Prawie cały gaz pochodzi tam z Gazpromu, a prąd z rosyjskiej elektrowni znajdującej się w Naddniestrzu. W regionie tym stacjonują rosyjscy żołnierze, a jego własna armia jest porównywalna z siłami Mołdawii.
O Mołdawii zrobiło się głośno, gdy po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej przyjęła 100 tys. uchodźców. Dla kraju zamieszkanego przez 2,6 mln ludzi, w dodatku będącego obok Albanii jednym z najbiedniejszych państw Europy, był to ogromny wysiłek. Wkrótce potem do niepokojącej sytuacji doszło w Naddniestrzu, regionie, którego mołdawski rząd nie kontroluje od lat 90. XX w. Tajemnicze eksplozje zniszczyły stare anteny radiowe, przez które przesyłano do Naddniestrza sygnał rosyjskich rozgłośni. Władze w Kiszyniowie uznały, że to prowokacja, mająca wciągnąć kraj w wojnę z Rosją. Mołdawia nie miałaby w niej zbyt wielu atutów. Jej wojsko liczy ok. 6 tys. osób, a jego roczny budżet to niespełna 30 mln dol. Podobnymi siłami dysponuje samo Naddniestrze, zaś rosyjskie siły w tym regionie liczą 1,5 tys. żołnierzy. W miejscowości Cobasna niedaleko ukraińskiej granicy znajduje się posowiecki magazyn amunicji mieszczący ok. 20 ton pocisków. Ewentualna eksplozja mogłaby mieć niszczycielskie skutki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor