Od chwili cyberataku na Lotnicze Pogotowie Ratunkowe ani jeden dyżur nie został zawieszony, wszystkie wezwania do misji ratunkowych i transportów międzyszpitalnych są na bieżąco realizowane – przekazał PAP w poniedziałek dyrektor LPR prof. Robert Gałązkowski.
Szef LPR podał, że 14 lutego br. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe "padło ofiarą bezprecedensowego cyberataku". "Jest to zamach na jednostkę, która każdego dnia niesie pomoc ludziom – chorym oraz poszkodowanym w wypadkach i nagłych zachorowaniach. Po raz pierwszy w historii LPR ktoś próbował zachwiać działaniem Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego oraz lotniczego transportu sanitarnego" - zaznaczył.
Zapewnił, że od chwili ataku nie było ani jednego zawieszenia dyżurów z jego powodu.
"Wszystkie wezwania do misji ratunkowych i transportów międzyszpitalnych są na bieżąco realizowane. Służby IT Lotniczego Pogotowia Ratunkowego od 14 lutego 2022 r. 24 godziny na dobę współpracują z państwowymi i zewnętrznymi jednostkami po to, by jak najszybciej odbudować uszkodzoną infrastrukturę teleinformatyczną" – przekazał prof. Gałązkowski.
Poinformował, że zdarzenie zostało zgłoszone do właściwych służb i instytucji. "Jesteśmy w stałym kontakcie z Komendą Główną Policji, Komendą Stołeczną Policji, Ministrem Zdrowia, CERT-em, CeZ-em i innymi właściwymi w sprawie podmiotami" - podkreślił.
Szef LPR w wydanym oświadczeniu podziękował całej załodze Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, w szczególności z pionu informatycznego, za heroiczną i pełną oddania walkę o jak najszybsze przywrócenie systemów IT do pełnej funkcjonalności. Zwrócił się także do wszystkich o wyrozumiałość w tej bardzo trudnej dla jednostki sytuacji.
O problemie LPR napisał w niedzielę serwis niebezpiecznik.pl wskazując, że za atak odpowiada "złośliwe oprogramowanie, które szyfruje dane na dyskach i sprawia, że maszyny stają się bezużyteczne". Powołując się na swoich czytelników, serwis podawał, że w nocy z 13 na 14 lutego w LPR przestały funkcjonować kluczowe dla ratowników systemy, w tym system przesyłania informacji dotyczących szczegółów odnośnie interwencji. Rozmówcy serwisu przekazywali, że warunki pracy przypominają te sprzed wielu lat, a komunikacja odbywa się "alternatywnymi środkami łączności", m.in. w oparciu o prywatne skrzynki i komórki.
W poniedziałek o sprawie poinformowało także Radio Zet. Stacja podała, że hakerzy zażądali 390 tys. dolarów za odszyfrowanie danych, ale okupu nie dostali.