Księga rodowodu (czy Księga genealogii) Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Ale przecież Dawid nie był synem Abrahama! A czy Pan Jezus był synem Dawida? Nie, no pewnie, że nie był. Czego to mnie uczy?
Pierwszy fragment będzie pochodził z początku Ewangelii Mateusza. Mamy tam rodowód Pana Jezusa. Jeśli ktoś kiedyś słyszał ten fragment w kościele albo sam czytał, to może się załamać. Ksiądz mówi: „Pan z wami”, ty odpowiadasz: „I z duchem twoim”. „Początek Ewangelii według św. Mateusza (jeszcze nie wiesz, co cię czeka…). Rodowód Jezusa Chrystusa, Syna Dawida, Syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka, Izaak był ojcem Jakuba…” (W miarę czytania odliczasz: jeszcze 42, jeszcze 41, jeszcze 30… I dziękujesz Bogu, że nie jest czytana Ewangelia Łukasza, bo tam w rodowodzie jest wymienionych 70 imion, a u Mateusza tylko 42).
Dla mnie to jest jedna z najlepszych kart Ewangelii – jeden z najlepszych „sprzętów”. Ta genealogia jest fascynująca. Mało jest w Ewangelii fragmentów, które tak bardzo by mnie fascynowały, jak ten:
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak 50 ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida.
Dawid był ojcem Salomona, a matką była [dawna] żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza;Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego. Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda;Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba;Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.
Mt 1,1-17
Już pierwsze zdanie w tej Ewangelii albo jest kłamstwem, albo każe myśleć. Jak je przeczytasz dosłownie, to mówisz: „Wow, nieźle się zaczyna”. Księga rodowodu (czy Księga genealogii) Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Ale przecież Dawid nie był synem Abrahama! A czy Pan Jezus był synem Dawida? Nie, no pewnie, że nie był.
Czego to mnie uczy? Pierwsza rzecz: żeby się nie załamywać, jak się ma złe początki, kiepski start. „Wie pan, pan jako pracownik to tak ciężko zaczął”. „Proszę pana, Ewangelia też się ciężko zaczęła”. To pierwsze zdanie Ewangelii pokazuje nam, po pierwsze, żeby się nie zniechęcać początkami. A po drugie, że trzeba myśleć. Okazuje się, że trzeba myśleć. Jeśli nie będę myślał, to do jakiego wniosku dojdę? Jezus jest synem Dawida, koniec kropka. Tak jest napisane: Jezusa Chrystusa, syna Dawida. Nie żadnego Józefa. Niech mi ksiądz nie mówi, że Józefa, bo w Ewangelii jest napisane, że Dawida. A Dawid jest synem Abrahama, więc proszę mi tu nie wciskać, że Jessego. Jest tak napisane? Jest. A jak człowiek usłyszy odpowiedź, że tu jest tak napisane, ale gdzie indziej jest napisane inaczej, to się zaczyna denerwować. Tak. Dla tych, którzy nie lubią myśleć, życie może być denerwujące. To zdanie Ewangelii pokazuje mi, że muszę myśleć.
Pamiętam, mocno się zdziwiłem, kiedy kolega z Elbląga powiedział, że bardzo lubi chodzić w pantoflach i że nawet w zimie woli chodzić do kościoła nie w zimowych butach, tylko w pantoflach. Okazało się, że w jego regionie tak się mówi na męskie eleganckie buty, takie do garnituru. Tymczasem w Małopolsce nikt nie powie „poszedłem do kościoła w pantoflach”, bo w naszym regionie pantofle to miękkie obuwie przeznaczone do noszenia w domu. Jedno słowo – różne znaczenia. Trzeba myśleć. Jeśli nie będziesz myślał, to się zgorszysz, że ktoś w pantoflach poszedł do kościoła.
Znaczenia słów mogą być różne w zależności od regionu, ale też od czasu. Wszyscy w Polsce mówimy „tajemnice radosne Różańca”. Ale niewielu wie, że jeszcze 100 lat temu, w książeczce mojej babci z 1906 roku, te tajemnice nazywały się „wesołe”. Proszę popatrzeć, jaka różnica. Gdybym dzisiaj powiedział w kościele: „odmówimy tajemnice wesołe”, to od razu by się wszyscy uśmiechnęli.
Wracając do naszego rodowodu Jezusa, trzeba pomyśleć, zastanowić się: „syn” nie musi wcale znaczyć „syn”. Gdy mi ktoś w konfesjonale mówi: „a ciebie, ojcze, proszę o pokutę i rozgrzeszenie”, to mu nie odpowiadam: „Panie, to pan mógłby być moim ojcem”, bo wiem, że ojciec ojcu nierówny. A jak św. Paweł mówi o tym, że zrodził swoje dziecko w kajdanach, to przecież nikt nie myśli: „Jejku, nie dość, że facet zrodził, to jeszcze Paweł, który nie miał kobiety, to już w ogóle kosmos”.
