Ostatni raz święty widział go w 1866 roku, jednak pies pojawiał jeszcze kilkakrotnie po śmierci swojego pana. Ostatni raz widziano go w 1959 roku.
Grigio - na polski możemy przetłumaczyć po prostu jako szary, ale przyjęło się używanie imienia Szarik, spotkałam się też z Burkiem. Nieodłącznie związany z życiem św. Jana Bosko. Pojawiał się znikąd, zawsze w momencie, gdy świętemu coś groziło. Działo się to głównie w latach 50. XIX wieku.
Chłopcy z oratorium także go widzieli, a nawet mieli możliwość pogłaskania go. Jednak zagadką, nierozwiązaną tak naprawdę do dziś, pozostaje to skąd przybywał i dokąd się udawał, po spełnieniu swojego zadania. Ks. Bosko próbował się o nim czegoś dowiedzieć, ale nigdy mu się to nie udało.
We Wspomnieniach oratorium pisze, że ktoś go nawet zapytał, co sądzi o tym psie, stwierdził wtedy: „Gdybym powiedział, że to anioł, wzbudziłoby to śmiech. Ale nie mogę też powiedzieć, by był to zwykły pies”. Po raz ostatni święty widział Szarika w 1866 r.
Jakiś czas temu szukałam ciekawostek o św. Janie Bosko i w trakcie poszukiwań trafiłam na bardzo intrygującą historię dotyczącego tego niezwykłego, wręcz opatrznościowego psa. Artykuł dotyczył wydarzeń z 1959 roku (!).
Historię opowiedział brat Renato Celato w wywiadzie z Bruno Ferrero dla Agenzia Info Salesiana. Salezjanie (wśród nich także brat Celato) wracali (5/6 maja 1959 r.) z Rzymu do Turynu z trumną z relikwiami ks. Bosko. Zatrzymali się po drodze w Livorno, choć docelowo tego dnia mieli dotrzeć koło 4.00 do La Spezia, a przyjechali dopiero o 7.00. Zakrystian, br. Bodrato, otworzył drzwi kościoła o 4.30. Zobaczył wtedy psa warującego przed drzwiami, próbował go przegonić, ale pies nawet nie zareagował.
Kiedy salezjanie przyjechali, wniesiono trumnę do kościoła i postawiono na dużym stole. Pies wszedł za nimi i położył się pod trumną. Próbowano go wygonić, ale pokazał zęby i dano mu spokój. Pozostał tam do południa, kiedy zamknięto kościół. Po czym wyszedł i zaczął błąkać się wśród chłopców na podwórku, którzy oczywiście go poklepali i pogłaskali. - Sam zrobiłem to samo! - wspominał brat Renato.
Pies tego dnia zaskoczył obecnych jeszcze kilka razy. Podczas obiadu pies wszedł z własnej woli do pokoju, w którym salezjanie jedli obiad ze wspólnotą, a tuż przed ostatnią modlitwą ponownie otworzył sobie drzwi i wyszedł.
Około godziny 14.00 wszyscy wrócili do kościoła, aby przygotować się do wyjazdu. Pies znowu był pod trumną! Co wywołało konsternację...., bo kościół był zamknięty.... Więc jak tam wszedł?
Salezjanie załadowali trumnę do furgonetki, a pies cały czas przebywał w pobliżu. W archiwum brat Renato umieścił nawet fotografię dokumentującą to wydarzenie. Ks. Giraudi, który był z bratem Reanot w samochodzie, od czasu do czasu powtarzał: „Spójrz i sprawdź, czy pies tam jest!”. - I był. Zawsze był za naszą furgonetką, nawet w mieście. Widziałem go, dopóki nie dotarliśmy do trzeciego zakrętu na wzgórzu, potem zniknął - opowiadał brat Celato.
Fotografia z archiwum ukazująca tajemniczego psa. Agenzia Info SalesianaCo ciekawe Agenzia Info Salesiana podaje jeszcze kilka innych pojawień się tajemniczego psa, o których do dzisiaj nie miałam pojęcia.
Niektóre siostry mówiły, że również je chronił Szarik. Miał się pojawić jeszcze w kilku miejscach (przed wspomnianym wyżej wydarzeniem) i to nie tylko we Włoszech!
W 1893 r., kiedy to dwie siostry salezjanki wracały z Asyżu do miasta Cannara.
W 1930 r. w Barranquilla (Kolumbia) w czasie, gdy córki Maryi Wspomożycielki budowały swoją szkołę.
A także w latach 1898 - 1900 w mieście Nawarra, na pograniczu Hiszpanii i Francji, w czasie gdy siostry wyruszyły w poszukiwaniu kasztanów.
Małgorzata Gajos /infoans.org