Tytuł nie odnosi się przede wszystkim do sukcesu Adama Małysza, choć jego srebrny medal (piszę te słowa przed konkursem na wielkiej skoczni, z nadzieją na więcej) bardzo mnie ucieszył.
Wielkie zwycięstwo odnosi na naszych oczach ks. Jerzy Popiełuszko, jeszcze sługa Boży, a od 6 czerwca, kiedy odbędzie się beatyfikacja kapelana „Solidarności”, błogosławiony. Mordercy ks. Jerzego, wrzucając jego ciało do wody na tamie we Włocławku, uważali zapewne sprawę za zamkniętą. Stało się inaczej.
Pan Bóg nie pozwolił zapomnieć o swoim słudze. Sądzę, że nie do końca zdajemy sobie sprawę z wielkości ks. Jerzego. Postulator jego procesu beatyfikacyjnego, ks. prof. Tomasz Kaczmarek, stawia przyszłego błogosławionego w rzędzie takich postaci jak Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II, ojciec Pio.
Taka opinia nie powinna dziwić, wziąwszy pod uwagę liczbę pielgrzymów u grobu ks. Popiełuszki. Do tej pory zarejestrowano ich 18 mln. Można założyć, że niezapisanych było co najmniej dwa razy tyle. Do czyjego grobu przychodzi tylu ludzi? Po raz kolejny okazało się, że droga do chwały prowadzi przez krzyż.
Jeszcze jedna uwaga o krzyżu. Alcide de Gasperi, jeden z twórców zjednoczonej Europy, umierając, nie odrywał wzroku od krzyża. Powtarzał jedno słowo: Jezus. Jego córka mówiła potem, że rodzina i bliscy, którzy to widzieli, zrozumieli wtedy, iż z krzyża czerpał wszystko, czym żył (str. 26–27).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny