Odwykliśmy od tego, że ktoś, mówiąc o polityce i społeczeństwie, używa słowa „Bóg” w pozytywnym znaczeniu.
W sierpniu minęła trzydziesta rocznica odzyskania niepodległości przez Ukrainę. Od lat staram się śledzić sytuację za naszą wschodnią granicą. Spędziłem tam większą część mojego kapłańskiego życia. Niedawno dotarł do mnie najnowszy numer „Przeglądu Politycznego”, a w nim kilka artykułów omawiających przemiany, jakie zaszły na Ukrainie od czasu rozpadu Związku Radzieckiego.
Jednym z tekstów jest krótka ocena tych trzydziestu lat wolności przeprowadzona przez Mirosława Marynowycza. Autor należy do grona ukraińskich dysydentów z czasów ZSRR, który wiele lat spędził w sowieckich łagrach. Jest współzałożycielem Ukraińskiej Grupy Helsińskiej i ukraińskiej Amnesty Internetional, jak również współtwórcą i członkiem Grupy 1 Grudnia, czyli zespołu składającego się z autorytetów ukraińskich zajmujących się namysłem nad europejską drogą Ukrainy. W Polsce jest dobrze znany, ponieważ od ponad dwudziestu lat współpracuje aktywnie ze środowiskami obywatelskimi. Można powiedzieć, że jeśli chodzi o kształtowanie myślenia o ukraińskim państwie i społeczeństwie, jest on jednym z największych autorytetów.
Zadziwiający dla współczesnego czytelnika może być ton jego wypowiedzi, ponieważ odwykliśmy od tego, że ktoś, mówiąc o polityce i społeczeństwie, używa słowa „Bóg” w pozytywnym znaczeniu. Marynowycz, jeszcze przebywając w łagrze, cały czas odczuwał „odpowiedzialność Boga za naszą wymarzoną wolność. Bo u ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe”. Po wydarzeniach 1991 roku nie miał wątpliwości, „że Bóg wciąż pozostaje Panem ludzkiej historii”. Po trzydziestu latach dostrzega „imponujące osiągnięcia Ukrainy w zakresie wolności religijnej”. I to wolności religijnej dla wszystkich, nie tylko dla swoich. „Z biegiem czasu stało się jasne: wolność religijna stanowi najważniejszy chyba warunek bezpieczeństwa duchowego”.
Marynowycz jest demokratą, dla którego wiara w Boga jest ważna nie tylko w jego prywatnym życiu, ale również w życiu jego narodu. Dzięki Bogu są jeszcze tacy demokraci, choć stanowią oni gatunek wymierający. •
o. Wojciech Surówka