze. Upały i mrozy. Postanawia na swoim wynalazku zarobić.
August de Wynter ściąga do swojego zamku w Szkocji największych tego świata i szantażuje. Grozi klęskami, kataklizmami i nieodwracalnymi zmianami klimatu. I bogaci płacą. A właściwie zaczęliby płacić, gdyby nie dwójka tajnych agentów. Piękna profesor fizyki atomowej – Emma Peel i dzielny, nienagannie ubrany tajniak John Steel. Kobieta z rewolwerem i agent w meloniku. Para, dla której nic nie jest przeszkodą.
To nie film
Manipulowanie pogodą to nie fikcja. Choć fikcją jest opowiedziana wyżej historia. Sir August de Wynter, Emma Peel i agent John Steel to bohaterowie pełnometrażowego filmu „The Avengers”, który był podsumowaniem emitowanej przez kilkanaście lat serii telewizyjnych przygód dwóch brytyjskich agentów. W nakręconym w 1998 roku filmie agenci niszczą maszynę, dzięki której można manipulować pogodą. Ale to tylko fikcja, bo w rzeczywistości odpowiednie urządzenia nie tylko istnieją, ale są całkiem często używane. Np. w czasie obchodów rosyjskiego Dnia Zwycięstwa 9 maja. W Rosji to jedno z najważniejszych, o ile nie najważniejsze święto państwowe. Dzień wielotysięcznych defilad i plenerowych imprez patriotycznych. Czy można sobie pozwolić, by 9 tysięcy żołnierzy (a tylu przejdzie w tym roku przez plac Czerwony) maszerowało w deszczu?
Organizatorzy tegorocznego Dnia Zwycięstwa na poprawę pogody przeznaczyli ponad 2 mln dolarów. Na lotniskach wokół Moskwy będą w pogotowiu startowym czekały samoloty, które – na wypadek chmur, albo, co nie daj Boże, deszczu – rozpylą wokół rosyjskiej stolicy jodek srebra. To lekko żółtawa substancja, która może przypominać sól kuchenną. Rozpylona w powietrzu powoduje, że… z chmury zaczyna padać deszcz. Jak to możliwe? W chmurach deszcz tyko „czeka”, aż znajdzie się coś, co go „wyzwoli”. Jest tam tak wilgotno, że wystarczy niewielki pyłek, kryształek, w zasadzie cokolwiek, by zaczęła się na nim skraplać woda. Gdy wspomniane zanieczyszczenie, oblepione cząsteczkami wody, jest wystarczająco ciężkie, zaczyna spadać w dół jako kropla. Gdy rozsiać w chmurze wiele takich drobinek (tzw. jąder kondensacji), zaczyna padać deszcz. To proces lawinowy. Chmura „gubi” deszcz, staje się coraz mniejsza, aż całkowicie znika. Pozostawiając bezchmurne, piękne niebo. To wszystko musi mieć miejsce na obrzeżach miasta. Nikt nie chce, żeby deszcz padał na biorących udział w święcie, ale żeby „wypadał” się daleko od miejsca, gdzie pogoda ma być doskonała.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.