Viktor Orbán może przegrać najbliższe wybory z innym konserwatystą. Na Węgrzech szykuje się najciekawsza od dekady kampania wyborcza.
Praktykujący katolik, mąż, ojciec siedmiorga dzieci, centroprawicowy, bezpartyjny samorządowiec, założyciel społecznego Ruchu Wspólnych Węgier, ekonomista, inżynier, wykładowca, marketingowiec... Péter Márki-Zay ma jeszcze wiele innych pozycji w swoim CV, ale został liderem zjednoczonej, choć bardzo różnorodnej opozycji z jednego powodu: jako pierwszy przełamał monopol Fideszu w wyborach samorządowych w jednym z jego najsilniejszych bastionów. To przesądziło o tym, że stanął obecnie na czele egzotycznej koalicji: od skrajnie prawicowego Jobbiku, przez liberałów i Zielonych, po skompromitowanych 12 lat temu postkomunistów byłego premiera Ferenca Gyurcsányego. Koalicję łączy tylko chęć odsunięcia od władzy premiera Węgier. Przyznaje to sam kandydat na premiera. Czy mimo tej wątłej podstawy Viktor Orbán w końcu trafił na godnego konkurenta?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina