Gdy pisałem w „Gościu” o amantadynie, nie rozstrzygałem, czy jest ona skutecznym lekiem, czy nie. Skąd miałem to wiedzieć, skoro nikt nie przeprowadził badań, które pomogłyby udzielić odpowiedzi na to pytanie. Obiecałem wtedy, że sprawę będę śledził i poinformuję o wynikach badań, które podjęto w kilku ośrodkach medycznych w Polsce. Nadszedł czas, kiedy mogę spełnić obietnicę.
Amantadyna to stary lek wykorzystywany w leczeniu jednego ze szczepów grypy, ale powszechnie stała się znana, gdy w mediach (głównie społecznościowych) zaczęły pojawiać się informacje o tym, że to farmaceutyk skuteczny w leczeniu COVID-19. Informacje o jej skuteczności nie pojawiły się jednak w publikacjach naukowych, a to one są podstawą dla środowiska naukowego, by wyniki przeanalizować, skomentować, powtórzyć. W swoich tekstach, także tych publikowanych w „Gościu”, nie bagatelizowałem faktu, że wiele osób twierdzi, iż amantadyna im pomogła. Zwracałem tylko uwagę, że to za mało, by uznać lek za skuteczny. Nieliczni lekarze, którzy amantadynę przepisywali chorym na covid, nie prowadzili badań naukowych nad jej skutecznością, a opinia o niej nie była oparta na przyjętych od lat standardach postępowania w takich sytuacjach: najpierw prowadzi się badania przedkliniczne, potem kliniczne. Tak, w sytuacjach krytycznych, alarmowych lekarz może stosować eksperymentalne terapie, ale muszą być one skrupulatnie opisane, aby z czasem ich wyniki można było zweryfikować. Takich badań jednak osoby przepisujące lek nie prowadziły. W końcu (moim zdaniem zbyt późno) niezależne badania zleciło Ministerstwo Zdrowia. Do projektu zostało włączonych kilka ośrodków krajowych. Kilka dni temu Ministerstwo Zdrowia ogłosiło, że „nie ma dowodów na jakąkolwiek skuteczność amantadyny w leczeniu COVID-19”. W ośrodku, w którym badanie prowadzono (Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach), zawieszono w związku z tym program.
Po ogłoszeniu decyzji o wstrzymaniu dalszych badań pojawił się zarzut, że skuteczność amantadyny sprawdzano u chorych, którzy znaleźli się w szpitalu, a tymczasem ten lek ma być skuteczny tylko w początkowej fazie choroby. Ten argument jest nieprawdziwy. Dr Włodzimierz Bodnar z Przemyśla, który był największym orędownikiem stosowania amantadyny, twierdził wielokrotnie, że lek jest skuteczny niezależnie od stanu zdrowia pacjenta.
Obecnie na różnym etapie badań klinicznych jest kilka leków na COVID-19. Niektóre są już zarejestrowane. Badanie skuteczności amantadyny prowadzono w kilkudziesięciu ośrodkach medycznych w różnych krajach świata. Żadne nie wskazało, że jest to skuteczny środek przeciwko koronawirusowi.•
Tomasz Rożek