Trzeba, więc myśleć. Pierwsze zdanie Ewangelii pokazuje, że to jest książka dla tych, co myślą.
Drugi werset genealogii również nas zaskakuje, bo mówi tak: Abraham egennēsen ton Izaak, czyli dosłownie: Abraham urodził Izaaka. I mówisz: „No nie. Byli kiedyś tacy faceci?”. Co się okazuje? W tej genealogii wszyscy mężczyźni rodzą swoich synów. My nawet nie przetłumaczyliśmy tak, bo żeśmy się przestraszyli, więc tłumaczymy: „Abraham był ojcem Izaaka”. Był ojcem. Nie tłumaczymy „zrodził”. Tak tłumaczą na przykład Włosi, tak też jest po łacinie. My tłumaczymy (tak jak bardzo wielu), że był ojcem, żeby ludzi nie gorszyć. No i ta sama Ewangelia mówi też, że Jakub zrodził Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus. Czyli Matka Boża rodziła i Jakub też rodził? To jak to – faceci rodzą i kobiety też rodzą?
Co zaskakuje? Genialność tego sformułowania. Dla Ewangelii sprawa jest prosta. Kto rodzi dziecko? Mężczyzna i kobieta. Nawet można by powiedzieć, że mężczyzna jest pierwszą „przyczyną” dziecka. Kto zrobił ogień: zapałka czy podpałka? Prawda jest taka, że nie byłoby dziecka, gdyby nie było tego, który dał „materiał” na dziecko. Myślenie ewangeliczne jest genialne. Nie ma czegoś takiego, że tylko matka rodzi. Rodzi matka i ojciec, stąd nawet po polsku mówimy „rodzice” (jeszcze nam zostało „rodzic”). Nie mówi się przecież: „rodzicielka i opiekun rodzicielki”, nie rozdziela się tak.
Oglądałem ostatnio genialny filmik pro-life zrobiony przez Francuzów. Dwuminutowy filmik o kobiecie, która zastanawia się, czy dokonać aborcji. Dla mnie najbardziej smutne w tej historii było to, że tam w ogóle nie ma ojca – jest tylko kobieta i jej dziecko. Ewangelia pokazuje coś zupełnie innego: nigdy nie jest „moje dziecko”, tylko zawsze jest „nasze dziecko”: ja jestem rodzic i ty jesteś rodzic. Ewangelia całkiem odmiennie ustawia rodzicielstwo.
Kolejny fascynujący wniosek płynący z genealogii Jezusa otwierającej Ewangelię Mateusza jest taki: nigdy nie wstydź się swoich przodków. My nawet nie sprawdzamy, jaką mamy rodzinę. Może nam się nie chce, może się wstydzimy… Nie mamy takiego zwyczaju, żeby analizować, kto był naszym prapradziadkiem. Ale kiedy przeczytamy genealogię Pana Jezusa, to spokojnie możemy się pozbyć wszelkich kompleksów na temat naszych przodków. Po prostu człowiek nie ma wtedy żadnych kompleksów. „Juda był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar”. Brzmi pięknie, ale… co to za gość był? Juda miał trzech synów. Najstarszy Er ożenił się z kobietą, która nazywała się Tamar. Ale zdarzyło się tak, że gdy Tamar z Erem zaczęli współżyć, to on umarł. Był zaś wtedy taki zwyczaj, tzw. prawo lewiratu, że jeżeli najstarszy brat, pierworodny, miał żonę, a umarł bezdzietnie, to jego młodszy brat musiał się ożenić z wdową po bracie, żeby wzbudzić potomstwo swojemu bratu, żeby jego imię zostało. (Tak ważne było imię). Brat Era, czyli drugi syn Judy, nazywał się Onan. Ożenił się z Tamar, ale pomyślał sobie, że nawet jeśli pocznie dziecko, to to nie będzie jego potomstwo, tylko jakby dziecko jego brata. Więc żyjąc z Tamar, nie dopuszczał do pełnego współżycia, bo nie chciał, żeby Tamar zaszła w ciążę (stosował stosunek przerywany; stąd zresztą wzięło się słowo „onanizm”). Także i ten człowiek umarł. Czy z powodu tego postępowania? Nie wiemy. Co się dzieje dalej? Oto dwaj synowie Judy umarli, został mu ostatni, Szela. Według prawa teraz on powinien był ożenić się z Tamar. Juda mógł się jednak przestraszyć („Dam trzeciego, trzeciego mi wykończy… A ja co – zostanę z synową?”), więc powiedział Tamar, że Szela zostanie jej mężem, kiedy będzie starszy.
