Jak wypadł pierwszy sprawdzian Sousy? 10 wniosków i jedna zagadka

W trzech meczach z solidnym średniakiem, europejskim słabeuszem (151. miejsce Andory w rankingu FIFA) oraz klasą światową Polacy strzelili aż siedem goli, ale uzbierali zaledwie cztery oczka w tabeli eliminacji do najbliższego mundialu. Droga do turnieju w Katarze zapowiada się na mocno wyboistą, pod górkę. Jeśli chcemy myśleć o awansie, potrzeba dużo więcej, niż te parę atutów, jakie pokazała drużyna Paolo Sousy w Budapeszcie, Warszawie i Londynie.

Jak wypadł pierwszy sprawdzian Sousy? 10 wniosków i jedna zagadka   Paulo Sousa nie krył rozczarowania wynikiem meczu na Wembley. PAP/EPA/Andy Rain

O „znakach firmowych” reprezentacji Sousy trudno jeszcze mówić. Trzy mecze w odstępie paru dni to wciąż mała próbka. Patrząc na zmagania naszych piłkarzy (z przeciwnikiem i samym sobą) w pierwszej połowie meczu na Wembley, przypomniały mi się słowa Portugalczyka ze stycznia. Na pierwszej konferencji w roli selekcjonera Sousa zaczął... mocno, bo od Janopawłowego „nie lękajcie się!”. „Nigdy nie tracić nadziei, nigdy nie wątpić” – ciągnął słowa, prowadzące do apelu, by jako „wielka narodowa rodzina” budować zespół z przekonaniem, że zwyciężymy. W drugiej części potyczki z Anglikami można było odnieść wrażenie, że zawodnicy również przypomnieli sobie tamte słowa trenera. Szkoda tylko, że wiary w zwycięstwo wystarczyło raptem na kilka akcji. Po meczu nasz selekcjoner zwracał uwagę, że jego angielski odpowiednik pracuje z drużyną od 2016 r., i że jesteśmy wciąż na etapie budowy, a maszyna do wygrywania, którą zaprojektował, jeszcze nie funkcjonuje idealnie. – Nie jestem zadowolony z wyniku, ale myślę, że jesteśmy w dobrym miejscu startu – ocenił Sousa. Trudno się nie zgodzić. Pozostaje wrócić do styczniowej wypowiedzi. Nadzieja umiera ostatnia.

Co dziś można powiedzieć o pierwszym sprawdzianie portugalsko-hiszpańskiego sztabu Biało-Czerwonych? Najkrócej mówiąc: sprawdzian zaliczony. Trenerzy, póki co, dostali też kredyt zaufania od „wielkiej narodowej rodziny” na czas przygotowań do egzaminu końcowego. Można też wyciągać mniej lub bardziej szczegółowe wnioski z dotychczasowych myśli trenerskich i poczynań kadry na boisku. Z kolei jakość gry reprezentacji na mistrzostwach Europy pozostaje wciąż zagadką. Po 10 tygodniach pracy Paolo Sousy nasuwa się 10 myśli:

1. Odwaga decyzji czy trenerskie szaleństwo?

Trudno rozgryźć trenera z Portugalii. Przykład? Michał Helik. W słabym debiucie z Węgrami dosyć szybko opuścił boisko. Z Andorą nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. W meczu na Wembley zagrał od pierwszej minuty. To po jego faulu na Sterlingu Anglicy zdobyli gola z karnego. Zupełnie inny przykład to Kamil Jóźwiak, obecnie najjaśniejszy punkt w grze naszej drużyny. Dlaczego nie zagrał 90 minut w tak ważnym meczu? Zresztą znaki zapytania można stawiać przy paru innych nazwiskach. Jak by nie oceniać tych wyborów, po pierwszych meczach do zawodników płynie optymistyczny przekaz, że trener nikogo raz na zawsze nie przekreśla. I jeszcze, że każdy jest potrzebny, by działały wszystkie tryby, czasem tylko zmienia się mechanika – a to w zależności od indywidualnej taktyki na konkretnego rywala.

2. Kluczem konsekwencja

Odwaga Sousy objawia się nie tylko w zmianach w składzie. Przede wszystkim w ustawieniu drużyny. Jego poprzednicy również próbowali różnych wariantów gry, jednak szybko się wycofywali, wracali do bezpiecznych (czytaj: sprawdzonych w przeszłości) rozwiązań. Sousa jest inny. Widać to już po pierwszym zgrupowaniu. Wyznacza cel, widoczny, ale w dalszej perspektywie niż najbliższe tygodnie. A słowa klucze to „konsekwencja i wytrwałość”.  

3. Od teorii do praktyki, nie odwrotnie

Można pół żartem powiedzieć, że dzięki trenerowi Sousie cała Polska zainteresowała się taktyką piłki nożnej. Jak po megasukcesie miniserialu „Gambit królowej” Polacy masowo zaczęli kupować (lub odkurzać) szachownice, zapisywać się do klubów szachowych, z wypiekami na twarzy zgłębiać otwarcia i warianty, tak teraz z takimi samymi wypiekami odkrywamy w piłce to, co nie zawsze widoczne na pierwszy boiskowy rzut oka – boiskowe szachy, warianty ustawień, sens roszad... Pewną furorę robi słowo „wahadłowy”. Nawet zawodnicy na pomeczowych konferencjach częściej sięgają po taktyczną retorykę. I trudno w tym miejscu nie zacytować Kurta Lewina, jednego z czołowych psychologów minionego stulecia: „Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria”.

