Najpierw najważniejsze: to, co się stało w Pszczynie, to dramat. Młoda kobieta i jej dziecko stracili życie. Ich bliscy stracili żonę, matkę, córkę. Trudno wyobrazić sobie ich ból. Nie znajduję słów... Na ile potrafię, współczuję.
Jest mi przykro także dlatego, że tragedia zdaje się być wykorzystywana przez polityków i działaczy proaborcyjnych. I wiele nieprawdy pojawia się w mediach w kontekście tej sprawy.
Uporządkujmy więc: zaczęło się od tego, że u 30-letniej pacjentki w 22. tygodniu ciąży odeszły wody płodowe. Następnego dnia zgłosiła się do szpitala. Kolejnego dnia wcześnie rano została przekazana na blok operacyjny. Tego samego ranka zmarła. O dziecku wiemy, że było dotknięte wadami wrodzonymi. Pojawiły się głosy, że gdyby dokonano aborcji dziecka, kobieta mogłaby przeżyć. I że to zeszłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest winien temu, że tak się nie stało.
Oddzielmy teraz prawdę od fałszu:
- Prawdą jest, że przedwczesne pęknięcie pęcherza płodowego to sytuacja bardzo trudna i najczęściej kończy się poronieniem bądź przedwczesnym porodem. Nie oznacza to jednak, że w każdym takim przypadku medycyna jest bezradna. Ginekolodzy, z którymi rozmawiałem, bez trudu wymieniają przypadki dzieci szczęśliwie urodzonych w trzecim trymestrze, choć otaczające je wody płodowe odpłynęły już w drugim trymestrze ciąży.
- Nieprawdą jest więc, że dziecko w takiej sytuacji nie ma szans na przeżycie.
- Nieprawdą jest też, że po stwierdzeniu bezwodzia automatyczną, standardową procedurą jest skierowanie do aborcji.
- Prawdą jest, że stosuje się wówczas metody diagnostyczne i terapeutyczne, które minimalizują niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia matki i dziecka. Stosuje się antybiotyki zapobiegające zakażeniu.
- Nieprawdą jest, że antybiotyki można podać matce dopiero po aborcji.
- Prawdą jest, że jeśli zastosowane metody nie przynoszą oczekiwanego skutku, a pojawiają się oznaki zagrożenia życia matki, wskazane jest wywołanie poronienia bądź przedwczesnego porodu dla ratowania jej życia.
- Nieprawdą jest, że polskie prawo zakazuje w takim przypadku wywoływania poronienia bądź przedwczesnego porodu.
- Nieprawdą jest, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego zakazuje aborcji dla ratowania zdrowia i życia matki. Orzeczenie to oznacza zakaz aborcji z powodu choroby czy niepełnosprawności dziecka. Nadal jednak obowiązuje przepis, pozwalający na dokonanie aborcji w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia matki. Fakt, że dziecko dotknięte jest wadami wrodzonymi (jak to było w Pszczynie), nie ma wówczas decydującego znaczenia.
I jeszcze dwie uwagi:
- Tragedia w Pszczynie jest instrumentalnie wykorzystywana przez zwolenników aborcji. Podobnie było kilka lat temu w Irlandii. Sprawa Savity Halappanavar - młodej kobiety, której śmierć w ciąży na skutek sepsy posłużyła do skonstruowania kampanii medialnej na rzecz wprowadzenia aborcji na życzenie. Tymczasem powodem jej śmierci nie było prawo chroniące życie. Był nim - jak orzekł sąd - błąd lekarski. Lekarce udowodniono, że dopuściła się zaniedbania, nie zapoznała się wynikami badań.
- Czy podobnie było w Pszczynie? Czy doszło do błędu lekarskiego? Mówi o nim zgłoszenie do prokuratury złożone przez rodzinę zmarłej kobiety. Szpital twierdzi, że wszystko było zgodnie z prawem i sztuką lekarską. Że podano antybiotyki. Że lekarze i położne zrobili wszystko, co było w ich mocy. Kontrola Ministerstwa Zdrowia i postępowanie prokuratorskie trwają. Za wcześnie jest, by wyciągać daleko idące wnioski.
«
‹
1
›
»
oceń artykuł