Zimowe igrzyska w Pekinie budzą mnóstwo emocji, nie tylko sportowych: od szans medalowych, przez dobór nowych konkurencji, po kwestię praw człowieka.
Już w piątek w Pekinie po raz drugi zapłonie olimpijski znicz. Pierwszy raz stało się to przy okazji letnich igrzysk w 2008 r. Tym razem stolica Państwa Środka jest gospodarzem igrzysk zimowych. Największa zimowa impreza sportowa świata rozpocznie się 4 lutego i potrwa do 20 lutego, jednak część olimpijczyków, np. hokeiści, rywalizuje już od kilku dni.
Na długo przed zapaleniem olimpijskiego znicza rozpaliły się związane z organizowanym przez Chiny igrzyskami emocje. I nie chodzi jedynie o emocje sportowe. Te, jak wiadomo, towarzyszą wszystkim imprezom tej rangi. Olimpiada w Pekinie budzi jednak wiele kontrowersji na gruncie politycznym i społecznym. Jak wygląda więc krajobraz przedolipmpijskich emocji?
Prawa człowiek i bojkot igrzysk
Nie każdego stać na organizację imprezy tej rangi. Chiny to jednak najpotężniejsza gospodarka świata. A igrzyska to doskonała okazja, by to podkreślić i pochwalić się rozmachem wydarzenia przed całym światem. Chociaż koszty pekińskiej olimpiady zimowej nie są podawane do informacji publicznej, to eksperci szacują, że w przypadku tej imprezy mogą być jednymi z najwyższych (jeśli chodzi o igrzyska w ogóle, nie tylko letnie) i sięgnąć 40 mld dolarów. Taka kwota nie byłaby rekordem, bo igrzyska zimowe w ukochanym przez Władimira Putina Soczi kosztowały około 50 mld dolarów, ale i tak ta kwota przyprawia o zawrót głowy, szczególnie w kraju, w którym poziom życia najbiedniejszych obywateli jest niski.
Ogromne emocje budzi też sam wybór gospodarza - Chiny ze swoją polityką prześladowania mniejszości etnicznych (m.in. Ujgurów i Tybetańczyków) zdecydowanie nie wydają się być kandydatem odzwierciedlającym idee olimpijskie. Z tego powodu część organizacji zajmujących się prawami człowieka wzywała w ostatnich latach do bojkotu imprezy. Na ten krok zdecydowało się tylko kilka państw, a i one zaledwie w mocno ograniczonej formie - bojkotu dyplomatycznego (czyli rezygnacji z wysłania do Pekinu swoich oficjalnych delegacji politycznych). Na bojkot sportowy, czyli nie wysłanie na zawody sportowców, nie zdecydował się nikt. I trudno się dziwić, bo z punktu widzenia sportowców taka decyzja jest przekreśleniem wieloletnich wysiłków treningowych, a masowy bojkot igrzysk w Moskwie w 1980 r. nie przyniósł żadnych wymiernych korzyści w zakresie wojny w Afganistanie, która była wtedy tłem protestu. Tak czy siak, nie zmienia to faktu, że w ostatnich latach największe organizacje sportowe świata: MKOl i FIFA, nader często przekazują misję organizacji najważniejszych imprez państwom, których codzienne działania budzą spore wątpliwości etyczne. Wystarczy wspomnieć, że w ostatnim dwudziestoleciu igrzyska rozgrywano m.in. w Pekinie (2008) i Soczi (2012), a mundial m.in. w Rosji, a gospodarzem najbliższego będzie Katar. Co łączy te kraje oprócz łamania praw człowieka? To, że organizowane przez nie imprezy należą do najdroższych w historii. Trudno nie odnieść wrażenia, że przepychem organizatorzy chcą zmyć wrażenie, jakie pozostawia ich regularna, codzienna działalność.
Nowe konkurencje wg klucza parytetu?
