Świętuję od tygodnia. Prywatnie z poetą. Dostrzegam, jak się zmienia, jak dojrzewa w trakcie zaledwie dwóch lat, w których dane mu było tworzyć.
08.02.2022 08:00 GOSC.PL
Kiedy piszesz na temat stulecia urodzin poety, ciąży na tobie obowiązek biograficznej notki. Przynajmniej parę zdań, które odpowiedzą na pytania – kiedy, gdzie, co, z kim...? Zacznę więc od obowiązku. Krótkie życie Tadeusza Gajcego w ważniejszych punktach:
Od tygodnia świętuję rocznicę urodzin Tadeusza Gajcego. Wracam do poetyckiego języka 22-latka. Do onirycznych obrazów, do gęstych metafor dyktowanych przez wojenną codzienność, gdzie „białą czaszką kołysze księżyc stosy planet utkanych z kości”, a „noce wtulone w skrzydła nietoperzy ogromnych kołyszą kraj”. Dostrzegam, jak się zmienia, jak dojrzewa w trakcie zaledwie dwóch lat, w których dane mu było tworzyć.
Przeglądam się poezji Tadeusza (przepraszam za tę poufałość, to stąd, że dzisiejszy jubilat na zawsze pozostał 22-latkiem), żeby przez „wczoraj” lepiej zrozumieć „dziś”. Czy do tego nie służą nam starzy, a wiecznie młodzi, poeci? Bronisław Maj w eseju „Biały chłopiec” powie o nim: „Poeta, który zaledwie wychylił się poza granice dzieciństwa, pełen młodzieńczego entuzjazmu, upojenia własną – swobodną i wyzwoloną – bujną wyobraźnią. Poeta – marzyciel, jak dziecko”.
Kilka miesięcy przez śmiercią Gajcy napisał swój poetycki testament – wiersz-list „Do potomnego”, do mnie. Tak więc teraz, w jego setne urodziny, rozmawiamy. W jego ostatnim poemacie wybrzmiewa wyraźnie pragnienie, stare jak poetycki świat, by zapewnić sobie nieśmiertelność dzięki pisanemu słowu. Ale chyba jeszcze mocniejsze jest pragnienie osobistego kontaktu, rozmowy – dzięki słowu – z tytułowym „potomnym”. Wiele nas łączy. Na przykład niewiedza („niewiele wiem jak ty zapewne”) czy bliżej nie wyrażona tęsknota („są światy dwa i znasz je także”). I jeszcze parę innych rzeczy, które zachowam dla siebie.
– „Wszystko to, czego nie wiem” mogłoby być mottem większości poetów. Wydaje mi się, że tylko to, co niewypowiedziane, co nie do pomyślenia, ma znaczenie w poezji – kilka dni temu mówił o tym w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej Tadeusz Dąbrowski. – W codziennej komunikacji posługujemy się kalkami językowymi, rozmaite posłyszane czy wyuczone języki mówią nami. Tylko wielka literatura potrafi nas na chwilę z tych schematów wyzwolić. I uświadomić nam, jak mały skrawek świata dostępny jest naszemu poznaniu – zwracał uwagę poeta i krytyk literacki, który debiutował, podobnie jak jego imiennik Gajcy, jako 20-latek. Czytałem wypowiedź Dąbrowskiego (choć ten nie wspominał o Gajcym) a moje myśli w mig pobiegły do 1944, roku śmierci poety, do cytowanego wyżej testamentu.
– Głównym zadaniem poezji jest poszukiwanie prawdy, a jest ono możliwe tylko poprzez wymykanie się schematom w myśleniu i mówieniu – puentuje jeszcze Tadeusz Dąbrowski.
Bardzo spodobała mi się kiedyś definicja poezji wg Josifa Brodskiego. Laureat Nobla pisał, że poezja to duch poszukujący ciała, lecz znajdujący słowa. Z perspektywy czytelnika towarzyszenie tej wędrówce bywa wymagające. O ile ktoś jeszcze wyrusza w drogę, kojarzoną albo z czymś mało poważnym, albo dostępnym jedynie jakiemuś elitarnemu, zamkniętemu gronu. Niestety, coraz więcej wskazuje na to, że poezja w Polsce Anno Domini 2022 nikomu – pomijając samych poetów – w zasadzie nie jest już do niczego potrzebna. Jeśli doczytałeś/doczytałaś tekst do tego momentu, prawdopodobnie nie zgodzisz się z powyższym zdaniem, przyznaję, rzuconym prowokacyjnie. A ta niezgoda przybliża Cię do chłopaka, który 100 lat temu, 8 lutego 1922 r. urodził się w Warszawie, a który w swoim testamencie zawarł pragnienie, by i Ciebie poznać.
Piotr Sacha