Z cyklu: Jaki film warto obejrzeć?
Mam wrażenie, że ostatnio mam jakąś fazę na filmy oparte na faktach i w dodatku smutnych. "World Trade Center" (reż. Olivier Stone) do takich właśnie należy. Chyba nie ma osoby, która nie słyszała o porwaniu samolotów 11 września 2001 roku i runięciu obu wieżowców w Nowym Jorku po tym, jak dwa samoloty w nie wleciały.
Informacja, że film powstał w 2006 roku była dla mnie lekkim zaskoczeniem. Może była to też próba na przepracowanie tego ataku, w którym zginęło prawie 3 tysiące osób, a ponad 7 tysięcy zostało rannych. Niektóre sceny, zdjęcia, są tak bardzo realistyczne. Zgliszcza, dym, ogień, bezradność.
Film skupia się przede wszystkim na policjantach, którzy pospieszyli zaraz po pierwszym zamachu pod WTC. Weszli do pasażu handlowego, gdy runęła wieża. Uciekli do szybu windy i zostali zasypani i uwięzieni. Z całej ekipy tylko dwóch pozostało przy życiu czekając na ratunek - oficer Will Jimeno (Michael Peña) i sierżant John McLoughlin (Nicolas Cage). By nie zasnąć cały czas rozmawiają, opowiadają o swoich rodzinach, od czasu do czasu widzimy ich wspomnienia. Mamy możliwość poznania ich trochę.
Ich żony Allison i Donna, rodziny w napięciu obserwują to, co dzieje się w centrum Nowego Jorku. Widać ich kompletne pogubienie, bezradność, strach. Co mogą zrobić? Gdy nikogo nie wpuszcza się na teren zawalonych budynków. Jak mają pomóc swoim mężom? I czy jeszcze kiedykolwiek ich zobaczą?
To także historia żołnierza Dave'a Karnesa, który zdecydował się szukać ludzi nawet po zmierzchu.
To również hołd dla wszystkich ofiar. Tych, którzy zginęli w zamachu i tych, którzy próbowali ich ratować, a sami stracili przy tym życie. Film jest słodko-gorzki. Miejscami na naszych twarzach pojawi się uśmiech, ale też i łzy.
Film przypomina nam również o tym, jak ważna jest rodzina.
World Trade Center Official Trailer #1 [HD] Michael Pena, Nicolas Cage, Oliver Stone
M. Gajos