Od początku wojny jezuici w Chmielnickim na zachodzie Ukrainy niosą pomoc uchodźcom. Dom rekolekcyjny stał się jak dotąd miejscem przystankowym dla ponad 600 osób. Ostatnią noc spędziła w nim Tatiana Czestiakowa, która wraz z mężem i dziećmi przeżyła aż 15 dni w oblężonym Kijowie.
W jej dom trafiła rosyjska rakieta, a rodzina rozdzieliła się w czasie ewakuacji.Po wielu dniach tułaczki Tatiana wraz z dziećmi dotarła do Chmielnickiego. Jest na wpół Rosjanką, jej ojciec urodził się w Petersburgu. Część jej rodziny wciąż mieszka w Rosji. W Kijowie pracowała jako nauczycielka historii i języka rosyjskiego. „Mieliśmy normalne życie, które w kilka chwil zmieniło się w piekło” – powiedziała w rozmowie z Radiem Watykańskim.
„15 dni spędziliśmy w oblężeniu. Na początku był prąd i woda, ale w końcu i tego zaczęło brakować. Zostaliśmy praktycznie bez środków do życia. W nasz blok trafiła rakieta a następnie w nocy wybuchł pożar. Całe szczęście wiele mieszkań było pustych, bo ludzie już zdążyli powyjeżdżać. Próbowano zorganizować ewakuację, tysiące ludzi czekało wiele godzin na mrozie, z dobytkiem spakowanym do prywatnych samochodów, ale zamiast przewodników konwoju, pojawiły się rosyjskie czołgi. Żołnierze mierzyli do nas z karabinów, baliśmy się, że zaczną strzelać. Obawialiśmy się jakiejś prowokacji – opowiadała papieskiej rozgłośni Tatiana. – Wśród uciekających byli starsi, niepełnosprawni i dzieci. W końcu jeden odważniejszy kierowca ruszył, a inni za nim. Ktoś zaczął strzelać, ale w końcu żołnierze dali spokój i konwój odjechał. Po drodze widzieliśmy wiele spalonych domów i zniszczonych samochodów. Nasze życie, z całkiem zwyczajnego i normalnego, zmieniło się w piekło. Jestem bardzo wdzięczna jezuitom, którzy przyjęli nas w Chmielnickim, za przyjęcie, możliwość wzięcia prysznica i pierwszą normalnie przespaną noc od dawna. Nie rozumiem jak w XXI wieku w centrum Europy może mieć miejsce coś takiego.“
ATAK ROSJI NA UKRAINĘ [relacjonujemy na bieżąco]
Łukasz Sośniak SJ