W Pekinie, jak na każdych igrzyskach, debiutują też nowe konkurencje olimpijskie. Jest ich siedem, jednak ich dobór nie należy do oczywistych. Po raz pierwszy zostaną rozdane medale w takich specjalnościach sportowych jak drużyny mieszane w skokach narciarskich, sztafetach mieszanych w short tracku, drużynach mieszanych w snowboard crossie, drużynach mieszanych w skokach akrobatycznych w ramach narciarstwa dowolnego, w konkurencji Big air (narciarstwo dowolne) kobiet i mężczyzn oraz w bobslejowych jedynkach kobiet.
Tym, co łączy wszystkie te konkurencje jest silny nacisk na sport kobiecy - nowe konkurencje albo uzupełniają olimpijską ofertę dla sporstmenek (druga konkurencja bobsjelowa - dotąd kobiety startowały tylko w dwójkach, podczas gdy mężczyźni w dwójkach i czwórkach), albo wprowadzają okazje medalowe w drużynach mieszanych. Sama idea poszerzenia wachlarza konkurencji dostępnych dla kobiet jest dobra i słuszna, może być świetnym bodźcem zachęcającym dziewczyny do trenowania, jednak uwagę zwraca fakt, że przynajmniej w niektórych przypadkach powoływanie nowych konkurencji wydaje się być robione trochę na siłę. Przykłady? W niektórych ze wspomnianych sportów nie rozgrywano zawodów rangi międzynarodowej od lat, a niektóre rozegrano jak dotąd tak rzadko, że można je policzyć na palcach jednej ręki. O ile skoki narciarskie drużyn mieszanych jako konkurs Pucharu Świata odbyły się dotąd zaledwie trzykrotnie, to rzeczywiście od 2013 r. mieszane drużyny walczą regularnie o medale mistrzostw świata i rangę olimpijską można jakoś uzasadnić. Jednak już na przykład zawody mieszanych drużyn w snowboard crossie to ekstremalna rzadkość, a kobiece bobsjelowe jedynki cieszą się na tyle znikomą popularnością wśród zawodniczek i przypadkowością rozstrzygnięć, że w rozgrywanym sezonu 2020/2021 Pucharze Świata zdarzało się wygrywać Jamajce, gdyż w zawodach wystartowało tylko kilka egzotycznych krajów. Ktoś powie, że to argument za różnorodnością w tym sporcie, jednak w rzeczywistości dyscyplina ta po prostu jest jeszcze bardzo młoda i charakteryzuje się dużą przypadkowością i małą popularnością. Naturalnie w tym kontekście można też zadać pytanie dlaczego wobec męskich załóg dwu i czterosobowych do programu igrzysk nie trafiły kobiece czwórki? Prawdopodobna wydaje się obawa, że ciężko byłoby znaleźć tak liczne kobiece drużyny. Zdaniem wielu komentatorów część z nowych sportów olimpijskich poza igrzyskami w ogóle nie będzie żyła.
Taki dobór nowych konkurencji może budzić pewne kontrowersje w sytuacji, gdy wciąż na igrzyskach nie są reprezentowane znacznie popularniejsze sporty z dłuższą historią i regularnie rozgrywanymi zawodami Pucharu Świata, jak na przykład skiaplinizm, który znajdzie się dopiero w programie kolejnych zimowych igrzysk (nota bene również rozgrywany w wersji kobiecej).
Sportowe emocje, pomimo emocji politycznych
Niezależnie od wspomnianych kontrowersji, warto spojrzeć na igrzyska jak na święto sportu. Nie ze względu na gospodarzy imprezy czy dziwne decyzje MKOlu, ale dla tysięcy sportowców, którzy na sportowych arenach będą walczyć o najważniejsze medale w karierze - medale olimpijskie. Dla nich liczy się sport, oni przez długie lata trenowali przygotowując się na najważniejszą ze sportowych imprez. I przygotowywaliby się tak samo, bez względu na to, gdzie rozgrywane byłyby igrzyska. W Pekinie zostanie rozdane 109 kompletów medali w 15 dyscyplinach sportowych. Choć Polska od dawna nie miała tak znikomych szans medalowych, trzymajmy kciuki za naszych - w sporcie wszystko się może zdarzyć.
wt