Viktor Orbán i Adolf Bocheński

Bez współpracy żaden kraj Europy Środkowej nie zachowa swej suwerenności.

Premier Węgier udzielił na początku maja wywiadu dziennikarzom słowackiego „Postoju”. Oświadczył, że wszystkie narody naszego regionu mają „po prostu wspólne przeznaczenie, jest tylko pytanie, kto zorganizuje Europę Środkową – Niemcy, Rosjanie, Amerykanie czy my, którzy tutaj żyjemy”. Zapytany zaś przez słowackich dziennikarzy, czy sam ma zamiar to przeprowadzić, od razu zastrzegł, że to „Polska jest okrętem flagowym Europy. Bez Polski inne kraje regionu nie będą miały dość sił”. W ten sposób (zapewne nieświadomie) przywołał najważniejsze założenie doktryny Adolfa Bocheńskiego, którą sam autor nazywał „polską doktryną Monroe”. Autor „Między Niemcami a Rosją” pisał w 1937 roku, że Polska w interesie własnej niepodległości musi przeciwdziałać wpływom Rosji i Niemiec na terenie Europy Środkowej, z czego w konsekwencji wynika, że powinna na miarę swych sił i możliwości wspierać w krajach środkowoeuropejskich tendencje przeciwstawiające się chcącym nas zdominować mocarstwom. Podkreślam siły i możliwości, bo myśląc o realizacji tej ciągle aktualnej doktryny – szukać trzeba partnerów realnych. Takich dziś właśnie mamy.

Węgry mają rząd, którego stabilność i poparcie społeczne wywołują wręcz złość wśród zagranicznych przeciwników. Wyszehradzki czworokąt Polska–Węgry–Słowacja–Czechy jest utrwaloną strukturą, która może być punktem wyjścia do głębszej współpracy. Tym, którzy mówią, że przeszkodą dla niej są odmienne polityki naszych państw wobec Rosji – Orbán otwarcie odpowiada, że różnice w podejściu i interesy należy po prostu harmonizować. Przy czym w kwestii bezpieczeństwa różnice te dotyczą bardziej stopnia niż istoty. Bo – jak mówi – Węgry czy Słowację częściowo chroni sama geografia, łuk Karpat, podczas gdy Polska, leżąca na otwartym Niżu Europejskim (i, możemy dodać, granicząca z Rosją w rejonie Królewca), ma o wiele więcej powodów do troski o swe fizyczne bezpieczeństwo. Przede wszystkim jednak węgierski przywódca przypomina, że nasze państwa są sprzymierzone w sojuszu atlantyckim i odpowiedzią na zagrożenie rosyjskie jest wzmacnianie militarne naszego regionu, a nie polityka (czy tym bardziej retoryka) tyleż demonstracyjnych, co niekiedy pozornych sankcji. A my, Polacy, akurat najlepiej wiemy, że to nie Węgry budują wspólnie z Rosją gazociąg bałtycki.

Viktor Orbán słowackim dziennikarzom zwierzył się, że w młodości marzył o tym, iż Węgry i Czechosłowacja stworzą kiedyś wspólne państwo, które stanie się mocarstwem w Europie, potem jednak Czechosłowacja się rozpadła. Gdy dziś mówi Słowakom o szczególnej roli Polski, nie konstatuje wyłącznie realiów ani nie wyraża jedynie sympatii. Chodzi o coś więcej niż obiektywny opis lub piękne uczucia. Jedno i drugie podpiera interes Węgier. Orbán rozumie, że zorganizowanie Europy Środkowej wymaga stanięcia ponad historycznymi różnicami między Węgrami a państwami, które wskutek ich klęski w pierwszej wojnie światowej powstały (jak Słowacja) lub rozszerzyły terytorium (jak Rumunia). Echa tych różnic powracają co jakiś czas, również w wywiadzie dla „Postoju”. Premier Węgier mówi jednak, że „wszystkie te problemy są dziś mniej ważne niż wspólnota całego regionu”. A Polska może – we wspólnym, więc i węgierskim interesie – zrobić coś, co dla samych Węgier byłoby o wiele trudniejsze.

Politykę Orbána i geopolitykę Bocheńskiego łączy też szeroki rozmach koncepcji. Adolf Bocheński nazywał swą koncepcję „imperializmem” i przeciwstawiał ją „nacjonalizmowi”, który – nawet kosztem wpływu międzynarodowego – gotów jest podsycać każdy, nawet nieistotny konflikt. Dla Bocheńskiego „imperializm” oznaczał budowę common wealthu, wspólnoty narodów, chroniącej niepodległość każdego i rozszerzającej wpływ wszystkich. Ten szeroki „imperialny” oddech widać w analizach Viktora Orbána. Kieruje stosunkowo małym państwem, ale pamięta o jego wielkiej historii i powołaniu. Ma świadomość, że w świecie, gdzie „nie ma już liberalnej demokracji, jest tylko antydemokratyczny liberalizm”, system ten swą władzę i pustkę duchową chce narzucić innym narodom. W tej sytuacji odpowiedź narodów musi mieć również charakter wspólny i międzynarodowy, bo „bez współpracy żaden kraj Europy Środkowej nie zachowa swej suwerenności”.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marek Jurek