4. Dobra intuicja, czyli rezerwowi górą

W każdym z trzech meczów wejścia rezerwowych znacząco odmieniały obraz gry Polaków. Imponująco wyglądało to z pewnością przeciwko Węgrom, gdy w 59. minucie na boisko weszli Kamil Jóźwiak (rozkręcił prawe skrzydło, zdobył gola, asystę i uczestniczył przy golu Lewandowskiego), Krzysztof Piątek (zdobył gola) i Kamil Glik (mocno wsparł tyły).

5. Szczęsny jak Neuer

Jednym z elementów taktyki, jaką Sousa wprowadzał wcześniej jako trener w drużynach klubowych, jest cierpliwe rozgrywanie piłki na własnej połowie, próba wciągnięcia rywala, a potem szybki przerzut piłki na środek ataku czy skrzydłowych. W ten sposób – pewny swoich umiejętności panowania nad piłką – Wojciech Szczęsny stał się, w jakimś sensie, piłkarzem pola (pojawia się skojarzenie z rolą Neuera w bramce Niemiec i Bayernu). Okazuje się, że nie zawsze wykonywanie niezliczonej ilości podań daleko od bramki przeciwnika przekłada się jednak na dobry wynik w ataku. Tak było między innymi w meczu przeciwko Węgrom. Dobrze wróży na przyszłość fakt, że przeciwko silnym i szybkim Anglikom nie zrezygnowaliśmy z rozgrywania piłki w strefie obrony, nie popełniając przy tym zbyt wielu błędów.   

6. Jest zmiana stylu. Czekamy na jakość

Z jednej strony nowy trener dostał wejściówkę na Euro na tacy, z drugiej otrzymał uformowaną drużynę zaledwie kilka miesięcy przed tak ważnym turniejem. Od początku zapowiadał, że będzie zmieniał styl gry, że nie będzie jednej strategii, jednego wariantu na wszystkich. Jest konsekwentny w realizacji tamtych słów. Styl gry się zmienił. Każdy pojedynek to oddzielna historia. Oby podniesienie jakości gry było kwestią niedługiego czasu.

7. Szczerość, na razie nie do bólu

Pierwsze zderzenie teorii Sousy z praktyką na boisku pokazuje, że jesteśmy wciąż w fazie eksperymentowania. Trener wydaje się być tego świadomym. A jego wypowiedzi świadczą o tym, że to faza konieczna, a piłka nożna to taka gra, gdzie nie można żyć historią, a trzeba wybiegać w przyszłość. Sousa potrafi też zdobyć się na szczerość, co na pewno pozytywnie odbije się na jego wizerunku. – Gdybym mógł zacząć ten mecz jeszcze raz, przeprowadziłbym kilka zmian w podstawowym składzie – przyznał po meczu z Węgrami.

8. Z „Lewym” i bez „Lewego”

Jest też coś, co nie jest żadnym odkryciem ostatnich dni. Rola Roberta Lewandowskiego. Jego pewność na boisku, forma utrzymująca się na topie od wielu lat, instynkt strzelecki, poczucie pewności, którym obdarowuje partnerów z drużyny. W kontekście jego nieobecności mecz z Anglią był pewną zagadką. Czy brak „Lewego” podetnie nam skrzydła, czy przeciwnie, uskrzydli paru zawodników z niewykorzystanym wciąż w kadrze narodowej potencjałem. Tu wnioski są dość pozytywne. Potrafimy stworzyć zagrożenie pod bramką rywala jako kolektyw w ataku. A być może znakiem rozpoznawczym tej drużyny będzie skuteczny pressing.   

9. Zły czas

Największym wrogiem Paolo Sousy nie jest brak zdolnych piłkarzy, czy nawet kontuzja Roberta Lewandowskiego, ale czas, którego trener... właściwie nie ma. Nie ma go na nauczenie zawodników nowych koncepcji gry, na uważne przekazanie swojej wizji, wreszcie na to, by to, czego oczekuje Portugalczyk od swoich piłkarzy, weszło im na boisku w nawyk. Ryzyko, że portugalski eksperyment nie wypali, jest spore. Właśnie z powodu braku czasu. Sousa poznał polską drużynę w roku kalendarzowym mistrzostw Europy i eliminacji do mistrzostw świata. O pierwsze wyniki trudno mieć właściwie do niego pretensje. Tak jak trudno zrozumieć, dlaczego nie zmienił Jerzego Brzęczka jeszcze jesienią minionego roku. Ale to już historia, a jak padło kilka linijek wyżej, piłka nożna żyje przyszłością.    

10. Młodzi ambitni

Na koniec warto raz jeszcze docenić odwagę – decyzji trenera i postawy na boisku tych mniej doświadczonych w kadrze zawodników, jak Jóźwiak, Świderski, Moder czy Augustyniak. Sousa często powtarza piłkarzom, że na wagę złota jest dla niego odwaga i ambicja. Z nich wynika pozytywne nastawienie, bez którego wiele drużyn przegrywało jeszcze przed meczem.


Przed zbliżającym się Euro, na którym zagramy niezależnie od wiosennych wyników kadry, warto przypomnieć słowa, których autorem jest słynny trener Manchesteru United Matt Busby: „Zwycięstwo nie jest dowodem umiejętności. Piłkarz może zostać prawdziwym zwycięzcą, jeśli nie będzie zarozumiały po wygranej i nie rozpłacze się po porażce”. Trener Sousa wydaje się rozumieć, że priorytetem jest nastawienie mentalne. Każdy z jego zawodników też musi to jak najszybciej zrozumieć i przejść od myśli, przez słowa do czynów. Sir Busby wiedział, co mówi. Pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo Anglii.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Sacha