Kwestia tzw. pakietu klimatycznego była jednym z głównych powodów, dla których premier Donald Tusk nie chciał, by na unijny szczyt do Brukseli pojechał prezydent Lech Kaczyński.
Unijny pakiet klimatyczny to – w wielkim skrócie – deklaracja, że do 2020 roku Europa obniży o 20 proc. ilość emitowanego do atmosfery CO₂, poprawi tzw. efektywność energetyczną i do 20 proc. zwiększy ilość produkowanej z „zielonych” źródeł energii. Dla Polski, której przestarzała energetyka jest praktycznie w całości postawiona na węglu (którego spalanie oznacza emisję CO2), pakiet może być wielkim kłopotem. Kłopotem ekonomicznym.
Co podpisał prezydent?
Pakiet klimatyczny zaproponowali w czasie swojej unijnej prezydencji Niemcy. Unijni przywódcy (w tym prezydent Lech Kaczyński) zgodzili się na niego w czasie szczytu w marcu 2007 roku. Czy rację mają politycy związani z Platformą Obywatelską, którzy teraz od czci i wiary odsądzają Kaczyńskiego za katastrofalną dla Polski międzynarodową umowę? Jedno jest pewne. Gdyby Polska rzeczywiście w ciągu najbliższych 12 lat miała sprostać wymogom planu 3x20, ceny prądu nad Wisłą poszybowałyby w górę o kilkadziesiąt procent. Tyle tylko, że to, co uzgodnili europejscy przywódcy wiosną 2007 roku, wcale nas do tego nie zobowiązuje. Pakiet klimatyczny, który wtedy przyjęto, zakłada, że Unia jako całość, a nie każde unijne państwo z osobna, dostosuje się do programu 3x20.
Pod czym zatem podpis złożył prezydent Kaczyński? Pod dokumentem, który z ekologicznego punktu wiedzenia jest nieistotny, a z politycznego bardzo ważny. Zgodził się – wraz z innymi przywódcami – że Europa ma być liderem w walce o klimat. Czy mógł się na to nie zgodzić? Co wtedy mówiono by o nim w kraju, co za granicą? Zupełnie inna sprawa, czy droga, jaką Unia obrała, jest słuszna. Zupełnie inna sprawa, czy ten kierunek będzie skuteczny. Kaczyński zgodził się na pewną filozofię, a nie na konkretne zobowiązania dla Polski. Pakiet klimatyczny nie mówi, co każdy z krajów ma zrobić. O ile – konkretnie – ograniczyć ilość emitowanego CO2. To miało zostać ustalone później. W głównym dokumencie napisano, że limity na każdy kraj zostaną rozdzielone w zależności od jego uwarunkowań ekonomiczno-gospodarczych. Tylko tyle i aż tyle.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek