Tolerancja na ekstremalne temperatury, odporność na utratę dużej ilości krwi i ból nie do zniesienia. Takiego człowieka próbuje wyprodukować amerykańska armia.
Ta historia rozpoczyna się dokładnie 50 lat temu. W 1958 r. amerykańskie ministerstwo obrony powołało Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych Obrony – DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency). Agencja miała być naukowo-technicznym zapleczem amerykańskiej armii. Tutaj powstawała tajna broń, w tym supernowoczesne samoloty. Tutaj wymyślono Internet (włącznie z protokołem TCP/IP). Tutaj też opracowano technologię globalnej lokalizacji GPS. Zakres podejmowanych zagadnień był i jest nieograniczony. Podobnie jak możliwości finansowe. Zasada zawsze była ta sama: armia amerykańska ma być najnowocześniejsza na świecie.
Wygrać każdą wojnę
Do początku lat 90. XX w. DARPA zajmowała się techniką czy raczej technologią. Wiara, że wojny wy-grywa się nowoczesnym sprzętem, była powszechna. Pod koniec lat 80. XX w. nastąpił przełom. Każde miejsce na ziemi można w kilkanaście minut obrócić w perzynę. Przed ogromną flotą satelitów i bezzałogowych samolotów szpiegowskich nic na tej planecie się nie ukryje. Tylko czy to wystarczy, by wygrać każdą wojnę? Niestety nie. Najlepiej to widać chociażby w Iraku. Mimo ogromnej siły Amerykanie nie potrafią poradzić sobie z sytuacją, bo… przecież nie zmiotą z powierzchni ziemi całego Bagdadu po to tylko, by pozbyć się kilkudziesięciu mieszkających w nim terrorystów. W DARPA zauważono, że wojny przyszłości będą wygrywały mobilne i małe grupki żołnierzy. Dobrze uzbrojonych, doskonale wytrenowanych i… samowystarczalnych. To właśnie chęć stworzenia człowieka, którego siła wynika z radzenia sobie samemu, wyznaczyła kierunek działania DARPA na przyszłość. Dlatego na początku lat 90. poprzedniego wieku uznano, że trzeba więcej uwagi poświęcić naukom biologicznym. Zainicjowano kilkanaście programów badawczych, które miały to sprawdzić.
Cel: człowiek nieśmiertelny
Jednym z najbardziej spektakularnych projektów realizowanych przez agencję jest ten, w którym bada się możliwość przywracania ludzi do życia, a właściwie wprowadzania ich w stan między życiem a śmiercią. Osobą odpowiedzialną za ów projekt jest Mark Roth, biochemik. W kierunku badań nad nieśmiertelnością pchnęła go osobista tragedia – śmierć rocznej córeczki z powodu choroby serca. Organizmy zwierząt bezwzględnie potrzebują tlenu. Czasami zdarza się jednak, że nagły spadek jego ilości nie powoduje śmierci, tylko wejście w stan… zawieszenia. Tak jest np. w przypadku niektórych ryb czy owadów. W stanie hibernacji (nie mającym nic wspólnego z niskimi temperaturami) organizmy te dosłownie zamierają. Nie oddychają, a ich serce przestaje bić. Mogą tak istnieć nawet przez 24 godziny. Nie umie-rają. Gdy stężenie tlenu wzrośnie… budzą się. Po co człowiekowi takie umiejętności? Bo w czasie tego uśpienia nawet bardzo uszkodzony organizm nie traci krwi, a więc jest do odratowania. W kilka godzin US Army potrafi dotrzeć i ewakuować rannego z praktycznie każdego zakątka świata. Gdy ten znajdzie się pod profesjonalną opieką medyczną, można go zoperować i… wybudzić. Serce zaczyna bić, a do mózgu trafia krew bogata w tlen.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek