Zapisane na później

Pobieranie listy

Martwa wiara

Pewien człowiek po śmierci został zakwalifikowany do piekła. Pokazano mu, którędy ma tam się dostać. Idąc, był wielce niezadowolony i protestował pod nosem. Wydawało mu się to wielką niesprawiedliwością, lecz nie było możliwości odwołania się od wyroku.

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 36/2021 Otwarte

dodane 12.09.2021 00:00

Gdy dotarł do piekielnych bram, ujrzał spory tłumek osób oczekujących na wpuszczenie do środka. Stanął na końcu kolejki wbrew sobie, wciąż nie zgadzając się z Boskim wyrokiem. Diabeł co raz wyglądał zza zamkniętych drzwi czeluści, obserwując z przerażeniem narastający tłum. W piekle brakowało już miejsc. Gdzie zdołam umieścić tylu potępieńców? Mamy tylko jedno miejsce wolne – zastanawiał się. – Pozostali będą musieli wpisać się na listę oczekujących. Ale nie wiem, komu to wolne miejsce przydzielić. „Czy jest tu jakiś seryjny morderca?” – zapytał. Cisza. „Czy jest tu jakiś ojcobójca bądź matkobójca?” Nic. „A może chociaż jakiś handlarz bronią czy organami?” – próbował nadal. Nagle zwrócił jego uwagę człowiek trzymający się na dystans od kolejki. „A ty coś za jeden?” – zapytał diabeł. „Za co cię tu przysłali?” „Nie wiem. Ja nic nie zrobiłem!” – odparł tamten. To diabła wyraźnie zainteresowało. „Naprawdę nic nie zrobiłeś?” „Daję słowo, nic” – bronił się biedak. „Wiedziałeś o ogromnej korupcji w świecie, o młodych ludziach narkotyzujących się, o dziewczynach prostytuujących się nocami w dyskotekach?” – ciągnął dalej diabeł. „O tym wiedziałem” – odparł tamten. „I mimo to nic nie zrobiłeś? – ożywił się szatan. „Naprawdę, ja nic nie zrobiłem” – brnął nadal człowiek. „Kochaniutki – rozpromienił się władca piekła – chodź, to wolne miejsce czeka na takich jak ty”.

Święty Jan od Krzyża mówił, że pod koniec naszego ziemskiego życia będziemy sądzeni z miłości. Okaże się wówczas, czy nasza wiara była żywa czy martwa. Czy przyniosła w nas owoce, czy też okazaliśmy się bezpłodni. I nie chodzi jedynie o nasze dobre odruchy serca i przyzwoite postępowanie w ramach naszych ludzkich możliwości, ale o tak zwane „uczynki życia wiecznego”, a więc takie, których bez Bożej łaski nie potrafilibyśmy spełnić. Świadczyć będą one o naszym otwarciu się na Chrystusa i Jego działaniu w nas. Nieraz słyszę: „Gdyby nie pomoc Boża, nie umielibyśmy przyjąć kolejnego dziecka”; „Bez oparcia w miłości Jezusowej nie dałbym rady wytrwać przy chorym rodzicu”. Dag Hammarskjöld, ceniony powszechnie sekretarz generalny ONZ, gdy zginął w katastrofie lotniczej, znaleziono przy nim książeczkę „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza à Kempis. Matka Teresa z Kalkuty przyznała, że nie zgodziłaby się opiekować wyrzutkami z ulicy i oczyszczać ich zaropiałych ran z robactwa za żadne pieniądze. Robiła to tylko dlatego, że Zbawiciel dostarczał jej codziennej dawki miłości. Są tacy, którzy nieraz nieświadomie ulegają inspiracji Ducha Świętego, czyniąc wiekopomne dzieła, a potem dziwią się, skąd wzięli na to siły. Być może tyle zła wciąż jest wokół nas, bo nasza wiara jest martwa jak zimny trup. Nikogo nie rozgrzewa, nikogo nie ratuje. •

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..