My, Polacy, umiemy być miłosierni – nie tylko w sytuacjach ekstremalnych.
Rozmawiałam ze Stanisławą Wojdyńską z Wadowic, pielęgniarką z 50-letnim stażem i pełną pasji działaczką społeczną. Z ulgą w głosie przyznała, że udało się zorganizować dla uchodźców wojennych darmową wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ot, po prostu jeszcze jeden gest miłosierdzia wobec Ukraińców, gdyby nie fakt, że wypożyczalnia ta funkcjonuje w założonym przez Wojdyńską Domu Pielęgnacyjnym dla ludzi chorych, niepełnosprawnych i ofiar wypadków drogowych. Ośrodek ten działa natomiast w ramach Stowarzyszenia im. dr. Edmunda Wojtyły w Wadowicach. To właśnie była „szaleńcza” idea pani Stanisławy. Polegając na wolontariuszach „kierujących się odruchem miłosierdzia” pragnęła kultywować pamięć o bracie Jana Pawła II, który poświęcił się dla chorych aż do oddania życia dla nich. Naśladować go przez bezinteresowną opiekę nad chorymi oraz tworzyć w ten sposób żywy pomnik Edmunda. Wojdyńska nie na miała na ten cel żadnych środków finansowych. Liczyła na ludzką hojność i zaangażowanie wolontariuszy. Udało się. Przekonała władze miasta, żeby udostępniły jej zapuszczony budynek po szkole specjalnej. Rozbudowała go i wyremontowała – ponownie – dzięki wsparciu darczyńców, społecznej pracy ludzi dobrej woli oraz pomocy… więźniów z Zakładu Karnego w Wadowicach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Milena Kindziuk