Tamar była jednak mądra. Ona wiedziała, że jej teść kombinuje. (Nie był pierwszym teściem, który kombinował). Co zrobiła? Gdy dowiedziała się, że Juda ma przyjść do miasta, w którym mieszkała, przebrała się za prostytutkę, aby teść jej nie rozpoznał, i usiadła przy drodze. No i tak się stało, że Juda miał potrzebę, a tu nadarzyła się okazja… Cała ta historia opisana jest w Księdze Rodzaju, więc nie będę szczegółów opowiadał, zwłaszcza że nie są aż tak istotne. Najważniejsze jest to, że Tamar ostatecznie zaszła w ciążę. Gdy Juda się dowiedział, że jego synowa jest brzemienna, nakazał ją ukarać śmiercią. Wtedy Tamar pokazała pewne przedmioty, jakie dostała od człowieka, który z nią współżył. Juda zorientował się, że to są jego znaki, że to on jest ojcem tego dziecka.
Kogo więc mamy w genealogii historii Pana Jezusa? Mamy Judę, czyli faceta, który nie dość, że współżyje z „prostytutką”, to jeszcze kombinuje ze swoimi synami, i mamy Faresa i Zarę – dzieci, które się narodziły z Tamar.
Kolejna sprawa, która może fascynować w tej genealogii i która bardzo się czasem przydaje w życiu, dotyczy tego, by nigdy nie mieć pretensji, że twoje dziecko jest niedobre, choć ojciec jest taki wspaniały. Mamy dwóch gości: Ezechiasza i Manassesa. Ezechiasz zrodził Manassesa, a Manasses zrodził Amosa (czyli Ezechiasz był ojcem Manassesa, a Manasses był ojcem Amosa). Kiedy się dowiadujemy, kim oni byli, to mówimy: „matko z córką”. Ezechiasz rządził od 722 do 699 roku, czyli przez 23 lata, niby standard. Człowiek bardzo pobożny, można powiedzieć ikona sprawiedliwości.
Druga Księga Królewska tak opisuje kres jego życia: „A czyż pozostałe dzieje Ezechiasza, cała jego działalność i to, jak zbudował sadzawkę i wodociąg i sprowadził wodę do miasta – nie są opisane w Księdze Kronik Królów Judy?” (2 Krl 20,20) Kanał Ezechiasza – to on zrobił. W 701 roku król Sennacheryb chciał napaść na Jerozolimę i ją zniszczyć. Cud się stał, że Ezechiasz ochronił miasto, poległo 170 tysięcy żołnierzy asyryjskich. Ezechiasz był bohaterem, który wyciąga naród z ogromnych trudności – kimś takim, jak dla nas Piłsudski. Był naprawdę bardzo, bardzo pozytywnym królem. I takim ludzkim! Jest opisane w Biblii, że kiedy zachorował, to płakał, bo nie chciał umrzeć i Pan Bóg dodał mu jeszcze 15 lat życia.
Tenże Ezechiasz miał syna Manassesa. W chwili objęcia rządów Manasses miał 12 lat, czyli był dosyć młody, a panował w Jerozolimie przez 55 lat. I to by się wydawało super, błogosławieństwo. Królestwo Judy trwało mniej więcej 450 lat, zatem te 55 lat rządów Manassesa to było 10% całego królowania. Ten to był dopiero gigant! Odbudował wyżyny, które zniósł jego ojciec. Jedna mogła być tylko świątynia – w Jerozolimie, a on zbudował na wyżynach miejsce kultu. Wzniósł ołtarze Baalowi i zrobił aszerę, tak jak robił Achab, król Izraela. (Co to znaczy „zrobił aszerę”? Zrobił inną boginię. To tak jakby arcybiskup w katedrze obok figury Pana Jezusa postawił figurę Mahometa albo jeszcze kogoś innego). Co jeszcze? Manasses zbudował ołtarz całemu wojsku niebieskiemu, czyli różnym gwiazdom, planetom, na obydwu dziedzińcach świątyni Pańskiej. Przeprowadził swojego syna przez ogień, czyli mówiąc wprost zabił swoje dziecko.
(Było takie przekonanie w starożytności, niektórzy uważali, że aby mieć więcej dzieci, pierwsze trzeba zabić. A jak pierwsze dziecko ofiarujesz Panu Bogu, to Pan Bóg będzie ci błogosławił. Dzisiaj nie ma już takiego myślenia, ale mamy jeszcze czasem pozostałości tej mentalności. Moja znajoma z Krakowa mówiła do swojego syna: „Tylko pamiętaj, że pierwsza wypłata ma iść na kościół. Jak dasz pierwszą wypłatę Panu Bogu, to potem ci Pan Bóg będzie przez całe życie błogosławił”. I ten syn tak zrobił. A ja nawet nie pamiętam, na co moja wypłata poszła…).
