Wina jest w istocie raną na żywej relacji osobowej i jako taka dopiero jest naprawdę odczuwana. To jest źródło poczucia winy. Kiedy wina zostaje zrozumiana jedynie na poziomie przekroczenia prawa, zasady, to jest odcięta od swojego źródła i można nią manipulować.
Wina moralna
Dla nas kluczowe znaczenie ma jednak wina moralna. Pojawia się jako obciążenie za czyn moralnie zły. Rodzi się w sumieniu, które „mówi” nam, co jest dobre a co złe. Klasycznie mówi się, że sumienie jest osądem rozumu praktycznego, który określa, że dany czyn jest dobry albo zły. Pojawia się jednak problem, gdyż w naszym wnętrzu występuje szereg innych głosów podszywających się pod sumienie, które jednak sumieniem nie są. Struktura superego odkryta przez psychoanalizę, jest przykładem przeciwieństwa sumienia. Różnice poznaje się tu po owocach. Gdy zadziała superego i człowiek go posłucha, wówczas czuje się niekomfortowo, jest zgnębiony. Gdy posłucha sumienia, czuje się wolny i zrealizowany. Sumienie w istocie jest całkowicie przeciwne do superego. Kompleksy i różnorakie natręctwa i nerwice to także różne czynniki paraliżujące człowieka od wewnątrz przy różnych działaniach. Kwestia sumienia nie jest zatem oczywista, zarazem istnieje zasadniczy problem z myleniem sumienia i superego.
Wina a grzech
Kolejnym zagadnieniem jest to, na ile można utożsamiać winę z grzechem. Wina, która pojawia się w kontekście moralności i etyki, jest pojęciem uniwersalnym. Z kolei grzech ma wymiar religijny, jest winą wobec Boga. W przestrzeni myślenia niewierzącego, ateisty, agnostyka grzechu nie ma, bo w konsekwencji niewiary w Boga nie uznaje on także istnienia grzechu. Dla wierzących wina i grzech to praktycznie to samo. Przykład syna marnotrawnego Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie (Łk 15, 21). Porządkiem właściwym u człowieka religijnego jest podwójny wymiar grzechu w relacji do Boga i do drugiego człowieka. Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25, 40) – te słowa Pana Jezusa wyrażają transcendentną relację winy – każda wina wobec człowieka w istocie odnosi się do Boga.
Rozmiar winy
Wielkość winy zależy od stopnia świadomości i wolności popełnianego czynu. Człowiek w pełni wolny i świadomy w podejmowaniu decyzji ponosi pełnię winy. Natomiast możliwa jest sytuacja, gdy grzech ciężki, śmiertelny dokonywany jest bez wolności czy świadomości i wówczas wina moralna może zostać niemalże sprowadzona do zera. Są czyny takie, że nawet kiedy ktoś kogoś zabija, nie ma winy (np. wypadek samochodowy – śmiertelne potrącenie popełniającego samobójstwo – obiektywne spowodowanie śmierci człowieka, ale całkowicie bez winy kierowcy). Ponadto niezależnie od winy moralnej jest jeszcze coś na kształt winy metafizycznej – stało się zło i ja byłem uczestnikiem tego zła, spowodowałem to zło przez swoje działanie. Moralnie rzecz biorąc człowiek jest zatem niewinny, ale ma poczucie winy. To jest związane z tym, że żyjemy w rzeczywistości, w której pewne zdarzenia zachodzą niezależnie od nas, a my w jakiś sposób uczestniczymy w tym. Samo zaś uczestnictwo w złu, nawet gdy jesteśmy jego ofiarami, powoduje swoiste obciążenie. Szczególnie widoczne to jest w przypadkach zgwałcenia, gdy kobieta będąc całkowicie niewinną ofiarą, czuje się winna. Istnieje poczucie zbrudzenia złem, którego się doświadcza albo się w ogóle w nim uczestniczy.
Dodatkowo, np. w przypadku grzechów cudzołóstwa, grzechów seksualnych, często było i nieraz nadal jest tak, że to kobietę obciąża się winą. Klasyczny przykład w 8. rozdziale Ewangelii wg. św. Jana – kobieta cudzołożna, przyprowadzona jest do Jezusa sama bez mężczyzny, z którym cudzołożyła, podczas gdy Księga Powtórzonego Prawa mówiła o konieczności ukarania obydwojga cudzołożników. Są zatem takie konwencje w tradycji, w kulturze, że przy grzechu seksualnym zawsze kobieta była winna.
Dochodzi również problem całych struktur grzechu w społeczeństwie. Chociażby takie ustawienie systemu podatkowego, że człowiek prowadzący jakąkolwiek działalność gospodarczą jest na granicy wytrzymałości finansowej i jest zmuszony do oszukiwania Urzędu Skarbowego, bo inaczej nie da się prowadzić biznesu. Problem winy leży wówczas często po stronie państwa i przepisów prawa, a nie owego przedsiębiorcy. Podobny problem w dziedzinie medycyny, gdzie system ogranicza działanie lekarza z uwagi na biurokrację, budżet itp. Są to sytuacje wręcz chore, które wynikają ze złych przepisów. Ponadto są całe środowiska, gdzie zło jest nazwane dobrem, a dobro złem. I gdy człowiek jest w takich strukturach jego wina jest w tym wypadku ograniczona, ale nie wyłączona. Zawsze bowiem można sprzeciwić się choremu układowi (np. żołnierz Wermachtu, który w czasie wojny odmawia wykonania zbrodniczego rozkazu, pomimo grożących konsekwencji w postaci śmieci, które ostatecznie ponosi). To czasami wymaga heroizmu, a czasami normalnej odwagi cywilnej.
Problem zaniku poczucia winy
Nakłada się na to problem zaniku poczucia winy we współczesnym społeczeństwie. Przejawia się to na różnym poziomie. Generalnie jest to taka postoświeceniowa filozofia zaczynająca się od J.J. Rousseau, który mówił, że człowiek rodzi się jako „pusta tablica” i co społeczeństwo na tym zapisze (poprzez wychowanie itp.), taki człowiek będzie. Koncepcję tę podjęli komuniści i stworzyli filozofię kształcenia człowieka komunistycznego, żyjącego w komunie i szczęśliwego, itp. Efekty praktyczne takiego eksperymentu są widoczne w przypadku Korei Północnej czy na Kubie (w innym nieco wymiarze). Zachodzi tu jednak fundamentalny błąd zapomnienia o grzechu pierworodnym – tajemnicy nieprawości – co prowadzi do najgorszych zbrodni. Komunizm dopuścił się najgorszych zbrodni w historii ludzkości właśnie w konsekwencji owego zapomnienia, negacji prawdy o tajemnicy nieprawości w nas. Zapomnienia o tym, że w każdym człowieku jest skłonność do zła. Jak się o tym zapomni i wyeliminuje poczucie winy, to ma to tragiczne skutki dla społeczeństwa. Proces ten zaobserwować można także w naszej cywilizacji.
Oczywiście brak poczucia winy jest pewnym komfortem. Są nawet szkoły w psychologii, które sugerują leczenie z poczucia winy. Cokolwiek by człowiek nie zrobił, jest niewinny. Poczucie to w wymiarze psychologicznym leczy się w sposób podobny do farmakologicznego leczenia bólu. Należy psychologicznie rozwiązać problem winy i człowiek ma się czuć komfortowo. Do tego dochodzi problem koncepcji, że poczucie winy i wstydu są odczuciami „najmniej energetycznymi”, zbliżonymi do stanu śmierci, toteż należy od nich uciekać i w żadnym razie nie wchodzić w nie. Lepiej być agresywnym i złym. Dodatkowo od oświecenia dominuje w Europie podejście demiurgiczne – człowiek sam określa, co jest dobre, co złe. Niejako sam siebie wymyśla, jaki ma być. Prowadzi to do tragedii, bo w rzeczywistości człowiekiem rządzą ścisłe prawa, jak prawa w przyrodzie. Jeśli człowiek je przekracza, to nieodzownie ma to fatalne konsekwencje w życiu. Tutaj kreuje się człowieka na wolnego, takiego który może robić, co chce. Jedyną granicą jest wolność drugiego człowieka, przy czym zależy to jeszcze od wielu innych rzeczy.
Drogą do takiego właśnie podejścia jest powiązanie winy z przekroczeniem przepisu. Mianowicie, przepisy nawet w sensie moralnym można modelować wedle swego widzimisię. Natomiast tak naprawdę wina pojawia się w relacji z drugim człowiekiem, w spotkaniu. Tymczasem, kiedy jest ona powiązana z przekroczeniem prawa, które ma wartość intelektualną, pojęciową, to z tym pojęciem, z tą koncepcją, ideą można zawsze polemizować i wybierać inną. Tymczasem autentyczna wina jest związana z tym, co jest naprawdę, z żywym i niepodważalnym doświadczeniem, jakim jest samo nasze życie i spotkanie z drugim człowiekiem. Prawdziwe poczucie winy pojawia się w żywej relacji.
Czytaj dalej na następnej stronie
Włodzimierz Zatorski OSB