Andreas zawstydzony Bożą szczodrością, usiłuje walczyć z własnymi słabościami.
Po filmie „Drzewie na saboty”, który niedawno polecałem w tym miejscu, reżyser zamilkł na kilka lat. Wrócił w wielkim stylu. Jego dwa kolejne filmy – „Niech żyje czcigodna pani!” z 1987 roku i nakręcona rok później „Legenda o świętym pijaku” – odniosły wielki sukces na festiwalu w Wenecji, gdzie pierwszy zdobył Srebrne, a drugi Złote Lwy.
Bohaterem „Legendy…” jest Andreas Kartak, śląski górnik, który przyjechał do Francji w poszukiwaniu pracy został bezdomnym. Pije i śpi pod mostem, wiedzie życie kloszarda, nie ma nadziei na odmianę losu. Niespodziewanie tajemniczy mężczyzna obdarowuje go pewną sumą pieniędzy. Andreas obiecuje, że zwróci je jako ofiarę w kościele pod figurą św. Teresy z Lisieux.
Mimo dobrych chęci i nieustannie doświadczanej łaski, bo przepijane przez niego pieniądze ciągle się odnajdują, bohaterowi wciąż coś przeszkadza w spełnieniu obietnicy. Skąd my to znamy?
Andreas zawstydzony Bożą szczodrością, usiłuje walczyć z własnymi słabościami. Ten rozgrywający się w Paryżu, zrealizowany prostymi film można potraktować jako parabolę losu człowieka pełnego słabości i upadków, który może doświadczyć odkupienia dzięki interwencji Bożej łaski. W filmie zagrali aktorzy zawodowi, z Rutgerem Hauerem w roli tytułowego pijaczyny.
Edward Kabiesz