Prawda zawsze wyjdzie na wierzch. Pozostaje pytanie, ile ofiar pochłonie fala kłamstw. Po każdej powodzi woda opadnie, ale zniszczenia zostaną.
Niekiedy fala manipulacji przybiera rozmiary tsunami. Tak było przy okazji aresztowania Marka P., pełnomocnika niektórych parafii i zakonów w sprawach przed Komisją Majątkową. Po pierwsze podniesiono larum, że od decyzji komisji nie ma odwołania. To prawda, decyzje komisji są ostateczne, bo tak stanowi prawo wydane już w wolnej Polsce, w 1990 r.
Jeżeli komuś to prawo się nie podoba, miał wystarczająco dużo czasu na jego zmianę. Po drugie każda decyzja o zwrocie zagrabionego mienia może być podjęta wyłącznie za zgodą obu stron, a więc kościelnej i rządowej. Bez aprobaty przedstawicieli rządu nie zapadłaby żadna z trzech tysięcy decyzji. Po trzecie to nie instytucje kościelne, zresztą również nie rządowe, wyceniają grunt przeznaczony jako mienie odszkodowawcze, ale niezależni rzeczoznawcy.
Tylko oni ponoszą pełną odpowiedzialność za wycenę. I po czwarte wreszcie, o czym nie wolno zapominać, Kościół próbuje odzyskać tylko to mienie, które zostało mu zrabowane z naruszeniem komunistycznego prawa. Władza ludowa najpierw dała sobie prawo do kradzieży, a potem grabiła więcej, łamiąc własne ustawy. Sceptycy powiedzą, że walka z fałszem jest równie beznadziejna jak prostowanie świńskiego ogona. Na całkowite wyprostowanie ogona nie liczymy, ale może chociaż ktoś nie da się porwać fali kłamstwa (więcej na str. 36–37).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny