Powiedział: „Byłem zamknięty w swojej studni. I nagle z ołtarza spłynęła radość. Jak olej. Raz w życiu miałem taką sytuację. Ktoś zaczął moją studnię napełniać radością”
02.11.2021 08:32 GOSC.PL
Wystarczy pobyć sobie z Bogiem. Niech Pan pójdzie do swego rodzonego taty, usiądzie na tapczanie i trochę posiedzi. To wystarczy. Dzieci przybiegają do matki, siadają jej na kolanach, przytulają się, machają sobie nogami. To dopiero modlitwa! – powiedział mi o. Joachim Badeni. Wrócił do Domu 11 lat temu.
– Jestem przeciwko ciasnocie, oburzaniu się, potępianiu świata. Nie ma co tupać nogami. Nie można obrażać się na tych, którzy atakują ludzi Kościoła, bo często naprawdę mają za co. Albo przynajmniej wydaje się im, że mają za co. Nasze zachowania są często niezręczne. My w świętym, katolickim Kościele, uważamy się za posiadaczy prawdy. I tak jest w istocie. Ale posiadacze prawdy czasami korzystają ze swojego autorytetu w sposób niedelikatny, dominujący. Jak wszystkowiedzący dorośli strofują małe dzieci: to wolno, a tego nie wolno. A to już nie wychowanie tylko tresura – powiedział mi ks. Roman Indrzejczyk. Wrócił do Domu 11 lat temu.
– Cały mój świat stanął do góry nogami. Zauważyłem, że z ołtarza, który był dla mnie taką jasną plamą na tle tłumu ludzi, który tam siedział, spływała radość. Nie wiem, jak to opisać – raz w życiu miałem taką sytuację. To doświadczenie było takie, że z ołtarza powoli – tak jak spływa olej – spływała radość. Płynęła ona w niesamowitej ilości, przenikała mnie, a ja wciąż byłem zamknięty w swojej studni. Nagle doświadczyłem tego, że Ktoś zaczął tę studnię napełniać swą niesamowitą radością. Był to Jezus – powiedział mi Piotr „Stopa” Żyżelewicz. Wrócił do Domu 10 lat temu.
– Ludzie potwornie boją się samotności. Boją się samotnie żyć, kochać, umierać. Chcemy przełamać tę koszmarną, paraliżującą samotność i lęk przed odrzuceniem. Mówimy im: nie musisz mnie naśladować, nie musisz podzielać moich poglądów: idź po prostu obok mnie. To wystarczy – powiedział mi o. Jan Góra. Wrócił do Domu 6 lat temu.
– Platforma kolejowa. Strasznie gorąco. Chyba z 47 stopni. Patrzę, a z daleka idą trzy siostry ubrane w sari. Umęczone upałem. Szybko kupiłem Coca–colę i mówię jakiemuś chłopakowi: zanieś to siostrom. A on wraca z butelką i mówi: siostry nie chcą. Jak to? I wtedy jedna z nich podeszła i przedstawia się: Matka Teresa. Dlaczego siostry nie piją Coli? Mamy regułę: nie przyjmujemy nic w czasie podróży – powiedział mi o. Marian Żelazek. Wrócił do Domu 5 lat temu.
– Boję się osądzać ludzi. Dziesięć razy pomyślę, a jeszcze nic nie powiem – powiedziała mi aktorka Alina Janowska. Wróciła do Domu 4 lat temu.
Marcin Jakimowicz