Wyciek e-maili Michała Dworczyka to problem dla rządu i dla bezpieczeństwa państwa. Byłby nieco mniejszy, gdyby nie przykładali się do niego niektórzy dziennikarze.
Na początku czerwca na rosyjskim komunikatorze Telegram pojawiły się pierwsze screeny przedstawione jako e-maile z prywatnego konta Michała Dworczyka. Kilka dni później minister potwierdził, że jego konto zostało przejęte przez hakerów. W ciągu kolejnych dni na anonimowym profilu komunikatora zamieszczono wiadomości dotyczące m.in. zakupów wojskowych i metod walki z koronawirusem. Mają to być e-maile wysyłane przez różne osoby, w tym przez premiera Mateusza Morawieckiego. Nie wiadomo, ile w nich prawdy, a publikacje – przynajmniej te z pierwszych dni po ujawnieniu sprawy – nie zawierały danych opatrzonych klauzulą tajności. Co nie oznacza, że sprawa jest burzą w szklance wody i że szybko się skończy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor