„Co do przyszłości Rosji mogę powiedzieć tylko, że trzeba mieć nadzieję wbrew wszelkiej nadziei. Dziś nic nie wskazuje na to, że coś może się pozytywnie zmienić. Jestem więc pesymistą, ale jako chrześcijanin jestem pesymistą mającym nadzieję. Duch Święty działa wszędzie, a Pan Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro z każdego zła. Towarzyszy mi nadzieja w sferze metafizycznej, natomiast brakuje mi nadziei w sferze racjonalnej, a także politycznej” – mówi KAI Wiktor Chrul, naukowiec i dziennikarz z Moskwy, który się obawia, że żelazna kurtyna znowu spadnie i podzieli świat.
Marcin Przeciszewski, Krzysztof Tomasik (KAI): Czy spodziewałeś się, że 24 lutego obudzisz się w innym świecie?
Wiktor Chrul: Absolutnie nie, pomimo, że jestem już doświadczonym dziennikarzem, a także naukowcem. Był to absolutny szok. Byłem pewien, że jest to tylko prężenie muskułów przez władze rosyjskie, aby zastraszyć świat i jak zwykle na tym wygrać. A konkretnie, że chodzi o zgodę Zachodu na trwałe wchłonięcie republik donieckiej i ługańskiej.
Ale nikt sobie nie wyobrażał, że będzie to wojna przeciwko niepodległej Ukrainie, mająca na celu ponowną jej inkorporację do Rosji, słowem wojna jakiej świat nie widział w Europie od czasu II wojny światowej. Nikt z moich znajomych z kręgu moskiewskiej inteligencji tego sobie nie wyobrażał.
To było pierwsze totalne zaskoczenie, jakie przeżyłem. A drugie równie silne zaskoczenie wiąże się wiąże się z reakcję Europy i całego świata Zachodu. Wojna spowodowała, że Zachód się obudził, wprowadzono szybkie sankcje ekonomiczne. Także prezydent Biden zajął bardzo ostre stanowisko, pomimo, że jest demokratą, a demokraci zawsze byli dość łagodni wobec Rosji. To dowód na to, że zaledwie w ciągu kilku dni ten świat mocno się zmienił.
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]
Na czym ta zmiana polega?
Tradycją polityki świata Zachodu od czasów zakończenia zimnej wojny było nieustanne ustępowanie na rzecz Rosji. Elity polityczne Zachodu bardzo obawiały się Rosji i były skłonne we wszystkim jej ustępować. Owszem, po zajęciu Krymu i okręgów donieckiego i ługańskiego, nastąpiły jakieś symboliczne sankcje, ale szybko o nich zapomniano.
Wynikało to z naiwnej wiary, że Putina uda się „ucywilizować”, a Rosja powiązana z Zachodem przez liczne relacje ekonomiczne, przestanie być niebezpieczna.
Złodzieje i mordercy też często sprawiają wrażenie „cywilizowanych”. Przywódcom Zachodu wydawało się, że tworząc sieć wspólnych interesów ekonomicznych, uda się Rosję odciągnąć od imperialnych planów, polegających na odnowieniu wpływów Rosji w świecie, na wzór tych, jakie były za czasów Związku Sowieckiego. Nad tym właśnie pracowała propaganda rosyjska, która kierowana była też do świata Zachodu. Realizowane to było przez bardzo kosztowny projekt „Russia today” czy profesjonalnego serwisu informacyjnego, nakierowanego na elity i narody zachodniej Europy. Do pracy tam zostali kupieni bardzo dobrzy dziennikarze i prezenterzy z USA, Wielkiej Brytanii i innych zachodnich krajów. Dzięki temu „Russia today” mogła konkurować z najlepszymi serwisami informacyjnymi i w ten sposób być skuteczna. Dotyczy to również innych wielu liderów opinii na Zachodzie, którzy w taki czy inny sposób zostali skorumpowani.
Twoim zdaniem jaki jest obecny plan Putina?
Nikt dziś nie jest w stanie tego przewidzieć. Całkiem niedawno Putin zachwycał się rosyjskim filozofem, zmarłym w 1954 r. na emigracji Władymirem Ilinem. Był to człowiek, którego pisma zaczęły być wydawane w Rosji po upadku Związku Sowieckiego, w okresie rządów Jecyna. Iljin nawołuje do budowy nowej »rosyjskiej idei«. Jest on zwolennikiem „demokratycznej dyktatury”, nieopartej na poparciu arytmetycznej większości, ale na „demokracji jakości, odpowiedzialności i służby”. Bardzo mocno podkreśla też potrzebę „nowej idei religijnej u źródła i narodowej w znaczeniu duchowym”. I tym właśnie filozofem Putin zainteresował się w pierwszym okresie swych rządów. Rola Putina polegała na tym, że przychodząc po okresie „Jelcynowskiej smuty”, czyli tęsknoty za dawną utraconą świetnością, przywróci Rosjanom godność, sprawi, że świat zewnętrzny znów się będzie Rosji bał, a sama Rosja „wstanie z kolan”. W części to mu się udało.
Dziś plan władz Rosji, na ile to można sobie wyobrazić obserwując logikę wydarzeń politycznych, to odbudowa strefy wpływów Rosji w Europie, analogicznych, jakie miały miejsce za czasów Związku Sowieckiego oraz stworzenia na tym terenie „strefy bezpieczeństwa”, poprzez nie pozwolenie na stacjonowanie tam regularnych sił NATO.
A jak od wewnątrz można scharakteryzować system budowany przez Putina?
Dziś w Rosji mamy rodzaj odrodzonego totalitaryzmu, który coraz bardziej ogranicza swobody obywatelskie, co ludziom myślącym samodzielnie coraz bardziej odbiera nadzieję. Nie ma już ani konkurencji w polityce, ani wolności mediów, ani wolności słowa. Za mówienie, że jest wojna można zostać skazanym na 15 lata więzienia. Coraz bardziej ograniczana jest też autonomia świata nauki, a w szczególności dotyczy to nauk humanistycznych. Krótko mówiąc, jeśli chcesz jakoś żyć w dzisiejszej Rosji, musisz skapitulować, wyrzec się własnych poglądów oraz wyznawanego świata wartości, stać się całkowicie lojalnym wobec władzy. Ponadto, całe społeczeństwo poddawane jest zmasowanej propagandzie i okazuje się, że jest ona bardzo skuteczna.
Jak to możliwe w epoce łatwości podróżowania, rozwoju internetu i mediów społecznościowych? Uważa się, że rozwój tych środków komunikacji tworzy skuteczną zaporę wobec jednostronnego przekazu: władza – społeczeństwo, charakterystycznego dla ustrojów totalitarnych.
Problem w tym, że większość społeczeństwa rosyjskiego zwyczajnie potrafi poruszać się w świecie nowych technologii, ale nie chce szukać innych źródeł informacji. 69 proc. społeczeństwa nie posiada nawet paszportu, nie podróżuje więc za granicę i nie zna innych krajów, nie ma okazji spotkać się z innym systemem myślenia. A istniejące dotąd w internecie portale reprezentujące inny punkt widzenia zostały teraz zablokowane. Zatem przeciętny Rosjanin jest poddawany totalnemu praniu mózgu przez propagandę. Procent ludzi, którzy korzystają z innych źródeł informacji тnadal jest niewysoki. I dlatego Putin zwycięża w kolejnych wyborach. Posiada on więc niestety także legitymację demokratyczną. Społeczeństwo rosyjskie składa się dziś z ok. 70 proc. popierających politykę Putina, ok. 20 proc. będących w opozycji i ok. 10 proc. wahających się.