Kościół - moje miejsce. Odpowiadają Wioletta i Marek Richterowie

W trakcie tegorocznego Adwentu zaprosiliśmy kilkanaście osób zaangażowanych w Kościele do wzięcia udziału w ankiecie gosc.pl. Odpowiadają na pięć pytań o Kościół, który znaleźli, pokochali, w którym żyją i którym żyją. Dziś Wioletta i Marek Richterowie ze Wspólnoty Dobrego Pasterza w Katowicach, prowadzący klub Wysoki Zamek.


1. Mój osobisty „Nazaret”.
Jak określisz swoje miejsce w Kościele? Opowiedz o sytuacji, w której je odnalazłaś/odnalazłeś.

Marek: Jestem ubogi – to jest moje miejsce w Kościele. Znalazłem je podczas rekolekcji "Nowe Życie", na których doświadczyłem, że Bóg jest miłością. Wtedy myślałem, że odtąd będę już nieskazitelny. Ale okazało się, że jestem grzesznikiem i będę nim do końca życia. Że jestem ubogi i będę ubogi do końca życia. Jest we mnie trochę złodzieja, narkomana, alkoholika i prostytutki. Ale Pan Bóg wezwał mnie, żebym głosił Ewangelię jako taki właśnie ubogi.
Wioletta: Znalazłam swoje miejsce w Kościele poprzez wspólnotę służebną. Wcześniej nie widziałam w Nim miejsca dla siebie. A to dlatego, że miałam fałszywy obraz Boga i Kościoła. Wspólnota Dobrego Pasterza pokazała mi, co mogę zrobić i jak mogę przeżywać wspólnotę. Bycie w Kościele i we wspólnocie to dopuszczenie do siebie innych ludzi – do tego Pan Bóg nas zaprasza. Wtedy jeden ciągnie i podnosi drugiego do góry. Chyba zawsze tego pragnęłam.

2. Jestem – rozeznaję.
Jak rozeznajesz, że miejsce, w którym jesteś w Kościele, jest tym, czego chce dla Ciebie Bóg?

Wioletta: Bóg chce, żebym była we wspólnocie, bo jestem słaba. Wydaje mi się, że wiele mogę, ale wspólnota pokazuje mi, że jedyne, co tak naprawdę mogę, to otworzyć się na nią. Wtedy to Bóg działa w moim życiu. A On tego chce. Ja nie mam rozwiązań – to Kościół ma dla mnie rozwiązanie: życie we wspólnocie dzień po dniu.
Marek: Po doświadczeniu własnego ubóstwa Pan Bóg pokazał mi, że mam głosić Ewangelię, czyli mam głosić, że Bóg istnieje, jest żywy. Wiem, że Pan Bóg mnie do tego wybrał, ale ... nie chce mi się tego robić. Dużo mnie to kosztuje. Dopiero gdy wychodzę do człowieka ubogiego, widzę, że to ma sens. Wtedy na nowo doświadczam Boga.

3. Radość bycia tu.
Co w Kościele przynosi Ci najwięcej radości?

Marek: Najwięcej radości daje mi ubogi, który głosi mi Ewangelię – ten ubogi, który jeszcze niedawno był na ulicy, brał narkotyki, był zniewolony, a dziś mówi, że Bóg istnieje, działa, uzdrawia, że jest miłością. To przynosi mi największą radość i pomaga mi w wierze. To mnie wyciąga z mojego wąskiego myślenia o własnym komforcie. Wtedy na nowo zaczynam żyć.
Wioletta: Najwięcej radości daje mi poczucie, że idziemy w Kościele razem. Że Bóg powołuje różnych ludzi. Cieszę się, kiedy widzę, że każdy ma jakieś zadanie, jakiś charyzmat. Cieszę się, kiedy idziemy razem: kapłan ze świeckim, świecki z kapłanem. Kiedy jest ubogi, który potrzebuje bogatego. To jest Kościół – miejsce dla wszystkich.

4. Nie zawsze jest łatwo.
Gdy słyszę o trudnościach w Kościele...

Wioletta: Kiedy słyszę o trudnościach w Kościele, to jest mi z tym smutno. Pojawia się pokusa, by krytykować, osądzać. Ale wtedy przychodzi taka refleksja, że i ja przyczyniam się do tego, że są trudności w Kościele. Pytam wtedy siebie, co mogę zrobić, żeby ten Kościół był piękniejszy, nawracał się. Jeżeli ja się zgodzę na to, żeby się nawracać, to w Kościele dzieje się lepiej. To jest krok do pokonania tych trudności.
Marek: Gdy słyszę o trudnościach w Kościele to znaczy, że ten Kościół jest żywy. I że Pan Bóg czegoś ode mnie chce – chce na nowo wejść w mój świat: w mój egoizm, w mój styl bycia "bogiem". Gdy człowiek wpuszcza Boga do siebie, to daje to wielkie owoce. Jeśli udajemy, że nic się nie dzieje, to sami siebie krzywdzimy i krzywdzimy innych.

5. Spoglądam w przyszłość.
Kościół, o jakim marzę, to...

Marek: Marzę o Kościele świadomym, że najważniejsza jest Eucharystia i ubogi. Ubogi jest w Kościele bardzo ważny. Potrzebujemy ubogiego, który nam zaświadczy, że Bóg jest miłością, kocha nas mimo wszystko. Chodzi o to, żebyśmy się na Eucharystii ożywili, doświadczyli miłości jak syn marnotrawny i jego brat.
Wioletta: Marzę o Kościele, który powróci do źródła, do czasów apostolskich i żebyśmy zobaczyli, że wiara przekazywana wzmacnia się. Że mamy realny wpływ na Kościół. Że Kościół to nie tylko księża czy osoby konsekrowane, ale Kościół to ty i ja. Gdy odkryjemy, że potrzebujemy siebie wzajem, Kościół zacznie się odnawiać. Tak zresztą było w historii.
Marzę o Kościele – wspólnocie wspólnot. Marzę, o tym, żeby wspólnoty zaczęły wieść prym i od środka odnowiły Kościół.
 


O ankiecie:

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..