Wciąż wierzę, że uda nam się wreszcie poznać całą prawdę o śmierci mojego brata - powiedział PAP Radosław Majchrzak, brat zmarłego 40 lat temu w Poznaniu Piotra Majchrzaka, ofiary stanu wojennego.
Uczeń poznańskiego technikum Piotr Majchrzak (1963-1982) zmarł 18 maja 1982 r. Według relacji rodziny został wylegitymowany, zaatakowany i pobity przez funkcjonariuszy ZOMO w centrum miasta 11 maja 1982 r.; zmarł w szpitalu, nie odzyskując przytomności. Rodzina Piotra przez lata bezskutecznie walczyła o poznanie prawdy i o sprawiedliwość; śmierć 19-latka do dziś nie została wyjaśniona, nie ukarano też sprawców.
Radosław Majchrzak, brat Piotra powiedział PAP, że cały czas bardzo dobrze pamięta tamte dramatyczne, majowe dni 1982 roku. Relacjonując je, mimo upływu lat, nie jest w stanie ukryć emocji. "Pamiętam dokładnie, jak mój brat był ubrany, co do słowa pamiętam naszą ostatnią rozmowę. Właśnie wróciłem ze szkoły, powiedziałem Piotrowi, że mama będzie dziś w domu później, bo ma wywiadówkę w moim liceum. Piotr powiedział, że w takim razie wychodzi, że umówił się z dziewczyną. Rodzice bardzo się niepokoili, gdy wieczorem nie wracał do domu. Już wcześniej zdarzyło się, że trafił do aresztu zatrzymany, gdy wracał jeszcze przed godziną milicyjną" - powiedział PAP Radosław Majchrzak.
Wychodzący z domu 19-latek miał w ubranie wpięty opornik - symbol sprzeciwu wobec komunistycznej władzy. O tym, że Piotr leży w szpitalu rodzina dowiedziała się z telegramu. "Przyszli do nas smutni panowie, powiedzieli, że Piotr został pobity na Starym Rynku przez bandziorów. Rodzice w to nie uwierzyli. Pojechali do szpitala, gdy po powrocie stanęli w drzwiach, od razu wiedziałem, że jest źle: Piotr był nieprzytomny, wyglądał tragicznie. Zaczęliśmy ustalać, co się stało. Okazało się, że to nie był Stary Rynek, tylko okolice kościoła przy ul. Fredry, że był kontrolowany przez czterech zomowców i że został przez nich skatowany" - powiedział Radosław Majchrzak.
Następne dni rodzina spędziła na modlitwie o życie Piotra, także na wizytach u jasnowidzów. "Jeden taki, w Nekli powiedział, że będzie ciężko, ale Piotr przeżyje. Żyliśmy tą nadzieją. Codziennie próbowaliśmy się też dostać do szpitala - budynek był pilnowany przez służby, zawsze się jakoś udawało wejść. Widok Piotra na szpitalnym łóżku zostanie ze mną na zawsze" - powiedział PAP Majchrzak.
Informacja o śmierci Piotra była wstrząsem dla całej rodziny. "Na krótko życie skończyło się dla nas wszystkich" - przyznał brat zmarłego.
"To jest niewyobrażalna sytuacja, że zdrowy, sprawny fizycznie, uprawiający sporty walki 19-latek umiera skatowany przez bandytów. Przyszło do nas dwóch gości, powiedzieli, że jeśli będziemy nagłaśniać sprawę - o Piotra pytała Wolna Europa, prasa podziemna, Solidarność Walcząca - zginie mąż i drugi syn. W tamtym czasie zostałem kilkakrotnie pobity" - dodał.
Radosław Majchrzak przyznał, że niewiele pamięta z pogrzebu brata.
"Trumny nie wolno było otwierać. Przyjechała cała rodzina, mnóstwo przyjaciół, koledzy ze szkoły Piotra, z jego klubu karate, z mojej szkoły - osób było bardzo dużo. W którymś momencie brat mojej mamy nie wytrzymał, odepchnął ludzi stojących przy trumnie i ją otworzył. Wtedy straciłem panowanie nad sobą, zacząłem wykrzykiwać różne rzeczy. Gdy skończył się pogrzeb, dla nas zaczęły się represje" - powiedział.
Brat Piotra zaczął mieć trudności w szkole. "Usłyszałem, że jestem nieukiem, imbecylem, zostawiono mnie w tej samej klasie. Mama przeniosła mnie do innego liceum, tam zostałem zawieszony w prawach ucznia, ostatecznie skończyłem wieczorówkę. Po kolejnym pobiciu, po pierwszym roku studiów, wyjechałem do Niemiec; ze swoją rodziną wróciłem na stałe do Polski w 1992 roku" - powiedział.
