Miał wadę wymowy, a mimo to jego słowa kruszyły twarde serca grzeszników. Ojciec Pio odsyłał do niego penitentów. O. Leopold Mandić spowiadał przez piętnaście godzin dziennie, a do jego „saloniku gościnności” ustawiały się długie kolejki.
Gdy do Stygmatyka w San Giovanni Rotondo przyjeżdżali ludzie z północy Italii, słyszeli w konfesjonale: „Po co przyjeżdżacie do mnie? Przecież macie u siebie świętego spowiednika”. O kim myślał o. Pio? Dlaczego tak płakano po śmierci jego współbrata, który zamknięty w niewielkiej celi w Padwie przyjmował penitentów od świtu do nocy?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz