W encyklice Spe salvi Benedykt XVI, cytując św. Bernarda z Clairvaux, napisał: „Bóg nie może cierpieć, ale może współcierpieć”. Co znaczą te słowa w kontekście tajemnicy Wielkiego Tygodnia? Co znaczą one dla ludzi, którzy dziś doznają bólu? Co znaczą one dla ofiar wojny?
13.04.2022 13:27 GOSC.PL
Teologia naturalna wśród przymiotów Boga wymienia przymiot, który oddano za pomocą łacińskiego słowa „impassibilitas”, przetłumaczonego na polski jako „niecierpiętliwość”. Oznacza ono, że Bóg nie podlega żadnemu oddziaływaniu ze strony stworzenia, a tym samym nie doznaje żadnych uczuć, w tym cierpienia. Bóg, będąc absolutnie doskonałym, jest wolny od jakiegokolwiek zła, braku, napięcia, nieszczęścia.
Niecierpiętliwość Boga nie jest sprzeczna z Jego miłością. Przeciwnie, tylko ktoś w pełni szczęśliwy może w pełni kochać. Gdyby Bóg był ogarnięty przez cierpienie, nie mógłby doskonale stwarzać, zbawiać, uzdrawiać i wzmacniać. Bóg dlatego skutecznie pomaga, leczy i wspiera, ponieważ sam w sobie jest potężną i szczęśliwą miłością. Tę niezmienną i doskonałą miłość odbieramy, w zależności od naszej sytuacji, jako współczucie, gniew, smutek lub radość.
Najpełniejszym wyrazem Bożej miłości – tak niezwykłym, że poznawanym tylko przez wiarę – jest Wcielenie, które kulminuje w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Syna Bożego. We Wcieleniu Syn Boży przyjął ludzką naturę. Znaczy to, że do jedności swego osobowego życia wprowadził człowieczeństwo. Kilka miesięcy temu śpiewaliśmy: „ma granice Nieskończony”. Wyrażaliśmy przez to tajemnicę, że w jedności bytu Syna Bożego mieszka zarazem bóstwo z przymiotem nieskończoności, jak i człowieczeństwo z przymiotem ograniczenia. Dziś w pieśniach wielkopostnych wyrażamy prawdę, którą kolęda oddawała słowami: „wzgardzony Okryty chwałą”, „śmiertelny Król nad wiekami”. Słowa te mówią, że Bóg w Jezusie Chrystusie – Król chwały – przyjął człowieczeństwo do końca, z najgorszymi jego konsekwencjami, takimi jak pogarda oprawców, cierpienie i śmierć.
Mówiąc o męce Syna Bożego, należy pamiętać, że – jak mówi teolog o. Mateusz Przanowski OP – „Chrystus prawdziwie cierpiał na krzyżu w swojej ludzkiej naturze, nie powoduje to jednak, że cierpiała Jego boska natura. Cierpiał podmiot dwóch natur w swojej ludzkiej naturze”. Cierpienie Chrystusa było Jego realnym cierpieniem. Więcej, w cierpieniu tym spadło na Chrystusa całe zło świata – to, które widzimy i to, którego nie widzimy. Z drugiej jednak strony w ciepiącym Chrystusie cały czas świeciło (choć zasłonięte) światło Jego boskiej niecierpiętliwej natury. Jak mówi św. Tomasz z Akwinu, „Syn Boży uniżył (ogołocił) samego siebie nie w ten sposób, że pozbawił się wzniosłości formy Boga, lecz że przyjął małość ludzkiej natury”. Dzięki temu Bóg w Chrystusie współcierpi z każdym nieszczęśliwym człowiekiem, a zarazem swoją absolutną mocą i szczęśliwością przemienia to cierpienie w radość i chwałę. Bóg w ludzkim cierpieniu swego Syna niejako ogarnia i uzdrawia całe cierpienie ludzkości. Ta wyzwoleńcza moc Boga bywa dla nas zakryta, tak jak bóstwo Chrystusa zostało ukryte na krzyżu. Po trzech dniach zostało ono jednak odsłonięte w Zmartwychwstaniu, którego promienie docierają do nas w znakach Liturgii i w wydarzeniach budujących wiarę.
Wielki Tydzień to czas kontemplacji tajemnicy Chrystusa – w Jego człowieczeństwie i w Jego bóstwie, w śmiertelnej męce i w zmartwychwstaniu, w uniżeniu i w wywyższeniu, w cierpieniu i w chwale. Wielki Tydzień to także czas kontemplacji życia ludzkiego – w jego teraźniejszości i w jego przyszłości. W teraźniejszości, którą dotyka zło, cierpienie, nieszczęście, w tym wszelka potworność wojny. I w przyszłości chwały, do której jesteśmy powołani. A dobra przyszłość – zarówno ta ostateczna, jak i ta doczesna – jest możliwa, ponieważ, jak pisze Benedykt XVI, „w każde cierpienie ludzkie wszedł Ktoś, kto je z nami dzieli i znosi; stąd w każdym cierpieniu jest odtąd obecne con-solatio, pocieszenie przez współcierpiącą miłość Boga, i tak wschodzi gwiazda nadziei.”
Jacek Wojtysiak