Jak podkreślił, od samego początku śledztwo w sprawie śmierci Piotra było sterowane. "Ewentualni świadkowie byli zastraszani. Kilka osób zmarło w dziwnych okolicznościach. Docieraliśmy do ludzi, którzy mogli znać prawdę - oni bali się mówić oficjalnie, pod nazwiskiem. Zomowcy, który uczestniczyli w tamtej akcji zostali nagrodzeni, wysłani na wczasy. Choć zmieniły się czasy, sprawy nie wyjaśniono. Kiedy po latach rodzice, chcąc, by sprawa wróciła na wokandę, by cokolwiek wyjaśnić, pozwali Skarb Państwa usłyszeli, że jesteśmy zachłanni, że chcemy pieniędzy za to, że Piotr został zabity" - dodał.
W kwietniu 2013 r. SN orzekł, że nie znaleziono dowodów, które w sposób jednoznaczny świadczyłyby o odpowiedzialności funkcjonariuszy ZOMO za śmierć Piotra Majchrzaka.
W 2014 roku dr Agnieszka Łuczak z poznańskiego oddziału IPN mówiła PAP, że sprawa Majchrzaka wymyka się obowiązującemu w Polsce prawu.
"Aby uzyskać zadośćuczynienie lub status ofiary zbrodni komunistycznej, trzeba wykazać związek represji z działalnością polityczną. A zatem trzeba dodatkowo udowodnić, że pobicie Piotra przez ZOMO miało na przykład związek z wpiętym w ubranie opornikiem. Na to zaś nie ma żadnych dowodów" - wyjaśniała.
Radosław Majchrzak powiedział, że nie jest w stanie pogodzić się z tym, że dotąd nie ustalono prawdy o śmierci jego brata.
"Według sądów Piotr został uznany za ofiarę stanu wojennego, ale sprawców nie wykryto, nie ma ich. Może zabił się sam, przewrócił i rozbił sobie głowę? Nasza zmarła w ubiegłym roku mama prosiła, by pochować ją razem z Piotrem. Przeprowadziliśmy ekshumację - na czaszce widać ślady pęknięcia, dziury po uderzeniu pałką. Taką mieliśmy władzę, takich mieliśmy morderców w mundurach" - powiedział.
"Nadzieja na wyjaśnienie tajemnicy śmierci Piotra była tym, co trzymało nas przy życiu przez tyle lat. Ja po tych 40 latach jeszcze wierzę. Ludzie się zmieniają - może któryś z tych zomowców na łożu śmierci powie wreszcie jak było. Nazwiska tych czterech znamy, gdzieś żyją, mają rodziny, może wstydzą się tego, co zrobili. Mogę to zrozumieć jako człowiek, nie mogę pojąć jako brat Piotra" - dodał Radosław Majchrzak.
Piotra Majchrzaka upamiętnia kamień znajdujący się przy kościele Najświętszego Zbawiciela - tam, gdzie miał zostać pobity przez ZOMO.
Matka Piotra, Teresa Majchrzak ubolewała w 2019 roku w rozmowie z PAP, że o kolejnych rocznicach śmierci jej syna pamięta w Poznaniu coraz mniej osób. "Był taki czas, że poznaniacy pamiętali o rocznicy śmierci Piotra - od kilku lat ta pamięć słabnie. Staram się jednak, by młodzi ludzie znali historię syna" - mówiła.
W Poznaniu, w pobliżu Cmentarza Zasłużonych Wielkopolan i pomnika Armii Poznań od kilku lat istnieje też zaułek Piotra Majchrzaka. Na tabliczce upamiętniającej 19-latka napisano, że został śmiertelnie pobity przez funkcjonariuszy ZOMO w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.
"Funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej od początku utrudniali prowadzenie dochodzenia i wyjaśnienie okoliczności zdarzenia. Prowadzone w czasach PRL postępowania prokuratorskie zostały umorzone, a prokuratura i sądy wolnej Polski uznały, że śmierć Piotra Majchrzaka mogła nastąpić w wyniku pobicia przez funkcjonariuszy ZOMO" - napisano.
W środę w Muzeum Powstania Poznańskiego - Czerwiec 1956 otwarta zostanie wystawa "Czekając na prawdę Piotr Majchrzak 1963-1982". Wernisaż poprzedzi złożenie kwiatów przy kamieniu upamiętniającym tragiczną śmierć Majchrzaka oraz msza św. w jego intencji.