Takie rzeczy Manasses robił, i to wiele lat po historii Abrahama, kiedy to Pan Bóg zastrzegł, że absolutnie nie żąda składania ofiar z dzieci. Powiedział: owcę złożysz zamiast syna, wykupisz tego syna pierworodnego. Druga Księga Królewska mówi tak: „Manasses wprowadził ich w błąd, tak iż czynili większe zło aniżeli narody pogańskie, które Pan wytracił przed Izraelitami” (2 Krl 21,9).
Ten władca zwiódł swoich ludzi, że stali się gorsi niż poganie. „Nawet krew niewinną przelał Manasses w tak ogromnej ilości, iż napełnił nią Jerozolimę od krańca do krańca” (2 Krl 21,16). Z tego powodu – jak opisuje Pismo Święte – przyszła kara, niewola babilońska.
Czego uczy nas historia Ezechiasza i jego syna Manassesa? Jak to jest, że porządny ojciec Ezechiasz ma takiego syna? Otóż zdarza się. Więc jeżeli ty, porządny ojciec, jesteś rozczarowany swoim synem, to i tak możesz sobie powiedzieć, że chłopak jest lepszy niż Manasses. Nie chodzi o to, żeby się usprawiedliwiać, ale żeby rozumieć. I taki Manasses jest w genealogii Jezusa! Czy ty byś napisał w swoim rodowodzie, że wśród twoich przodków jest ktoś taki, jak Stalin albo Hitler, czy raczej starałbyś się ukryć ten fakt przed ludźmi?
Co było dalej? Manasses miał syna, który rządził – dzięki Bogu – tylko dwa lata, ale „czynił on to, co jest złe w oczach Pańskich, tak jak czynił jego ojciec” (2 Krl 21,20). Czasami jest tak, że dobro się nie udziela, a zło się udziela. Ewangelia wspomina Manassesa, który rządził przez 55 lat. Co to znaczy? To znaczy, że rządził najdłużej, chociaż był najgorszy. Jeżeli więc przyjdzie taki moment w życiu, że zaczniesz stawiać Panu Bogu pytania, dlaczego twoim miastem albo krajem rządzą niedobrzy ludzie, to pomyśl sobie, że może dzieje się podobnie, jak za czasów Manassesa. Takie nieraz jest życie. Nie zawsze rządzą dobrzy. Może Pan Bóg czekał, aż się Manasses nawróci? Nie wiem.
Genealogia. Oczywiście można by wyciągnąć więcej lekcji z tego przytoczonego fragmentu Ewangelii, ale w moim życiu ta genealogia Jezusa służy właśnie do tego, by mi mówić: „Wojtek, myśl”. Mówi mi też, że początki mogą być po prostu różne. Mam pamiętać o tym, że ojciec i matka są tak samo ważni i jeśli jesteśmy na świecie, to dzięki rodzicom. Przecież to jest niesamowite, że jeśli kiedyś znajdziemy się w niebie, to stanie się to dzięki mamie i tacie. Oni być może nawet o tym nie wiedzieli, jak wyrażali sobie miłość, natomiast oboje byli odpowiedzialni za to, że się począłem. Co jeszcze? Mam się nie wstydzić swoich przodków. I nie dziwić się, że ten jest taki, a tamten jest inny. Ta genealogia uczy mnie spokoju.
Bardzo często starsi ludzie – i to nie tylko w Polsce, ale także we Włoszech czy w Irlandii – przychodzą do księdza i mówią: „Moje dziecko nie chodzi do kościoła, moje dziecko jest takie czy takie. Czy to znaczy, że ja jestem złym człowiekiem?”. Nie wiem, może jesteś. Ale może jesteś jak Pan Jezus. Czy to jego wina, że Judasz Go zdradził? Czy Pan Jezus był kiepskim wychowawcą, kiepskim nauczycielem? Może gdyby lepiej zrozumiał Judasza, jego intencje wewnętrzne, gdyby z nim porozmawiał… Gdyby nie był tak bardzo zabiegany, zajęty rozmnażaniem chleba, robieniem cudów, gadaniem do tłumów… Gdyby podszedł do niego bardziej indywidualnie, to na pewno by było inaczej. Czy nam czasem nie towarzyszy takie właśnie myślenie? Możesz być idealnym rodzicem, możesz być naprawdę perfekcyjnym chrześcijaninem, a twoje dziecko… Jest takie przysłowie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. A jednak czasem pada daleko. Czasem bliżej jabłku do gruszki niż do jabłka. I nic z tym nie można zrobić.
***
Fragment książki ks. Wojciecha Węgrzyniaka: „Najbardziej praktyczna książka świata”; Wyd. RTCK 2021
Książka do nabycia w sklepie "Gościa":
sklep.gosc.pl
Ks. Wojciech Węgrzyniak