Na czas Konkursu Chopinowskiego powinno nas obowiązywać narodowe zawieszenie broni. I słów. Po co tracić czas na kłótnie, skoro słychać najpiękniejsze dźwięki świata? Dźwięki, przez które przeziera wyższa rzeczywistość.
21.10.2021 17:46 GOSC.PL
Chyba nie ma nic dziwniejszego od muzyki. U jej spodu znajdują się drgające obiekty, które przekazując swe wibracje cząsteczkom powietrza, podrażniają nasze uszy. Gdy drgania te są odpowiednio wywołane i dobrane, słyszymy wspaniałe sploty różnorodnych tonów. A wraz z nimi czujemy smutek lub radość, lekkość lub wzniosłość, spokój lub wzburzenie. Oto tak mało wywołuje tak wiele. Z banalnej fizyczności fal rodzi się bogactwo i finezja ducha. Dźwiękowa finezja, która – jak mawiał Nicolai Hartmann – odsłania „inny świat, świat czystości i wielkości”.
Tajemnica muzyki nie mogłaby się dokonać bez geniuszu kompozytorów, takich jak Fryderyk Chopin, oraz bez wirtuozerii wykonawców, takich jak uczestnicy i finaliści tegorocznego XVIII Konkursu Chopinowskiego. Nigdy nie jest ich zbyt wielu. Rzadko kiedy jest też atmosfera, w której mogą rozbłysnąć. Dlatego trzeba łapać każdą chwilę, gdy grają i gdy nadeszła święta godzina, by ich słuchać.
Na początku Konkursu romantyczna harmonia Chopina ledwo przebijała się przez kakofonię naszych bieżących publicznych spraw. Czasami jednak wystarczył jeden mazurek lub polonez, by zatrzymać uwagę na tym, co naprawdę ważne i piękne. I nie przełączać już z powrotem kanału na wiadomości, komentarze lub spory. Potem wzruszeń było coraz więcej.
Wreszcie nadszedł czas finałów, gdy przypomnieliśmy sobie, że mamy tylko dwa koncerty fortepianowe, ale takie, że można je grać oraz słuchać bez znudzenia po kilka razy pod rząd. I to grać nie tylko po polsku, lecz także po armeńsku, chińsku, hiszpańsku, japońsku, koreańsku, rosyjsku, słoweńsku, włosku oraz w językach „mieszanych”. To jakby młody Chopin po 191 latach – w swych kilkunastu oryginalnych wcieleniach – ponownie grał w Warszawie swe koncerty.
Piotr Sacha, komentując Konkurs Chopinowski na gosc.pl, napisał: „Chopin w wydaniu konkursu w Warszawie to jeden z nielicznych już narodowych mostów. Łączy wszystkich Polaków w czasach, gdy tak wiele nas dzieli. I to zarówno w przestrzeni publicznej, jak przy niedzielnym, rodzinnym obiedzie”. Rzeczywiście, Chopin jest chyba ostatnim kimś, kto może nas połączyć. Jest polski i europejski, ludowy i elitarny, tradycyjny oraz indywidualistyczny, swojski i szalony, „do tańca i do różańca”…
Zostały nam tylko ostatnie trzy dni z Chopinem – trzy wieczory koncertów laureatów. Warto więc zostawić wszystko. Warto zawiesić aktualne sprawy i spory. I pozwolić wzajemnie połączyć siebie w „duchowym uprowadzeniu” do wyższej rzeczywistości. Jeszcze jest Chopin.
Jacek Wojtysiak