Kardynał Ratzinger mówił podczas nabożeństwa Drogi Krzyżowej w Koloseum w 2005 roku: „Naszym upadkiem powalamy Cię na ziemię. A Szatan ze śmiechem szydzi, mając nadzieję, że nie dasz już rady podnieść się z tego upadku. Liczy, że powalony upadkiem Twego Kościoła, pozostaniesz na ziemi, pokonany. Ty jednak powstaniesz. Powstałeś, zmartwychwstałeś i możesz dźwignąć także nas. Zbawiaj i uświęcaj Twój Kościół”.
Nie wolno nam wyrzekać się chrześcijaństwa Jezusa Chrystusa, to znaczy takiego, w którego centrum znajdują się „skandal krzyża” i niewygodna prawda o zmartwychwstaniu Pańskim. Tymczasem tego typu zagrożenie w dzisiejszym społeczeństwie wcale nie jest czymś wydumanym. Ksiądz Dino Barsotti powiedział rzecz straszną: w wielu ofertach, przedsięwzięciach i przemówieniach, mających miejsce w naszych wspólnotach, Jezus Chrystus jest jedynie pretekstem do dywagowania o czymś innym. Wartości takie jak solidarność, pokój, przyroda, dialog mogą dostarczać impulsów służących przylgnięciu do Jezusa, Pana wszechświata i dziejów. Lecz jeśli jakiś chrześcijanin, pociągnięty chęcią otwierania się na świat i pozyskiwania dobrych relacji z innymi, dopuszcza do rozmywania wydarzenia zbawczego w imię promowania i podążania za tego typu wtórnymi celami, pozbawia się osobistej więzi z ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Synem Bożym, z czasem popadając w grzech apostazji, a w końcu stając u boku Antychrysta. Chrześcijaństwo bez Chrystusa i bez dobrej nowiny o prawdziwym i osobistym zmartwychwstaniu – jak pisał Sołowiow – „jest tym samym co pusta przestrzeń, jak zwykły otwór czczony w chłopskiej izbie”. A czym innym jest podchodzenie do Pisma Świętego jak do zwykłej książki, której nadprzyrodzone pochodzenie jest kwestionowane, zaś zapisane w niej Boże interwencje, cuda, uzdrowienia, a zwłaszcza zmartwychwstanie Jezusa są traktowane jak zabieg stylistyczny, ale nie świadectwo faktów. Teologia nowożytna, postulując powrót do źródeł przy użyciu nowoczesnych metod badania historycznego i literackiego tychże źródeł, za cel postawiła sobie oczyszczenie wizerunku historycznego Jezusa z chrześcijańskiej naleciałości. Poddawanie Jezusa naukowej terapii musiało doprowadzić do – obrazowo mówiąc – zgonu pacjenta. Chrystus, zwycięzca śmierci, umarł w świadomości wielu współczesnych postkatolików. W wielu katolickich środowiskach nie jest już czczony jako zmartwychwstały Pan, godzien najwyższej czci i miłości. Jeśli Chrystus nie wrócił z cmentarza, jakiej odpowiedzi ma sobie udzielić człowiek w obliczu śmierci, straty, porażki, popełnionego grzechu, doznanego zła i pustki? Otaczająca nas kultura śmierci sięgnęła dna rozpaczy. Najwyższy czas, byśmy sobie uświadomili, iż mamy na nią antidotum. Znamy Kogoś, kto pokonał śmierć i przezwyciężył otchłań lęku przed umieraniem. Jeśli my, chrześcijanie, nie przebudzimy się w porę, będziemy „bardziej od wszystkich ludzi godni politowania”. A „Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny spośród tych, co pomarli”. To wszystko zmienia. •
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
ks. Robert Skrzypczak