Zaznacza jednak, że powołaniem ludzi wierzących jest zachowywać nadzieję wbrew nadziei. "Wiemy bowiem, że Bóg istnieje i zainterweniuje, jak tylko my zrobimy to, co do nas należy" - mówi abp Visvaldas Kulbokas.
Przyznaje on, że tym, co dziś na Ukrainie może dodawać otuchy, jest właśnie postawa ludzi wierzących, zwierzchników różnych wyznań należących do krajowej Rady Kościołów i Organizacji Religijnych, którzy zachowują zgodność opinii względem rosyjskiej inwazji. Jest to ważny wzór jedności i dialogu, duchowa, pozytywna broń, która pokazuje nam, że cała ludzkość powinna się zjednoczyć przeciw wojnie.
Przeczytaj też: Kard. Parolin i dyplomaci modlili się o pokój w Ukrainie
Pochodzący z Litwy papieski dyplomata podkreśla, że na wojnie nie ma zwycięstwa. Co bowiem oznacza zwycięstwo, jeśli jest kilkadziesiąt tysięcy zabitych? Dlatego wojnę trzeba zatrzymać. Abp Kulbokas przypomina, że nie leży to w mocy dyplomacji watykańskiej. Nie dysponuje ona potencjałem politycznym i militarnym wielkich mocarstw. Jesteśmy ludźmi Kościoła. Naszym zadaniem jest perswazja moralna, która ma wiele różnych odcieni i oczywiście musi pozostać poufna. Pozostajemy obecni i przypominamy o tym, co istotne, na przekór powierzchownym kalkulacjom – dodaje papieski przedstawiciel w wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera".
SYTUACJA NA UKRAINIE: Relacjonujemy na bieżąco
Krzysztof Bronk