Trzeba być dla młodych, trzeba chcieć ich posłuchać. Jeśli czują się wysłuchani, to sami szukają spotkania i możliwości wypowiedzenia się, którą właśnie daje "Przystanek Jezus". Dlatego ja tam jadę, bo to jest przestrzeń, w której możemy się spotkać - mówi w rozmowie z KAI o. Damian Piątkowiak SVD.
"Przystanek Jezus" wraca po rocznej przerwie wywołanej pandemią, która nadal trwa i wpłynęła na kondycję duchową każdego wierzącego człowieka, także ludzi młodych. Przystankowa ewangelizacja będzie czasem odzyskiwania duchowej równowagi?
Zdecydowanie tak. Jak powiedział kiedyś bp Edward Dajczak, wśród wielu ofert obecnych na polach Pol`and`Rocka, a wcześniej Woodstocku, nie może zabraknąć oferty Kościoła. W wakacje jest wiele możliwości kierowanych pod adresem ludzi młodych, dlatego czujemy, że w tym dla nich wolnym czasie nie może zabraknąć Ewangelii - oferty dla nas najważniejszej. Chcemy tam świadczyć o Jezusie. On jest najważniejszą odpowiedzią na pytania, które obecnie pandemia rodzi w ludziach. Poza tym chodzi o kontakt z człowiekiem. Jezus zawsze do nich wychodził. Gdy czytamy Ewangelie, to widzimy, że zawsze między nimi chodził.
Ale jednocześnie dużo dziś się mówi o dystansowaniu się lub wręcz odchodzeniu młodych z Kościoła. Jak Ojciec to widzi?
Jestem tym szczęściarzem, którzy na co dzień pracuje w żywym duszpasterstwie: jestem proboszczem i uczę religii w szkole średniej. Mam zatem kontakt z młodymi i w parafii, i w szkole. Muszę powiedzieć, że - i tak było zawsze - jeśli człowiek ma dla nich czas i serce oraz daje im przestrzeń, to młodzi bardzo chętnie z tego korzystają. Jasne, że jest wiele ofert, które powodują ich dystans, ale ja nie mogę powiedzieć o swoim "podwórku", żeby młodych nie było i żeby wypisywali się masowo z katechezy. Tak nie jest. Trzeba natomiast być dla nich, trzeba chcieć ich posłuchać. Jeśli bowiem czują się wysłuchani, to sami szukają spotkania i możliwości wypowiedzenia się, którą właśnie daje "Przystanek Jezus". Dlatego ja sam na ten "Przystanek" jadę, bo to jest przestrzeń, w której możemy się spotkać.
I jakie są te spotkania, rozmowy? Młodzi są na nie chętni czy obojętni?
Nie usłyszałem tak często "Szczęść Boże!" czy "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!" na ulicach miast, w których posługiwałem, jak na "Przystanku Jezus". Zdarzały się natomiast incydenty, ale to były tylko incydenty. Trzeba jasno powiedzieć, że koloratka i sutanna to nie jest coś, obok czego przechodzi się na "Przystanku" obojętnie. Ludzie podchodzą do księdza, czegoś szukają. Czasem zaczyna się od zaczepki, może nawet od słowa nieprzychylnego, a potem, gdy człowiek się zatrzyma, rodzi się bardzo fajna rozmowa. Mam doświadczenie rozmowy bardzo z początku agresywnej, która skończyła się spowiedzią. Stali, wieloletni bywalcy - kapłani i siostry zakonne - mają takich opowieści wiele. Od dziwnej sytuacji do przyjaźni na długie lata.