Dlaczego aborcja nie może być traktowana jako prawo człowieka – tłumaczy z rozmowie z KAI dr Tomasz Snarski, adiunkt w Katedrze Prawa Materialnego i Kryminologii na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.
KAI: Moim zdaniem ta propozycja właśnie temu służy.
- W taki sposób prawa człowieka nie zyskają na znaczeniu. A dramatem współczesności jest to, że one, wbrew pozorom, na znaczeniu bardzo tracą. Z jednej strony obserwujemy dewaluację pojęcia praw człowieka: każdy ma prawa człowieka, wszędzie się o nich mówi, są używane jako narzędzie wobec przeciwników politycznych, a z drugiej strony nie pracuje się nad realnym szacunkiem wobec tych praw i nie dba się o to, by ludzie naprawdę siebie wzajemnie szanowali.
Podam przykład. Wiele mówi się o prawach osób nieheteronormatywnych. Osobiście uważam, że nie ma lepszej drogi zapewnienia szacunku dla mniejszości seksualnych, jak edukacja o godności i tożsamości każdego człowieka, nie różnicując, czy ktoś jest takiej orientacji czy innej. Każdy tylko (i aż) dlatego, że jest człowiekiem, ma godność i prawo do samookreślania swojej tożsamości. Natomiast gdy zaczniemy dyskusję od ustawienia sprawy na ostrzu – „my” przeciwko „oni” – wtedy nie ma szans na to, by przekonać tych, którzy posługują się stereotypami, do szacunku dla inności. Podobnie, jeśli prawa człowieka miałyby stanowić katalog polityczny narzucany siłą, to istnieje bardzo poważna obawa co do tego, jakie one będą i czym się staną.
Uważam, że powinniśmy skupiać się na tym, co my, Polacy, możemy wnieść do praw człowieka w najlepszym tego słowa znaczeniu. Możemy wnieść nasze doświadczenie „Solidarności”, które wypracowaliśmy bazując na chrześcijaństwie, a konkretnie na katolicyzmie, ale z roszczeniem do uniwersalności. Obawiam się tylko, że te nasze wartości będą niezrozumiałe w Europie, która już je porzuciła. To już ostatni dzwonek, a może już jest za późno, ale mimo wszystko zawsze warto przypominać pytanie: „Mówisz, że to jest prawo człowieka? Komu ono służy? Jaką wartość chroni? W jaki sposób uzasadnisz, że ono jest rzeczywiście prawem człowieka?”. Bo naprawdę nie rozumiem, w jaki sposób uzasadnić prawo do aborcji jako prawo człowieka.
KAI: Skoro są różne, wręcz przeciwstawne koncepcje praw człowieka, to czy uchwalane katalogi praw człowieka nie są po prostu kompromisem między nimi?
- Zdecydowanie tak jest i dobrze byłoby, żeby tak pozostało.
KAI: Jaka jest więc ich wartość? Bo kompromisy bywają zgniłe. Może jakieś ważne prawa nie zostały w nich uwzględnione?
- Musimy wrócić do czasów po drugiej wojnie światowej, kiedy ludzkość musiała jakoś odpowiedzieć na tak wielką pogardę dla człowieczeństwa, jaką były reżimy totalitarne, w tym nazizm i komunizm. Tylko dlatego, że byłeś Żydem, Romem, homoseksualistą, Polakiem, tylko dlatego, że ratowałeś taką osobę mogłeś trafić do obozu koncentracyjnego lub obozu zagłady. Ludzkość przeżyła wstrząs, który warto przypominać, bo chyba o nim zapomniała. Bez tego doświadczenia pogardy nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby kodyfikować prawa człowieka w tak jednoznaczny sposób. Oczywiście, było to związane również z rozwojem demokracji, praw jednostki, wolności politycznych, na przykład tego, żeby mieć prawo do sprawiedliwego procesu sądowego. Ten trud, który wspólnota międzynarodowa podjęła po drugiej wojnie światowej, jest ogromnym osiągnięciem. Akty przyjmowane od lat czterdziestych XX wieku mają na celu uniknięcie wątpliwości, że coś jest prawem człowieka. Moim zdaniem znacznej części zapisanych w nich praw wcale nie trzeba by zapisywać, bo one i tak by obowiązywały. Ale prawo wymaga jasności, precyzji i mechanizmów. Dlatego ceniłbym te zapisy, nawet jeśli są kompromisowe.
