Doczekaliśmy się czasów, kiedy trzeba bronić Boga. Oczywiście nie w tym sensie, że Bóg bez pomocy człowieka mógłby sobie nie poradzić. Spokojnie, poradzi sobie
Gorzej z człowiekiem – bez Boga będzie wpadał w coraz większe kłopoty, w tym również finansowe. Tymczasem, jak w czasie pielgrzymki do Hiszpanii przekonywał Benedykt XVI, „tragedią jest to, że w Europie, zwłaszcza w XIX wieku, utrwaliło się przekonanie, że Bóg jest rywalem człowieka i wrogiem jego wolności” (więcej o pielgrzymce na str. 22–24).
Ostatecznie to właśnie z tego utrwalonego przekonania biorą się wypowiedzi typu: po co religia w szkole, krzyż nie może wisieć w miejscu publicznym, religia jest sprawą prywatną. Papież, jakby nie mogąc tego zrozumieć, pytał z wielkim zdziwieniem: „Jak to możliwe, że zapadła publiczna cisza wokół pierwszej i zasadniczej rzeczywistości życia ludzkiego?”.
Choć uważany przez wielu za wroga, Bóg – jak w przeboju Krystyny Prońko – jest lekiem na całe zło. Również na zło długu publicznego. W kwietniu tego roku zadłużenie skarbu naszego państwa wynosiło 644 mld zł. Nikt nie ma wątpliwości co do tego, iż dług należy jak najszybciej spłacić.
Ale bez perspektywy wiecznej, którą daje religia, będzie to trudne. Obecne pokolenie powie sobie: po co mamy się wysilać – oszczędzać, więcej pracować, później przechodzić na emeryturę, skoro mamy tylko jedno, krótkie życie. Żyjmy wygodnie, na kredyt. A dług zostawmy w spadku przyszłym pokoleniom.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk