Św. Antoni i zguby. Zabobon?

Gdybym nie znał historii św. Antoniego, to uważałbym, że płacenie mu za znalezienie zguby to zabobon - mówi ks. Krzysztof Tabath, proboszcz z Knurowa, wcześniej wieloletni kapelan szpitalny, który nieraz doświadczył pomocy Cudotwórcy z Padwy.

 "Święty Antoni Padewski, obywatelu niebieski, niech się spełni wola Twoja, niech się znajdzie zguba moja" - wielu z nas zna pewnie tę modlitwę, do której dołącza się obietnicę wypłacenia św. Antoniemu odpowiedniego znaleźnego.

- Świętemu Antoniemu trzeba obiecać i dać - potwierdza ks. Tabath. Przyznaje, że wygląda to na zwykły zabobon. Dodaje jednak, że kiedy jechał z pielgrzymką do Padwy, przestudiował działalność portugalskiego franciszkanina w tym mieście. Okazało się, że św. Antoni zrobił tam wiele dobrego dla ubogich. A nie mógłby tego uczynić bez pieniędzy. Jak więc za ziemskiego życia zbierał środki dla biednych, tak też czyni po śmierci. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że zamiast dawać jałmużnę za znalezienie zguby, można się tylko pomodlić o jej odzyskanie. Jeśli jednak wolimy się modlić, a nie płacić, to spytajmy samych siebie, czy to czasem nie dlatego, że portfel nawraca się jako ostatni...

Ks. Tabath dzięki św. Antoniemu znalazł kiedyś... zgubionych pielgrzymów. Zawieruszyli mu się gdzieś w Pieninach. Były to czasy, gdy telefony komórkowe były rzadkością. Ks. Krzysztof posiadał taki, ale poza nim miało go tylko dwóch pielgrzymów. Zgubionym udało się okrężną drogą (przez szpital, w którym ks. Krzysztof był kapelanem) znaleźć numer jego komórki i zadzwonić. Okazało się, że znajdują się... 200 metrów od niego.

Innym razem św. Antoni pomógł mu nie znaleźć, ale ukryć coś. To było czeskie tłumaczenie Pisma Świętego przeznaczone do nielegalnego przerzucenia przez granicę. Był rok 1985, tuż po zakończeniu stanu wojennego. Milicjant na komisariacie przekopał mu plecak aż do leżących na dnie wysłużonych pielgrzymkowych skarpetek, ale jakimś cudem nie zajrzał do dwóch paczek książek, zawiniętych w papier z radzieckiego komunistycznego dziennika "Prawda"...

Św. Antoni znajduje nie tylko zgubione klucze czy portfele, ale także pracę. Gdy podczas kolędy ktoś z domowników żalił się ks. Tabathowi na brak pracy, słyszał radę: obiecaj św. Antoniemu 10 proc. pierwszej wypłaty, a znajdziesz etat. - Byłem zdumiony, jak wielu przychodziło mi za to dziękować - wspomina ks. Krzysztof.

Dodaje, że jeden z jego znajomych od jakiegoś czasu starał się o wysokie, dobrze płatne stanowisko. Obiecał św. Antoniemu całą pierwszą wypłatę (w trzech ratach). I rzeczywiście dostał tę posadę.

Ks. Tabath stracił kiedyś ważne dokumenty. Postanowił zapłać za nie św. Antoniemu z góry. Pojechał do franciszkańskiej bazyliki, by wrzucić datek do skarbony pod figurą świętego z Padwy. Gdy był już na schodach świątyni, zadzwonił telefon. Ktoś z urzędu poinformował, że dokumentów nie ma i już się nie znajdą. Mimo to, ks. Krzysztof wrzucił do skarbony umówioną wcześniej kwotę. Gdy wychodził z kościoła, telefon zadzwonił raz jeszcze. Dokumenty się znalazły.

« 1 »

ffp2