W ogóle każde prawo stanowione jest jakimś kompromisem. Wchodzimy tu w kwestię relacji między prawem i moralnością. Jako katolicy nie skupiajmy się tylko na tym – mówi o tym zresztą papież Franciszek – żeby prawo państwowe było wprost „przepisaną Ewangelią”. Możemy, oczywiście, do tego dążyć, ale byłoby to pomieszaniem kategorii. Ewangelia ma być najważniejszym prawem mojego życia. A jeżeli sprowadzę ją do prawa państwowego, to ona przestaje być najważniejszym prawem mojego życia. Staje się jednym z wielu praw, które można przegłosować. Ostrożnie, nie pędźmy tak do tego, żeby wszystko było skodyfikowane zgodnie z Ewangelią, ale czyńmy wszystko, by zapewnić w życiu wartości ewangeliczne. Zresztą chyba trudno byłoby skodyfikować ewangeliczną miłość. To nie są starotestamentowe zakazy i nakazy. Chrześcijaństwo nie na tym polega. Polega przede wszystkim na miłości.
KAI: Ale jak prawnie zobowiązać kogoś do miłości?
- Nie jest to możliwe i nie jest to potrzebne. Podczas gdy prawo jest pewnym projektem minimum, wiara i moralność skupiają się na maksimum. Dlatego potrzebujemy dobrego prawa, ale także, a może nawet przede wszystkim troski o świat wartości. Stąd też kompromisy w stanowieniu prawa państwowego są czymś naturalnym. Można oczywiście sobie wyobrazić systemy prawne, w których wyłącznie określona moralność rozstrzyga o tym, co dozwolone, a co nie. Przecież w państwach islamskich w wielu wypadkach tak właśnie jest. O wszystkim rozstrzygają opinie uczonych teologów o tym, co jest prawem. Tylko czy o taki świat chodzi chrześcijanom? Wydaje mi się, że im bardziej będziemy przekonani, że wartości chrześcijańskie są najpiękniejsze, tym mniej będziemy trwać w przekonaniu, że można je zagwarantować siłą i przymusem. Poza tym jeśli chcemy mieć prawo głosu, nie możemy odbierać go innym. Dlatego jest potrzebny kompromis.
Tak więc te katalogi praw człowieka mają ogromną wartość. Inna sprawa, jak one będą interpretowane przez międzynarodowe trybunały praw człowieka i jak będziemy sami je rozpoznawać. Bo to, że ktoś ma godność, tożsamość, prawo do życia, do wolności wypowiedzi, do szacunku, do sprawiedliwego procesu wynika nie z tego, że ono zostało zapisane w międzynarodowych konwencjach, tylko z tego, że jest on człowiekiem. Natomiast ich skodyfikowanie na pewno pomogło wielu osobom dochodzić swoich praw oraz wzmocniło świadomość i ochronę praw człowieka.
KAI: Za rozpoznaniem i skodyfikowaniem praw człowieka stoją jednak konkretni ludzie: prawnicy, politycy, którzy mają swoje poglądy.
- Właśnie dlatego nie wolno rezygnować z kategorii praw człowieka, a nawet więcej, nie należy ustępować pola. W ostatnich latach Kościół katolicki in gremio stracił wiele okazji do tego, żeby aktywnie działać na rzecz praw człowieka, także tych najpełniej wyrażających wartości chrześcijańskie. Tymczasem to właśnie chrześcijaństwo daje najlepsze możliwe uzasadnienie dla uniwersalnych praw człowieka. Gdy Nowy Testament mówi o równości, sprawiedliwości, pokoju, przebaczaniu, wolności i miłosierdziu, to przecież daje najlepsze fundamenty, także dla współczesnego świata i człowieka, na których można zbudować prawa ludzi żyjących we wspólnocie. Nie znam innego tak uniwersalnego przesłania wspierającego prawa człowieka, jak Ewangelia. Warto to podkreślać.
Tam gdzie Kościół może zrobić wiele dobrego na rzecz praw człowieka, powinien być aktywny. Świetnym przykładem jest kwestia kary śmierci. Zarzuca się, że jej odrzucenie przez Kościół było spóźnione. Ale przecież kara śmierci nadal obowiązuje w wielu państwach. Decyzja papieża Franciszka z 2018 roku jest zatem ogromnym wzmocnieniem dla ruchu abolicyjnego. Wcześniej Jan Paweł II podkreślał godność pracy człowieka czy prawa osób chorych, starszych i cierpiących. Kościół może zaproponować światu uniwersalne przesłanie fundamentalnych praw każdego człowieka. Chodzi teraz o umiejętność przekonania do swoich racji. Dlaczego na przykład nie można by zwołać w Watykanie, a następnie we wszystkich diecezjach świata, konferencji, które by na nowo odkrywały prawa człowieka z perspektywy katolickiej? Jako chrześcijanie podkreślamy wartość jednostki. Prawa człowieka są najbardziej obowiązujące w tych cywilizacjach, gdzie jest ważne indywiduum. To, że każdy jest ważny i niepowtarzalny, że jest osobą, jest także koncepcją głęboko chrześcijańską. Nie jest tak, że nagle w XVIII wieku pojawiła się rewolucja francuska i dopiero od tej pory mamy refleksję nad prawami człowieka.
