Kosztował 303 miliony dolarów. Był najeżony czujnikami i kamerami. Wszystko po to, aby… roztrzaskać go o powierzchnię jednej z komet.
Eksplozja, która nie była praktycznie widoczna z Ziemi, została uznana za ogromny sukces. Naukowcy z NASA, którzy 4 lipca obserwowali przebieg misji w Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, otrzymali sygnał o trafieniu pocisku w kometę o godz. 7.57 naszego czasu – pięć minut po eksplozji. Salę najeżoną nowoczesną techniką wypełniła euforia.
– To wybuchowy sukces – zachwycał się Andy Dantzler, dyrektor działu NASA odpowiedzialnego za badania nad systemem słonecznym. Wielkiej dumy i triumfu nie krył również Rick Grammier, menedżer projektu, który nazwano Deep Impact. Pierwszy raz w historii istnienia NASA naukowcy cieszyli się, że skonstruowany przez nich pojazd został zniszczony. Dlaczego? – Możemy teraz dowiedzieć się dużo więcej o pochodzeniu naszego systemu słonecznego – wyjaśnił Andy Dantzler.
Komety kryją tajemnicę
Według naukowców, wiedzy tej ma dostarczyć badanie wnętrza komet, które od momentu utworzenia się systemu słonecznego najprawdopodobniej pozostały niezmienione. Na wiele pytań ma odpowiedzieć zbadanie ich składu chemicznego. Istnieją na przykład hipotezy, że to właśnie one przyniosły na Ziemię wodę.
Dodajmy, że nie tylko naukowcy z NASA chcą zbadać komety. Europejska misja Rosetta wystartowała w marcu ubiegłego roku. Jednak do komety (będzie to kometa Churyumov-Gerasimenko) dotrze dopiero za dziewięć lat. Wówczas do pracy przystąpi MUPUS – przyrząd skonstruowany w Centrum Badań Kosmicznych PAN. Jego zadaniem będzie przebicie się przez powierzchnię jądra komety i zbadanie jego wnętrza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Żebrowski