Chroniąc każde “life”

W obliczu wojny nie należy rezygnować z działań prolife. Ale nie można zapomnieć o empatii.

W centrum kadru pojawia się noga. Kończy się gdzieś na wysokości łydki. Kamera powoli obraca się i pokazuje starszego człowieka, którego kolano owinięte jest zakrwawioną szmatą. Poniżej kolana nie ma już nic.

Takich obrazków od 21 dni oglądamy dziesiątki. O ile media starają się chronić co bardziej wrażliwych użytkowników, internet jest bezwzględny – naprawdę trudno śledzić doniesienia wojenne i nie natknąć się na obrazy porozrywanych ludzkich ciał.

Dla nas – obserwatorów wojny zza ekranów komputerów czy telefonów – to jednak ciągle tylko cyfrowe obrazy. Dla uchodźców z Ukrainy jeszcze przed kilkoma dniami to była straszliwa rzeczywistość. Wielu z nich przybywa w stanie głębokiego szoku, a rzeczy, które widzieli i wydarzenia, których byli świadkami, zostaną w ich pamięci na zawsze. Tym bardziej, że bohaterami drastycznych scen często byli nie anonimowi, odlegli ludzie, ale ich najbliżsi – członkowie rodzin, przyjaciele… 

Wśród uchodźców uciekających z ogarniętej wojną Ukrainy nie brakuje także kobiet w ciąży. I to do nich skierowana jest najnowsza “kampania pomocowa” Fundacji Życie i Rodzina. Na ulotkach, które mają trafiać w ich ręce, centralne miejsce zajmuje duża fotografia dziecka – ofiary aborcji. Dziecka leżącego we krwi, z oderwanymi kończynami i rozwleczonymi wnętrznościami. Obraz poraża swoim naturalizmem nawet mniej wrażliwych obserwatorów. 

Kampania jest odpowiedzią na inicjatywę ruchów proaborcyjnych, informującą Ukrainki, w jaki sposób mogą uzyskać pomoc w przerwaniu ciąży. Skandaliczna “propozycja” aborcjonistów jest namawianiem do zabójstwa i jawną zachętą do łamania prawa, przez co zasługuje na zdecydowaną reakcję środowisk prolife. Ale metoda, którą wybrała Fundacja “Życie i rodzina”, ze względu na swój szokujący przekaz jest moim zdaniem kontrskuteczna. 

Nikt rozsądny nie podważa konieczności działań, służących ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Ale sposób, który wybrała Fundacja, jest okrucieństwem wobec uciekających przed wojną kobiet i eskalowaniem ich traumy. Osoby, które przetrwały sytuacje zagrażające życiu, często jeszcze miesiącami odruchowo kulą się, gdy tylko rozlega się gwałtowniejszy dźwięk. Nietrudno wyobrazić sobie, co może wydarzyć się w emocjach kobiety, która zaraz po opuszczeniu pociągu wywożącego ją spod spadających bomb, bezradnej w holu dworca w obcym kraju, otrzyma “wsparcie” w postaci ulotki z ociekającym krwią obrazem. 

Fundacja przypomina o odpowiedzialności karnej w związku z aborcją, nawołuje także, aby zachęcane do niej kobiety zgłosiły sprawę organom ścigania. Na ulotkach nie ma jednak ani słowa o pomocy dla kobiet w ciąży, ani jednego numeru telefonu, pod którym mogłyby uzyskać wsparcie. 

Nie chodzi o to, aby w obliczu wojny rezygnować z działań prolife. Ale można to robić, chroniąc każde “life” – także straumatyzowanej matki. Kiedy piszę ten tekst, archidiecezja warszawska informuje, że Dom Samotnej Matki w Chyliczkach pod Warszawą zaprasza do siebie kobiety w ciąży i z małymi dziećmi. Placówka, wyspecjalizowana w tego typu pomocy, otwiera się na Ukrainki. Takich miejsc jest zapewne więcej. Fundacje, zajmujące się ochroną życia, mogłyby przygotować ulotki z dużym nagłówkiem: “Jesteś w ciąży? Tu znajdziesz pomoc!” i zebraną listą wspierających ośrodków i organizacji. A zamiast numeru telefonu na policję, aby zgłaszać próby pomagania w nielegalnej aborcji, podać numer do życzliwego wolontariusza, który pomoże znaleźć bezpieczny kąt dla matki i jej nienarodzonego dziecka. Dzięki temu nowe życie będzie nie tylko ocalone, ale i godnie przyjęte. 
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agnieszka Huf