Arcybiskup senior diecezji warszawsko-praskiej jest pierwszy pasterzem diecezji, który został podchowany w podziemiach katedry św. Michała Archanioła i św. Floriana Męczennika.
Kaznodzieja wspominał ostatnie spotkanie ze zmarłym pallotynem, które miało miejsce pod koniec lipca w Ołtarzewie. - Cierpienie i ból odmalowane były na jego obliczu, ale zachowywał całkowity spokój i pogodę ducha. Chętnie jak zawsze rozmawiał na różne tematy, pytał, komentował, formułował oceny, dawał cenne sugestie, w rozmowie wybrzmiewało jego bogate doświadczenie życiowe zgromadzone w różnych krajach i na różnych kontynentach. Był wykwintnym obserwatorem otaczającej nas rzeczywistości, którą potrafił analizować, trafnie oceniać i rzeczowo o niej mówić - dzielił się osobistym wspomnieniem i szacunkiem do jego zainteresowań współczesnymi problemami społecznymi i bieżącymi wyzwaniami.
- Zdradzał nieugiętą chęć do pracy, ale był też świadomy swoich problemów zdrowotnych. Dodał nawet, że "chyba zmierza ku końcowi i jest gotowy na wszystko, jeśli taka będzie wola Boża”. Starałem się dodać mu otuchy, mówiąc, że czekają na niego w Medjugorju, że tam jest jeszcze wiele pracy i że trwa modlitwa o jego zdrowie. Powtórzyłem mu to raz jeszcze przez telefon, z już z Medjugorja, na początku sierpnia. Dziękował, ale był już bardzo słaby, mówienie sprawiało mu wielką trudność - wspominał metropolita gdański.
- Dzisiaj myślę, że wyczuwał zbliżający się kres swojego życia, że był świadomy, że dobiega końca czuwanie na tej ziemi. Myślę, że wyczuwał palącą moc słów Jezusa: "Bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, o której się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. I rzeczywiście, był gotowy na spotkanie ze swoim Mistrzem, któremu zawierzył całkowicie i do końca swoje życie i kapłańską posługę - powiedział.
- Stajemy więc dzisiaj w zadumie, by choć przez chwilę przedłużyć wspomnienie jego życia - życia nader bogatego, oszlifowanego miłością i cierpieniem, jak Boży diament, którego pięknem wielu się syciło. Stajemy w zadumie wdzięczności za ogrom dobra, jakie dokonało się przez jego posługę - człowieka, lekarza, kapłana i biskupa. Stajemy w zadumie nad jego postawą wiernego sługi czuwającego dniem i nocą w oczekiwaniu na swego Pana, aż przyjdzie - powiedział.