Podczas beatyfikacji została wyakcentowana historia naszego zasłużonego narodu.
Ogromnie się cieszę, że mogłam wziąć udział w beatyfikacji prymasa Wyszyńskiego i matki Czackiej. Najbardziej przejmujące były dwa momenty. Pierwszy to ten, kiedy w pobliżu mnie przechodziły w procesji z relikwiami dwie kobiety: siostra Nulla, uzdrowiona z choroby nowotworowej za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego, oraz Karolina Gawrych, która cudownie ocalała po wypadku na huśtawce po modlitwie za pośrednictwem matki Czackiej. Patrzyłam z bliska na ich twarze, pełne powagi i przejęcia, i myślałam o tym, co muszą czuć, wiedząc, że niejako dzięki nim nowi błogosławieni trafiają na ołtarze. Nic dziwnego, że obie uzdrowione mówiły wcześniej, że cud zobowiązuje. I drugi moment – urzekły mnie słowa z homilii kardynała Marcella Semerara, prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, dotyczące mojej ojczyzny. Watykański hierarcha wyraźnie bowiem podkreślił, że Polska – „ziemia święta i błogosławiona” – ofiarowała i ofiaruje Kościołowi na przestrzeni różnych epok wybitne postacie świętych. Zauważmy – została wyakcentowana historia naszego zasłużonego narodu i polskich dziejów. To w nią wpisuje się świętość Jana Pawła II czy ks. Jerzego Popiełuszki, do których dołączają teraz prymas Wyszyński i matka Czacka. Przypominają się słowa papieża Wojtyły wypowiedziane podczas ostatniej pielgrzymki do Polski w 2002 roku: „Ojczyzno moja kochana, Polsko, Bóg cię wywyższa i wyszczególnia”. Wcześniej natomiast Wyspiański określał to zdaniem: „Polska – to wielka Rzecz”. Ale oczywiście beatyfikacja tych dwóch wielkich patriotów była przede wszystkim wydarzeniem religijnym. Wyszyński nie został wyniesiony na ołtarze jako mąż stanu, a Czacka jako działaczka społeczna. Oboje mieli głęboką, heroiczną wiarę. Uczestnicy liturgii doskonale to wyczuwali, dlatego chyba po wypowiedzeniu formuły beatyfikacji w kościele rozległy się oklaski. Podczas uroczystości w Świątyni Opatrzności Bożej mogłam też doświadczyć Kościoła powszechnego. Liturgia sprawowana po łacinie przypominała o tym nad wyraz mocno.
Radosna, podniosła i w pewien sposób mistyczna atmosfera przypominała tę z papieskich pielgrzymek do Polski czy z beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Myślę, że takie chwile wielkiego święta są nam potrzebne. Także dlatego, by lepiej poznawać nowych świętych, by ich naśladować i modlić się za ich wstawiennictwem. •
Milena Kindziuk