Obecnie problem wynika, z jednej strony, z zasadniczego oporu świata przeciwko wszystkiemu, co ma związek z Panem Bogiem, a z drugiej strony z wycofania się katolików, przynajmniej w Polsce, z pozycji elit intelektualnych, z pozycji awangardy praw człowieka na rzecz pozycji oblężonej twierdzy i proponowania rozwiązań prawnych, które więcej szkodzą, a niestety niejednokrotnie są motywowane religijnie, zniechęcając zarazem społeczeństwo do nauczania Kościoła.
KAI: Jednak człowiek ma nie tylko prawa…
- Kiedy przyglądamy się różnym koncepcjom prawnoczłowieczym, to jedną z najciekawszych jest ta, którą nazwałem „gdańską koncepcją praw człowieka”. We wrześniu 2000 roku w Gdańsku grupa wybitnych intelektualistów, wśród których byli m.in. profesor Andrzej Zoll, Krzysztof Zanussi, Norman Davies, Jan Nowak-Jeziorański, ksiądz Bruno Forte, arcybiskup Tadeusz Gocłowski i działacze na rzecz praw człowieka, podpisała Kartę Powinności Człowieka. Nie ma ona charakteru prawnego, ani mocy wiążącej sama przez się, jest manifestem, apelem. Ale nie zapominajmy, że pierwsze akty prawnoczłowiecze też były tylko i wyłącznie deklaracjami.
Skoro zawiera ona katalog powinności, może się zrodzić pytanie, co to ma wspólnego z prawami człowieka? Karta używa pojęcia powinności, co nie jest równoznaczne z pojęciem obowiązku prawnego. A jednocześnie tak konstruuje te powinności, że są związane z jakimś prawem. Powinności szanowania życia odpowiada prawo do życia, powinności troski o prawdę – prawo do wolności wypowiedzi itp. Dokument, który w ogóle nie używa pojęcia praw człowieka tak naprawdę jest najbardziej prawnoczłowieczy ze wszystkich, ponieważ uświadamia nam, że pełna realizacja praw człowieka będzie możliwa dzięki dobrowolnie przyjętym na siebie samoograniczeniom ludzi wobec innych ludzi. To ja podejmuję trud wewnętrznego zaakceptowania, że mam powinność wobec drugiego człowieka: kochania go, szanowania, troski o niego i o cały świat. To umacnia i nadaje sens prawom. Ta koncepcja jest głęboko horyzontalna. Nie dotyczy państw, bo to ludzie są podmiotami moralnymi, a nie państwa. Jest spójna, przemyślana, daje świeżą perspektywę. Jest propozycją do dyskusji.
Wystarczy przecież jakieś niedomaganie państwa i jego instytucji, wystarczy jakiś akt uchwalany w demokratycznej procedurze, będącej wypadkową aktualnej większości, która zaraz może się zmienić – i cała koncepcja praw człowieka miałaby runąć, przestałyby one obowiązywać? Wtedy mamy dodatkową gwarancję, że nawet jak państwo nie będzie respektować praw człowieka, to ludzie będą tak postępować, żeby respektować prawa innych ludzi, na zasadzie imperatywu moralnego.
Bardzo sobie cenię takie ujęcie. Warto podkreślić, że Karta Powinności Człowieka wypływa z wartości chrześcijańskich, ale ma roszczenie do uniwersalności. Zobaczmy, jakie powinności mamy wobec innych ludzi w związku z prawami człowieka: respektowanie praw innych ludzi, w poczuciu solidarności ze wszystkim, co współtworzy dobro świata; dążenie do zapewnienia jak największej liczbie ludzi jak największego zakresu wolności powiązanej z odpowiedzialnością; powierzanie funkcji społecznych odpowiednim osobom; troska o własne sumienie; dążenie do przezwyciężenia uprzedzeń ideologicznych, rasowych i religijnych poprzez odkrywanie prawdy w rzetelnym dialogu; służba życiu, w tym umacnianie, pomnażanie i doskonalenie wszystkich jego naturalnych form; podtrzymywanie godności rodzinnej oraz odpowiedzialności za losy narodu, grupy etnicznej oraz całej ludzkości; szczególna troska o starszych, dzieci, osoby potrzebujące pomocy w trudnych sytuacjach życiowych…
To jest katalog, który otwiera, a nie zamyka. A ten, który zawierałby prawo do aborcji byłby katalogiem zamykającym prawa człowieka i niweczącym je. Natomiast katalog, który mówi: troszcz się o życie najlepiej, jak potrafisz, jest otwierający, bo rozumie sytuacje graniczne, w których ta troska nie będzie mogła być spełniona, choć będzie to ogromną porażką i dramatem. Nikogo nie przymusza, ale apeluje: troszcz się o to. I to jest piękne.