Musimy wejść na drogę ewangelizacji dialogicznej, a nie nakazowej – uważa bp Piotr Jarecki w rozmowie na temat Kongresu Katoliczek i Katolików. Jeden z liderów nowego ruchu prof. Fryderyk Zoll zauważa z kolei, że w Kościele w Polsce nie otwarto jeszcze przestrzeni rozmowy i dyskusji pomiędzy różnymi jego stanami na bardzo ważne tematy. Rozmówcy zgadzają się, że Kongres mógłby być jedną z dróg przygotowujących kolejny synod plenarny Kościoła w Polsce.
Bo wciąż działają opary klerykalizmu, który Franciszek określa mianem “najgorszej perwersji” Kościoła?
PJ: Owszem. Jestem biskupem 27 lat i podczas wizytacji rozmawiam z członkami rad parafialnych i rad ekonomicznych. Bardzo często na moje pytanie o jedną czy drugą sprawę radni odpowiadają: my mamy zaufanie do naszego księdza proboszcza, niech on podejmie decyzję. Umywają ręce.
Bo daliśmy się doskonale - wszyscy: duchowni i świeccy - sklerykalizować.
PJ: Trudno generalizować, ale zauważam coś takiego, że jeśli ktoś ze świeckich zaczyna być w Kościele aktywny, to zaczyna naśladować księdza. W Akcji Katolickiej starałem się ludzi z tej drogi sprowadzić, ale mi się nie udało. Mówią pobożne kazania. Tymczasem świecka droga do świętości jest inną drogą niż droga duchowna i musimy się tego nauczyć!
Kongres, jak przypuszczam, raczej nie chce mówić kazań?
FZ: W Kongresie istotne (a chyba niezrozumiane i widziane niekiedy jako zagrożenie) jest to, że my rzeczywiście nie znamy punktu dojścia. Poszczególne grupy podjęły pytania wokół bardzo ważnych rzeczy, ale co będzie wynikiem tej rozmowy? Nie wiemy, na przykład, co będzie z naszym postulatem w odniesieniu do tematu władzy. Bo tu nie chodzi o to, żeby ogłosić postulat: przyznajmy więcej kompetencji radzie parafialnej. Najpierw trzeba zapytać: po co więcej kompetencji, co chcemy w ten sposób osiągnąć? Kluczowe jest ułatwianie człowiekowi kontaktu z Bogiem, z drogą zbawienia, a jednocześnie tworzenie wspólnoty, która jest konieczną relacją na drodze do tego celu. W jaki sposób te różne instytucje, które się budują i kształtują mogą ten proces wspierać? Unikam posługiwania się terminami typu demokracja w odniesieniu do rzeczywistości kościelnej, bo nie jest to w tym kontekście pojęcie adekwatne.
W Kongresie będzie można usłyszeć bardzo wiele różnych głosów, bo sam w sobie nie ma on poglądu ani stanowiska. Ma natomiast pewną metodę, którą wypracowuje po to, żeby zacząć budować takie instrumenty, które pomogą znacznie lepiej czuć się w parafii, czuć się współodpowiedzialnym.
Zgadzam się z Księdzem Biskupem: dziś można budować autorytet władzy wyłącznie racją argumentów. Ta, która jest budowana na zasadzie imperium w naszym społeczeństwie się kończy. Dzisiejsza władza wymaga jej podmiotowych adresatów, inaczej jest ona bez znaczenia. Bo co tak naprawdę oznacza dzisiaj władza proboszcza? Mogę sobie pójść do innej parafii i tyle - nie będzie on miał praktycznie żadnej władzy w stosunku do mnie. Władza musi więc wynikać z tego, że chcę poddać się pewnej wspólnocie, być w niej, dążyć do zbawienia, współkształtować ją po to, by wszystkim nam pomagać.
Oczywiście, że dyskusja o władzy jest dyskusją zasadniczą, bo jest tu masa realnych problemów, które wynikły stąd, że władza była budowana źle. Będąc profesorem uniwersytetu w Osnabrück część życia spędzam w Niemczech. Rozmawiałem ostatnio z przyjacielem, zaangażowanym katolikiem, wybitnym prawnikiem, członkiem komisji badającej na zlecenie Kościoła problem wykorzystywania seksualnego. Jego zdaniem władza jest tam sprawowana w sposób katastrofalny. Bo jeśli biskup ma pełnię władzy na modłę monarchii absolutystycznej, która zupełnie nie korzysta ze współczesnych instrumentów organizowania władzy, to tak naprawdę nie ma on żadnej władzy. Bo wszyscy, którzy mają dziś jakieś mini-królestwa mają pełnię władzy i cała kontrola, istota sprawowania urzędu całkowicie się wymyka. I z tego wypływają potem te wszystkie katastrofy, których doświadczamy. Są one wynikiem niezwykłej słabości władzy Kościoła i władzy w Kościele.
To, o czym rozmawiamy w grupie poświęconej władzy, to nie jest kwestia jak osłabić władzę biskupów, tylko jak urealnić władzę w Kościele. Tu idzie nie tyle o kopiowanie jakichś świeckich modeli - Kościół zawsze je kopiował. Kościół jest monarchią, której kształt utrwalił się w XIX w. jako reakcja na wydarzenia polityczne i nawiązując do mitycznej, a nie realnej przeszłości. To jest wynik tego, co się stało podczas Vaticanum I, w reakcji na określone, polityczne wydarzenia, gdzie niezwykle osłabiono kolegialność, skoncentrowano władzę i w czas nowoczesności Kościół wszedł z bardzo archaicznym aparatem. Konsekwencje tego odczuwamy dzisiaj, bo Vaticanum II tego nie odmieniło, a w każdym w niedostatecznym stopniu.